„Życie byłoby znacznie prostsze, gdyby nasze rozmowy można było przewijać lub kasować jak nagrania na kasetach wideo albo odwoływać jak zeznania na sali sądowej."
~ Sophie Kinsella
Gdyby nie Charlotte, która wsadziła mi stopę w buzię, nie obudziłabym się tak wcześnie, ale cóż, niektórzy nie kontrolują swoich kończyn. Ubrałam się i wyszłam z namiotu, po czym rozglądnęłam się, przysłaniając oczy ręką, ponieważ światło nadal mnie raziło.
— Panna Olson już wstała? — zdziwił się Robinson. — To wspaniale, że jesteś rannym ptaszkiem. Możesz iść po drewno! — uśmiechnął się serdecznie, a ja westchnęłam ciężko i skierowałam się w głąb lasu. Zauważyłam kilka patyków przy jednej z sosen, więc przykucnęłam i zaczęłam je zbierać. Przypadkiem byłam świadkiem jakiejś rozmowy, ale nie byłam pewna kto mówi.
— Nie wierzę ci. Za każdym razem robisz to samo, kłamiesz i kłamiesz! — ten głos należał absolutnie do dziewczyny.
— Nic nie zrobiłem. Jak mam ci to udowodnić?!
— Przestań sypiać z kim popadnie! — krzyknęła dziewczyna i odeszła od niego, niestety zauważając mnie. Spojrzała na mnie wrogo, tupnęła nogą i poszła dalej. Z obojętnym nastrojem wróciłam do paleniska i rzuciłam drewno niechlujnie na stos.
— Mogłabyś to ułożyć? — skarciła mnie Dunbar. Pomyliłam się mówiąc, że jadą sami fajni nauczyciele. Ona z całą pewnością nie jest fajna.
— Pomogę ci. — zaoferował się Colin.
— Jaki masz w tym interes?
— Rozmawiałem z Lucasem w autokarze, ale to już wiesz. — przeciągnął się. — Myślę, że wiesz też jaki Luke jest, ale w środku nadal drzemie w nim stary Luke. Mam nawet dobrą wiadomość. Chciałbym ci powiedzieć, że nie będę ingerował w to, co on z tobą zrobi, ani co zrobisz ty, ponieważ nie mówił o tobie w sposób poważny i chcę cię tylko ostrzec. — wzruszył ramionami.
— Przed cz-czym? — zawahałam się.
— Przed nim. — przeszył mnie wzrokiem. — Nadal wierzę, że nie będzie traktował cię jak zabawki, ale Luke, to niestety Luke. Nie zdziw się, jeżeli po tym jak się z tobą prześpi, po prostu zacznie cię olewać.
— Faktycznie dobra wiadomość. — powiedziałam sama do siebie.
— Mówię tylko jak jest.
— Mówisz tak, jakbyś nie chciał żebym cokolwiek z nim robiła. Colin, ludzie się zmieniają.
— Już raz się zmienił, zobacz na co. — skinął głową w lewo, a kiedy tam spojrzałam, zobaczyłam omawianego chłopaka z tą dziewczyną, która wcześniej kłóciła się za krzakami. Całował ją. Nie, oni wchodzili sobie językami do gardeł. Poczułam ukłucie bólu i zazdrości w sercu, jednak nadal wierzyłam, że mam jakieś szanse. Nawet jeśli miałby mnie potem zbywać, wolę to, niż nie dostać nic.
— Pozwól, że sama zdecyduję, czy jest w nim potencjał. — posłałam Colinowi sztuczny uśmiech, a on pokręcił głową.
— Ale się wyspałam! — oznajmiła Charlotte. — Co to za miny? — przeskanowała nas wzrokiem. — Drama... — powiedziała, teatralnie upadając na kłodę.
— Muszę z kimś porozmawiać. — stwierdziłam.
— Obecny. — Luke do nas podszedł. Spojrzałam na niego z tęsknotą, na co się zmieszał.
— Nie z tobą. — wstałam otrzepując się z liści i innych cząstek ściółki leśnej, po czym poszłam do Raven. Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że jest w namiocie i ma czas. Opowiedziałam jej wszystko, co wydarzyło się w rozmowie z jej chłopakiem oraz o tym, jak moja mama do mnie zadzwoniła.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*