„Drzewo, którego nie możesz objąć ramionami, było kiedyś małym nasionkiem. Stumilowa podróż zaczyna się od jednego małego kroku."
~ Lao-Tse— Zaprosił cię? — zdziwiła się Raven, ale wiedziałam, że się cieszy.
— No tak. — odparłam z uśmiechem.
— Co mu odpowiedziałaś? — przybliżyła się do mnie.
— No... że powiem mu, kiedy indziej.
— Lily! — rzuciła we mnie poduszką. Siedziałyśmy w jej pokoju. — Czemu się od razu nie zgodziłaś?
— Ależ ja się zgodziłam, ale jeszcze mu o tym nie powiedziałam. — powiedziałam wyniośle, a ona uniosła jedną brew.
— Nigdy was nie ogarnę. Charlotte robi to samo. — pokręciła głową z niedowierzania.
— Nie chcę żeby pomyślał, że jestem na jego skinienie.
— A nie jesteś? — ale na to już nie miałam odzywki. Wzruszyłam tylko ramionami i podrapałam się w kolano.
— Nic na to nie poradzę, że się zakochałam. — westchnęłam. Wiedziałam, że pakuję się w taki kabaret, że szkoda słów, ale ktoś kiedyś powiedział, że człowiek z miłości głupieje. Moje racjonalne myślenie kończy się, kiedy Luke mnie tylko dotknie.
— Pytanie tylko, czy on to zauważył. — rzuciła mi dziwne spojrzenie, jakby się czegoś bała.
— Jeżeli tak, czekam więc aż mi coś powie, a jeżeli nie, ja to zrobię.
— O nie, nie. On musi to zrobić. Jeśli mu na tobie zależy i myśli o tobie w poważny sposób — zrobi to sam. — założyła ręce na krzyż. — Zmieniając temat. Po co poszliście do dyrektora?
— O ten nasz niby „seks". — nakreśliłam w powietrzu cudzysłów palcami.
— Serio? I co? — położyła się na łóżku wyraźnie znudzona.
— Nic. Karę nam cofnięto, dziś sprzątaliśmy jeszcze, bo tak sobie zażyczył dyrektor, ale mojemu ojcu odwaliło. — prychnęłam.
— Byli tam twoi rodzicie?! — podniosła się gwałtownie.
— Jego też.
— Nieźle. — zrobiła duże oczy. — Co twój tatuś zrobił?
— Chciał mnie uderzyć.
— CO?! — krzyknęła na cały dom, a potem zakryła usta dłonią i cicho zaśmiała.
— Tak, ale Lucas kazał mu wyjść, więc wyszedł. — gestykulowałam rękami.
— Nie jestem głucha, nie musisz przekazywać mi wiadomości na migi. — zbeształa mnie widząc co robię. — Wooow. — uśmiechnęła się szeroko. — Tego się po nim nie spodziewałam. TAK TRZYMAJ LUKE! — wydarła się w stronę otwartego okna. Klepnęłam się otwartą dłonią w czoło i zaczęłam śmiać.
— Więc co zamierzasz ubrać na ten bal? — zapytała znikąd.
— Jeszce nie wiem. On jest za trzy tygodnie. A ty?
— Wybiorę kreację pewnie w ten sam dzień. — odparła stanowczo.
Cała Raven.
* * *
Nie mam bladego pojęcia, co z ludźmi w tej szkole jest nie tak, ale każdy ma totalnie wywalone na to, co się dzieję, i co się do nich mówi. Od godziny chodzę z Sophie i Charlotte po klasach, ogłaszając jak będzie przebiegał bal i inne sprawy z tym związane, ale i tak większość osób pięć razy pyta się o rzeczy, które mówiłyśmy na samym wstępie.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*