„Nie buduj zamku podejrzeń na jednym słowie."~ Umebrto Eco
Szłam szybkim krokiem, co chwilę poprawiając pasek od torby. Byłam niesamowicie wkurzona na Raven. Odkąd zaczęła chodzić z Colinem, imprezy to dla niej codzienność. To nie jest jego wina, wiedziałam o tym, ale... Ona taka nie była, a może była, tylko ja tego wcześniej nie dostrzegałam? Być może jestem teraz przewrażliwiona przez to, co się u mnie dzieje?
Zobaczyłam mój ukochany budynek i weszłam do środka. Wykonałam znak krzyża, po czym pocałowałam medalik i stanęłam w kolejce do spowiedzi. Nie musiałam długo czekać na swoją kolej. Mimo, że tutaj praktykowana jest jedynie spowiedź powszechna był jeden człowiek, który zawsze wszystkich wysłuchiwał.
— Wybacz mi Boże, bo zgrzeszyłam. —szepnęłam.
* * *
Kiedy wracałam, mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go i odebrałam.
— Halo?! Matko kochana, Lily gdzie ty jesteś? — usłyszałam zmartwiony głos przyjaciółki.
— Idę do domu. — uspokoiłam ją. — Byłam w kościele.
— Słuchaj, przepraszam... Powinnam była ci powiedzieć, ale...
— Nie. — przerwałam jej. — To ja przepraszam, niepotrzebnie tak wybuchnęłam. Rozumiem to, jesteście młodzi i tak dalej, serio.
— Lil...
— Okay, naprawdę. To twoje życie, twoje decyzje. Po prostu się zdenerwowałam, bo w piątek jest test z chemii. — westchnęłam. — Poradzę sobie.
— Ulżyło mi. Swoją drogą, nie masz pojęcia ile musiałam wytłumaczyć po twoim tekście.
— Ojej, Colin zły, że mu nie powiedziałaś? — udawałam współczujący głos.
— Żebyś wiedziała, jak bardzo. — syknęła z oburzeniem. — Zabolało go, że nie wie wcześniej od Lucasa.
— Oh, on też się faktycznie dowiedział dawno temu. — prychnęłam. — A Charlotte?
— Olała to.
— Fajnie.
— Powiedziała tylko, że dla ciebie to lepiej.
— Cóż za empatia. — przewróciłam oczami. — Dobra kończę.
— Pa. — rozłączyłam się i szłam dalej. Po pewnym czasie znajdowałam się już na ulicy, na której mieścił się mój nowy dom. Spojrzałam na zegarek i doznałam szoku. Była trzecia, czyli lekcje skończyliśmy godzinę temu.
Nieźle Lily, długo w tym kościele siedziałaś.
— Hej, wszystko w porządku?! — zapytał mnie bardzo znajomy głos. Odwróciłam się w kierunku Luke'a, który pucował samochód.
— Tak! — odkrzyknęłam. Wolałam nie pytać, po co mu teraz auto. Niestety odpowiedź sama przyszła. A raczej wyleciała z jego domu. Sophie wychodząc potknęła się i wywróciła. Normalnie byłabym zmartwiona i pomogła czy coś w tym stylu, ale wtedy obchodziło mnie tylko i wyłącznie to, co ona u niego, do diabła, robiła? Gorzej; co ona robiła z nim? Co mogła robić. Pieprzyła się z nim.
Boże Lily, o czym ty myślisz.
Naładowana zazdrością, otwrzyłam drzwi z impetem.
— Co ona tam robi? — zapytała Raven, paraliżując mnie wzrokiem, jakby to była moja wina.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*