Rozdział 10

2.4K 134 7
                                    

Cieszyłam się jak głupia, faktem że między mną a  Remusem wszystko jest w porządku. Chociaż trochę dziwiło mnie to, że tak szybko się otrząsnął po tym wszystkim. Człowiek zakochany z dnia na dzień nie odkochuje się tak po prostu. Siedziałam z Lily i trójką Huncwotów, na trybunach, wpatrując się w grającego Jamesa. Wiatr wiał dość silnie, ale nie przeszkadzało nam to. Mieliśmy na sobie kurtki, które było bardzo wytrzymałe na tego typu pogodę. 

- Tak! Pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru! - krzyczała jakaś dziewczyna sędziująca. Dom Lwa grał przeciwko Ślizgonom. Nie kibicowałam nikomu, miałam obojętne zdanie na temat Quidditcha. Siedziałam tylko i wyłącznie aby wesprzeć swojego kolegę. - Udało się! James Potter złapał znicza! 

Jaka wielka radość ogarnęła wtedy wszystkich stojących na trybunach, to było coś niesamowitego. Klaskałam w dłonie, aby nie odbiegać od tłumu, a Remus spoglądając na mnie tylko się uśmiechał, ponieważ on też nie był fanem tej gry. Po wygranym meczu udaliśmy się Do Pokoju Wspólnego Lwa, jak najbardziej, ja też tam poszłam. Można by było nawet stwierdzić że należałam do dwóch domów. Jakby nie patrzeć. Wszyscy wiwatowali Potterowi. To był taki miły czas dla nas wszystkich. Stałam z Lily i dyskutowałyśmy o czymś co zadał nam profesor Slughorn na eliksiry. 

- Kochanie! Jesteś ze mnie dumna? - doskoczył okularnik, i pocałował rudowłosą w policzek. 

- Tak  jestem! - zaśmiała się pogodnie. 

- A ty Fabienne? Też powinnaś być dumna ze swojego kumpla. - popatrzył się na mnie wyniośle, i posłał psotny uśmieszek. 

- Oczywiście, że jestem. Dopóki nie gracie z Ravenclaw. - zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam w prawą stronę i zauważyłam Syriusza siedzącego na kanapie z jakąś dziewczyną. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie podejść. 

- Przepraszam was na chwilę. - nie wiem dlaczego, ale chciałam zepsuć mu, Być może flirtowanie. Delikatnie zbliżyłam się do nich, i ustałam na przeciw nim. 

- Hej! - uśmiechnęłam się, po czym usiadłam w środku, pomiędzy Syriuszem i jego koleżanką. Black dziwnie mi się przyglądał, chyba myślał wtedy, że jestem pod wpływem jakiegoś płynu. Mylił się oczywiście, po prostu nabrałam odwagi. 

- Fabienne, tak? To ty chodzisz z Lucjuszem Malfoyem? - zapytała się dziewczyna, o średniej długości blond włosach i niebieskich oczach. 

- Co proszę? Nic mi nie wiadomo o naszym 'związku' - zdziwiłam się bardzo, bo przecież my tylko się pocałowaliśmy, nie oznaczało to że od razu jesteśmy razem. 

- Dziwne... Lucjusz sam rozpowiada to po szkole. - stwierdziła po chwili namysłu. - No cóż, chyba nie kłamał, prawda?

- Owszem, kłamał. Przepraszam was ale muszę coś wyjaśnić. - nie patrząc już na dwójkę, szybkim tempem pobiegłam poszukać Malfoya. Nie trwało to długo bo od razu zobaczyłam go jak znęca się nad pierwszoroczniakami ze swoimi kolegami z Domu Węża. Śmiali się w niebogłosy i chyba pierwszy raz ujrzałam jego ciemną stronę, poza jego zimnymi oczyma oczywiście. 

- Lucjusz! Musimy porozmawiać! Teraz! - oburzyłam się. To było coś okropnego. 

- Nie możesz zaczekać chwilkę? Robię coś ważnego... - blondyn zaczął się śmiać i popisywać. 

- Teraz, Malfoy! 

- No dobrze już idę, mamo! - znowu wybuchnął śmiechem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę i słyszę.  Posłałam mu karcące spojrzenie i kazałam aby szedł za mną. Po drodze, mijało nas mnóstwo ludzi i dziwnie się nam przyglądali. Udaliśmy się na zewnątrz, gdzie mogliśmy w spokoju pogadać. Robiło się powoli ciemno, co bardzo mnie cieszyło. Nie chciałam aby ktokolwiek mnie  z nim zobaczył i miał dowody na dalsze plotkowanie.

- Dlaczego rozpowiadasz wszystkim naokoło że jesteśmy parą?! - popukałam go palcem w klatkę piersiową.

- Myślałem że nasz pocałunek, to właśnie oznaczał. A zresztą, wybrałaś mnie zamiast Lupina.

- Nie rozumiem?

- Nie ważne. Nie powinnaś o tym wiedzieć. - spuścił wzrok, ale nie czułam po nim krzty wyrzutów sumienia.

- Mów do cholery!

- Lupin nie był w tobie zakochany. Znaczy się był, ale nie tak naprawdę. Wypił amortencję... Amortencję, którą sam dla ciebie przygotowałem. Chciałem abyś się we mnie zakochała. Byłem dla ciebie miły i nie używałem żadnych zaklęć na pierwszoroczniakach, ale ty tego nie wdziałaś, musiałem zadziałać inaczej. - mówił to tak po prostu, jakby nic się nie stało. To było dla mnie wielkim szokiem. Stałam jakbym zobaczyła przed sobą Dementora. 

- Nie mogę w to uwierzyć.  Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś zrobić to Remusowi? 

- Lupin wypił to przez przypadek! 

- A więc, wiedziałeś o tym, i nic mi nie powiedziałeś? Przecież widziałeś jak bardzo mi przykro że nie rozmawiamy ze sobą. - spuściłam wzrok, miałam ochotę się rozpłakać. 

- Do mnie masz pretensje? Twoi 'przyjaciele' też o tym wiedzieli. Dlatego go od ciebie odciągali, bo musieli przyrządzić miksturę, aby wszystko wróciło do normy. 

- Daj mi spokój. - spojrzałam jeszcze raz w jego zimne oczy i bez słowa udałam się nad jezioro w Zakazanym Lesie. Było ciemno ale wtedy nie miało to dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Czułam się znowu okropnie. Nikt mi nie raczył powiedzieć o tym wszystkim. Zastanawiałam się tylko czy Lily, była poinformowana. 

Siedziałam przy jeziorze. Było zupełnie cicho, tylko czasami można było usłyszeć plusk i lekkie fale na jeziorze. Wiaterek otulał moje ciało, a ja sama z bezsilności zaczęłam cicho łkać. Jak oni mogli mnie tak okłamywać? Remus jako mój przyjaciel, powinien mi o tym powiedzieć. Czego on się bał? - takie myśli gnębiły mnie cały czas odkąd dowiedziałam się prawdy. Nagle usłyszałam za moimi plecami czyjeś delikatne kroki. Odwróciłam głowę z impetem i zobaczyłam przed sobą wielkiego czarnego psa. W pierwszej chwili, nieco się przestraszyłam, nawet wyciągnęłam pośpiesznie różdżkę. Jednakże przyglądając się dłużej w oczy zwierzęcia, dostrzegłam w nim dobroć. Podeszłam do niego i pogłaskałam go łaskawie. Nawet nie zorientowałam się że oświetla nas duży, okrągły księżyc, pośród gwiazd na niebie. Była pełnia. Usłyszałam dziwne dźwięki, dochodzące z poza Zakazanego Lasu. Drgnęłam lekko, a po sekundzie przede mną stał już nie kto inny jak Syriusz Black. 

- Nawet do mnie nie podchodź! Wiedziałeś o wszystkim! - krzyknęłam w jego stronę, od razu po tym jak go ujrzałam. Moje oczy ponowie się zeszkliły. 

- Fabienne, nawet nie wiesz jak bardzo chciałem ci powiedzieć. - spojrzał na mnie głęboko. 

- Tak, ale nie mogłeś zdradzić przyjaciela. Wszystko jasne. - odparłam, wzruszając ramionami. 

- Posłuchaj. Wszystko ci wyjaśnię, jeśli tylko mi pozwolisz. - zbliżył się do mnie, i poczułam jak dreszcz przeszywa moje ciało. Nic nie odpowiedziałam, jednocześnie dając mu pozwolenie. 

- Remus wypił ten cholerny eliksir przez przypadek. Potem wybuchnął na ciebie, ale to wszystko było winą tego dziadostwa! Na początku też nie wiedzieliśmy o co chodzi. Dopiero później się skanpęliśmy. Nie chcieliśmy, żeby jeszcze coś przykrego powiedział, dlatego do czasu odtrutki musieliśmy go odsuwać od ciebie. Uwierz że to nie było łatwe. - patrzył na mnie z zakłopotaniem i wyrazami współczucia. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. 

- Ale dlaczego po tym wszystkim Remus sam mi o tym nie powiedział? 

- Wstydził się tego. Zresztą nadal się wstydzi. A wiedz, że bardzo mu na tobie zależy. Jesteś dla niego jak siostra. - spuścił wzrok, chyba trudno mu było mówić o uczuciach. 

- Muszę się z tym wszystkim przespać. Syriusz? Czy Lily o tym wiedziała? 

- Evans? Nie. - powiedział pewnie - Fabienne, lepiej wróć do Zamku. Tutaj nie jest bezpiecznie o tej porze. - stwierdził, po czym zamienił się w psa i pobiegł w stronę wyjącego Lupina, który ciężko znosił pełnię. Znowu zostawił mnie samą. Miał dziwny sposób porozumiewania się. I nie byłam pewna czy ze wszystkimi tak jest, czy tylko ze mną....

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz