„Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać."
~ Antoine de Saint - Exupéry
Po dotarciu na miejsce, wysiadłam z samochodu, a Raven już na mnie czekała. Posłała mi słaby uśmiech, a ja wzruszyłam ramionami.
— Pomogę ci. — powiedziała jej mama, kiedy chciałam zabrać walizki.
— Nie, nie trzeba.
— Jasne. — prychnęła i wręcz mi je wyrwała. Przewróciłam oczami, idąc za nią, na co Raven się zaśmiała. Moje rzeczy bezpiecznie dotarły do jej pokoju, a ja oklapłam w nim na fotel w jego kącie. Moja przyjaciółka po chwili zrobiła to samo na łóżku.
— Zacznijmy od tego, że jest trochę niezręcznie, ale przywykniemy. Nie? — spojrzała na mnie.
— Myślę, że tak... — na mojej twarzy pojawił się grymas.
— Jezu, tak mi cię żal. — podeszła do mnie i zamknęła w niedźwiedzim uścisku. Trwałyśmy w nim chyba przez jakieś pięć minut.
— Naprawdę nic nie pamiętasz? — pokiwałam przecząco głową.
— Bez jaj! — szturchnęła mnie. — To... Dziwne.
— Tak trochę. Trochę bardzo. — przyznałam.
— W każdym razie, stałam sobie z Colinem i Luke przyszedł i dał mi to — podała mi moją kokardę — pytając, co ty robiłaś, czy coś takiego i usłyszeliśmy jakieś piski, więc zeszliśmy do ogrodu, a ty chciałaś chyba kąpać się nago. — powiedziała na jednym wdechu. — A potem zabrałam cię do spania, bo byłaś mega narąbana. — rozłożyła ręce.
— Czekaj co? Wcześniej mi powiedziałaś, że nie oddałaś mi kokardki, bo nie mogłaś mnie znaleźć?
— Serio? Może powiedziałam tak, bo nie chciało mi się tłumaczyć. — uśmiechnęła się niewinnie.
— Boże, co za wstyd. — ukryłam twarz w dłoniach.
— Eee tam! — machnęła lekceważąco ręką. — To normalka na imprezach.
— Serio? — spojrzałam na nią zirytowana. — Nie dla mnie. Co sobie ludzie pomyślą...
— Nikt o tym nie będzie pamiętał. — położyła dłoń na moim ramieniu.
— Mam nadzieję. — jęknęłam.
* * *
— Raven, na litość boską, jedz szybciej! — krzyknęła na nią jej mama, kręcąc głową.
— Jezu... — odłożyła łyżkę z hukiem. — Jakoś wcześniej nie miałaś z tym problemu.
— Nie denerwuj mnie.
— Masz dzisiaj klienta?
— Raven.
— Mamo.
— Idźcie już. — wypędziła nas ścierką. Rozbawione wyszłyśmy na zewnątrz.
— Nie martw się, dziś rano mieli trening, więc nas nie zaczepi, ale nie wiem jak z innymi dniami. — miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Ostatnie co chciałam aby się wydarzyło, to zjawienie się Lucasa.
Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, ponieważ moja twarz nadal była w złym stanie, ale przyzwyczaiłam się do tych spojrzeń. Na progu szkoły czekała już Charlotte.
— No witam, witam. — przytuliła mnie, a potem Raven. — Twój Ken czeka na górze. — rzuciła do Raven, a ona wywróciła oczami i poszła w wyznaczone miejsce.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*