Rozdział 19

2.4K 176 25
                                    

  „Drzewo, którego nie możesz objąć ramionami, było kiedyś małym nasionkiem. Stumilowa podróż zaczyna się od jednego małego kroku."

Lao-Tse  

— Zaprosił cię? — zdziwiła się Raven, ale wiedziałam, że się cieszy.

— No tak. — odparłam z uśmiechem.

— Co mu odpowiedziałaś? — przybliżyła się do mnie.

— No... że powiem mu, kiedy indziej.

— Lily! — rzuciła we mnie poduszką. Siedziałyśmy w jej pokoju. — Czemu się od razu nie zgodziłaś?

— Ależ ja się zgodziłam, ale jeszcze mu o tym nie powiedziałam. — powiedziałam wyniośle, a ona uniosła jedną brew.

— Nigdy was nie ogarnę. Charlotte robi to samo. — pokręciła głową z niedowierzania.

— Nie chcę żeby pomyślał, że jestem na jego skinienie.

— A nie jesteś? — ale na to już nie miałam odzywki. Wzruszyłam tylko ramionami i podrapałam się w kolano.

— Nic na to nie poradzę, że się zakochałam. — westchnęłam. Wiedziałam, że pakuję się w taki kabaret, że szkoda słów, ale ktoś kiedyś powiedział, że człowiek z miłości głupieje. Moje racjonalne myślenie kończy się, kiedy Luke mnie tylko dotknie.

— Pytanie tylko, czy on to zauważył. — rzuciła mi dziwne spojrzenie, jakby się czegoś bała.

— Jeżeli tak, czekam więc aż mi coś powie, a jeżeli nie, ja to zrobię.

— O nie, nie. On musi to zrobić. Jeśli mu na tobie zależy i myśli o tobie w poważny sposób — zrobi to sam. — założyła ręce na krzyż. — Zmieniając temat. Po co poszliście do dyrektora?

— O ten nasz niby „seks". — nakreśliłam w powietrzu cudzysłów palcami.

— Serio? I co? — położyła się na łóżku wyraźnie znudzona.

— Nic. Karę nam cofnięto, dziś sprzątaliśmy jeszcze, bo tak sobie zażyczył dyrektor, ale mojemu ojcu odwaliło. — prychnęłam.

— Byli tam twoi rodzicie?! — podniosła się gwałtownie.

— Jego też.

— Nieźle. — zrobiła duże oczy. — Co twój tatuś zrobił?

— Chciał mnie uderzyć.

— CO?! — krzyknęła na cały dom, a potem zakryła usta dłonią i cicho zaśmiała.

— Tak, ale Lucas kazał mu wyjść, więc wyszedł. — gestykulowałam rękami.

— Nie jestem głucha, nie musisz przekazywać mi wiadomości na migi. — zbeształa mnie widząc co robię. — Wooow. — uśmiechnęła się szeroko. — Tego się po nim nie spodziewałam. TAK TRZYMAJ LUKE! — wydarła się w stronę otwartego okna. Klepnęłam się otwartą dłonią w czoło i zaczęłam śmiać.

— Więc co zamierzasz ubrać na ten bal? — zapytała znikąd.

— Jeszce nie wiem. On jest za trzy tygodnie. A ty?

— Wybiorę kreację pewnie w ten sam dzień. — odparła stanowczo.

Cała Raven.

* * *

Nie mam bladego pojęcia, co z ludźmi w tej szkole jest nie tak, ale każdy ma totalnie wywalone na to, co się dzieję, i co się do nich mówi. Od godziny chodzę z Sophie i Charlotte po klasach, ogłaszając jak będzie przebiegał bal i inne sprawy z tym związane, ale i tak większość osób pięć razy pyta się o rzeczy, które mówiłyśmy na samym wstępie.

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz