„Twoja miłość winna się dostosować do potrzeb innych ludzi, a nie twoich."
~ bł. Josemaria Escriva
Właśnie mieli ogłaszać wyniki z konkursu na królową i króla balu. Gdzieś w głębi duszy, każda dziewczyna chciałaby wygrać i zatańczyć z jakimś przystojniakiem. Nie możemy się oszukiwać mówiąc, że nie. Przecież to jeden z najpiękniejszych momentów, jaki następuję w naszym życiu, jeżeli jest się tą szczęściarą. Stałam razem z Charlotte, która ściskała mnie za rękę tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz mi ją zgniecie. Z drugiej strony stała znudzona Raven. Nie obchodziło jej nigdy zbytnio kto wygrywa, ona robiła tylko zdjęcia.— Królową balu zostaje... Erica McConay!
— Serio...? — Lottie mnie puściła, a potem ukryła twarz w zagłębieniu szyi Blake'a. Wszyscy zaczęli bić brawo, a ona wyszła na scenę uśmiechnięta, niczym koń w czerwono krwistej sukience i odebrała koronę. Sophie, która ją wręczała, również nie emanowała radością.
— Królem natomiast... Colin Anderson!
— Jeeej! — udał zachwyt i poszedł na scenę rzucając Raven spojrzenie typu „why?". Dziewczyna się zaśmiała i nadal robiła zdjęcia.
— Rzygać mi się chcę, jak na to patrzę. — skomentowała Lottie.
— Dla mnie wygrałaś już dawno. — powiedział Blake. Było to tak cholernie słodkie, że dostawałam cukrzycy. Kiedy nasza królewska para zeszła ze sceny, na parkiecie znowu zrobił się tłum i znowu wszyscy tańczyli taniec, który zwany był „pingwinem".
— Teraz jesteś wolna? — pojawił się przy mnie Tobias. Szczerze jego natarczywość zaczynała mnie niesamowicie denerwować.
— Nie rozumiesz, że ja nie chcę mieć więcej z tobą do czynienia? — zapytałam zrezygnowana.
— Śmieszysz mnie. Niby tak go kochasz, a kogo pierwszego pocałowałaś? Nie wypieraj się, że nic do mnie nie czujesz. Wiem doskonale, że chciałabyś to powtórzyć... — dotknął mojej twarzy, a ja odskoczyłam.
— Owszem. — uniosłam głowę, aby pokazać swoją pewność siebie. — Ale nie z tobą. — wycedziłam przez zęby i zaczęłam się oddalać, ale on złapał mnie za nadgarstek. — Puść mnie, Boże! — wrzasnęłam na niego.
— Jeśli podarujesz mi taniec, to się odczepię.
— Ale ja nie chcę z tobą tańczyć, debilu! — irytował mnie. Bardzo.
Luke, gdzie ty jesteś?
— Udowodnij. — założył ręce na krzyż. — Udowodnij mi, że nic dla ciebie nie znaczę! — i wtedy zobaczyłam tę ciemną czuprynę. Nabrałam powietrza do ust i skierowałam się w stronę swojego partnera.
— Właśnie cię szuk... — przerwałam mu pocałunkiem. Nie chciałam żeby nasz pierwszy tak wyglądał, ale działałam pod wpływem emocji. Na początku był zdezorientowany, ale potem przyciągnął mnie do siebie i przejął inicjatywę. Wplotłam jedną rękę w jego włosy, a drugą opierałam na jego ramieniu. Usta Lucasa były słone i smakowały trochę jabłkami, pewnie przez poncz, ale nie przeszkadzało mi to. Tak długo czekałam aż mnie pocałuje, więc zrobiłam to sama, jednocześnie dając Tobiasowi do zrozumienia, że moje serce jest już zajęte. Zaczęłam się zastanawiać, czy ten pocałunek coś dla niego znaczył, czy całował tak każdą inną dziewczynę. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, nie mogłam złapać oddechu. Patrzył na mnie, jak na jakąś nadprzyrodzoną istotę.
— A to za co? — zapytał nieco speszony.
— N-nie wiem... — spuściłam głowę w dół. Splotłam palce za plecami i udawałam, że interesuje mnie mój but. Tę niezręczną chwilę przerwał dźwięk przychodzącego SMS-a i do mnie i do niego, a także do wszystkich innych ludzi.
Colin:
Impreza przełożona na 21!
Zablokowałam telefon i schowałam go do kopertówki.
— Lily! Chodź szybko! — zawołała mnie Raven. — Pośpiesz się!
— Idź. — powiedział Lucas ledwo słyszalnie. Nie chciałam, ale musiałam go opuścić. Kiedy dobiegłam do przyjaciółki, ta pociągnęła mnie do toalety.
— Patrz! — stała tam Charlotte z rozerwanym dołem sukienki.
— Jak ty to zrobiłaś? — czasami nie rozumiałam, jak można być zdolnym do takich rzeczy.
— Zahaczyłam o coś... Pomóż! — wydarła się na mnie.
— Co mam niby zrobić? Wyczarować ci nową?
— Nie wiem, jesteś mądra, dasz radę. — jęknęła.
— Nie jestem teraz w stanie myśleć, przed chwilą całowałam się z Lucasem, daj mi się uspokoić. — złapałam się za głowę.
— CO?! — Raven i Lottie zrobiły duże oczy.
— No tak. — wzruszyłam ramionami. Wyjęłam z kopertówki pilnik.
— Po pierwsze, jak do tego doszło, a po drugie, co ty zamierzasz zrobić? — zapytała wystraszona, kiedy ja zręcznie szarpałam materiał.
— Podeszłam do niego i go pocałowałam. — wyjaśniłam najprościej jak się dało. — A teraz się pośpieszmy, bo za pół godziny jest impreza. — stuknęłam w zegarek.
* * *
— Całowałaś się z Lukiem.
— Ile razy to jeszcze powtórzysz? — skarciłam przyjaciółkę.
— Po prostu nie mogę sobie tego wbić do głowy. — potrząsnęła głową. — Idę się schlać. Na trzeźwo tego nie pojmę. — i poszła. Nie miałam ochoty imprezować. Zapach alkoholu i dym papierosowy dzisiejszej nocy strasznie mnie drażnił. Zabrałam torebkę i pokierowałam się do wyjścia, w trakcie pisząc do dziewczyn, że idę do domu. Kiedy już szarpnęłam za klamkę, ktoś zamknął drzwi z powrotem.
— Hej! — uniosłam wzrok.
— Dokąd idziesz? — zapytał Luke trochę zachrypnięty.
— Do domu. — odparłam zmęczonym głosem.
— Dlaczego? — jego brew wyskoczyła w górę.
— Nie mam dziś ochoty na imprezę, ten hałas... — machnęłam lekceważąco ręką i otwarłam drzwi ponowie, po czym wyszłam, a on razem ze mną.
— W takim razie cię odwiozę. — ściągnął marynarkę i zarzucił mi ją na plecy, za co byłam mu wdzięczna. W ciszy wsiedliśmy do samochodu. Byłam pod wrażeniem, że ten chłopak niczego nie wypił. Czy robił to dla mnie? Miałam taką nadzieję. Było mi trochę niedobrze, ale wytrzymałam do końca jazdy. Co prawda nie chciałam wcale opuszczać Lucasa ponieważ przebywając w jego towarzystwie czuję się cudownie. Oddałabym tyle, ile bym mogła, aby spędzać z nim więcej i więcej czasu. Kiedy się zatrzymał, nie odblokował mi drzwi. Nie wiedziałam czy zapomniał czy zrobił to specjalnie, ale patrzył przed siebie, a twarz opierał o rękę. Wyglądał jakby czekał aż wyjdę i będzie mógł wrócić na imprezę.
Może wkurzyłam go tym pocałunkiem? Nie wyglądało na to. Nienawidzę kiedy między nami jest tak niezręcznie.
— Luke? — odwrócił się w moją stronę. — Drzwi. — powiedziałam cicho. Otworzył usta, ale po chwili je zamknął, po czym znów otworzył i powiedział:
— Nie mogę cię teraz wypuścić.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*