Rozdział 28

2.2K 197 39
                                    

„Drzewo złamane przez życie puszcza boczne pędy."

~  Marek Łukaszewicz 




Westchnął ciężko, a potem wyrwał mi telefon z rąk. Protestowałam, ale to na nic. Odłożył go w nieznane mi miejsce, więc fuknęłam obrażona. 

— To się leczy. — zauważył. — Uzależniłaś się. — pogroził palcem.

— Po prostu uważam, że tam są interesujące rzeczy. — wyjaśniłam piskliwym głosem, przez co miałam ochotę zacząć się śmiać.

— Uważasz, że jestem mało interesujący? — zapytał z przekąsem. — Dobra, zrozumiałem. Chcesz kolejną karę.

— CO?! — odskoczyłam jak oparzona. — Nie!

— Chcesz. — uśmiechnął się łobuzersko, powoli się do mnie przybliżając.

— Luke, nie mam ochoty... — przejechał palcami po moim udzie, co śledziłam wzrokiem. — Przestań! — pacnęłam go. Przewrócił rozbawiony oczami.

— Dobrze, już dobrze. — uniósł ręce w geście obronnym, oddalając się ode mnie. — Więc co robimy?

— Ugh. — jęknęłam. — Jesteś irytujący. Powiedziałeś, że jesteś zmęczony.

— Może tak, ale on niekoniecznie. — spojrzał na swoje krocze. Klepnęłam się w czoło otwartą dłonią, a on się zaśmiał.

— Idę się umyć. — zakomunikowałam i wstałam błyskawicznie z łóżka.

— Mogę z tobą?— rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Wyszłam trzaskając drzwiami.

* * *

Kiedy wróciłam ubrana w moją słodziuchną piżamkę w małpki, Lucas leżał i sprawdzał coś w telefonie. I kto tu jest uzależniony? Pokręciłam głową i zajęłam się rozczesywaniem włosów. Zajęło mi to dłuższą chwilę, gdyż moje mokre włosy kontra szczotka, to jakieś MMA czy KSW. Dopiero kiedy się odwróciłam, zauważyłam jak chłopak na mnie patrzy.

— Zgasisz? — wskazałam palcem na lampkę, która znajdowała się po jego stronie, ale ani drgnął. Podeszłam więc tam sama, ale kiedy chciałam go wyręczyć, złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale on tylko pociągnął mnie za dłoń tak, że opierałam się nad nim. Nie miałam wyboru, bo gdybym upadła, to prosto na niego. Drugą ręką powolnym ruchem wyłączył światło. Czułam na sobie jego oddech i ten wzrok, którym obdarował mnie wtedy w samochodzie. Nie bardzo wiedziałam co robić, więc po prostu usiadłam na nim okrakiem, a potem nachyliłam się nad jego twarzą, patrząc na jego usta. Nasze twarzy dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a ja zapragnęłam aby ich nie było, nie było przestrzeni między nami. On chyba pomyślał o tym samym, ponieważ przycisnął swoje wargi do moich, a ja poczułam jak całe moje ciało drży pod wpływem tego pocałunku i jego dłoni błądzących po moich plecach. Jęknęłam cicho, kiedy przygryzł moją skórę na szyi. Wplotłam ręce w jego czarne fale i znowu złączyłam nasze usta. Tym razem całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli robić to ostatni raz. Pożądanie, intymność, a jednocześnie tęsknota. Podniósł się gwałtownie razem ze mną i spojrzał mi w oczy. Musnął kciukiem mój policzek, a potem usta.

— Jesteś tego pewna? — zapytał szeptem. Pokiwałam twierdząco głową, a on na ten znak zdjął z siebie koszulkę.

— Na pewno? — złapał za koniec mojej.

— Jestem tego pewna bardziej, niż piątki z matmy. — zaśmiał się zadowolony, a potem zrzucił ze mnie ubranie. Obrócił nas tak, że teraz to ja byłam na dole.

— Widzisz. — szepnął przysuwając się do mojego ucha. — Ja jestem twoim rycerzem. — potem znowu mnie pocałował. I znowu, i znowu i jeszcze kilka razy, ale nie tylko w usta i nie tylko się całowaliśmy.

* * *

Obudziłam się, łudząc się, że chłopak będzie leżał obok, ale cóż, treningi są ważne. Zwłaszcza jeżeli kapitanem jest twój najlepszy przyjaciel. Przeciągnęłam się ospale i poszłam się ubrać, ogarnąć w łazience, a potem zeszłam na dół. Wzięłam miskę, płatki, mleko i łyżkę a następnie zaczęłam spożywać moje śniadanie. Wkrótce na dół zeszła Raven. Trzymała dłoń przy czole.

— Ał... — jęknęła, nalewając sobie wody do szklanki.

— Kac morderca. — wzruszyłam ramionami.

— Nawet nie wypiłam tak dużo. — mruknęła. — Nie wiem, po czym mnie tak głowa boli.

— Jadłaś coś przed imprezą? — zapytałam wiedząc, że nic.

— Banana? — uśmiechnęła się słabo, a potem zmarszczyła czoło. — O mój Boże. — zakryła usta dłonią. — NIE JESTEŚ JUŻ DZIEWICĄ! — wydarła się na cały dom.

— Ciszej! Na litość boską... — przewróciłam oczami.

— LILY NIE JEST DZIEWICĄ! LILY NIE JEST DZIEWICĄ! — zaczęła skakać wokół wyspy kuchennej.

— CZY TO AŻ TAK DZIWNE!? — chciałam ją przekrzyczeć.

— Nie! — podbiegła do mnie i złapała mnie za ręce. — To wspaniałe. Nie mogę w to uwierzyć. — uśmiech nie schodził jej z twarzy. — Jak było?

— No jak. Normalnie. — wzięłam się za dokańczanie płatków.

— No, ale dziewczyno! — usiadła naprzeciwko mnie. — Lucas jest raczej doświadczony więc... — poruszyła zabawnie brwiami.

— Nie będę opowiadać, co robiliśmy Raven, to mega niekomfortowe. — spiorunowałam ja wzrokiem.

— Ja ci opowiedziałam. — założyła ręce na krzyż.

— Ale ja się o to nie prosiłam. — pokazałam jej język.

— Poczekaj, aż Charlotte się dowie. — dotknęła mnie palcem w klatkę piersiową. — Chodźmy już.

— No już, daj mi zjeść do końca! — dziewczyna zabrała klucze i skierowała się do drzwi.

— Pośpiesz się! — zawołała i wyszła, a ja w pośpiechu umyłam naczynie, w którym miałam śniadanie i zabrałam torbę, a potem dołączyłam do mojej przyjaciółki.

— Znowu nic nie jadłaś. — zauważyłam, kiedy zamykała drzwi.

— Lily, na kacu nigdy nie jem. — wymamrotała.

Do szkoły doszłyśmy w ciszy.

Na jej progu czekała już Lottie, a wyraz jej twarzy był bardzo dziwny. Podeszła do mnie i zaczęła dotykać moich włosów, po czym zaczęła krzyczeć tak samo, jak Raven w kuchni. Klepnęłam się w czoło i zaśmiałam pod nosem.

— Ty tak na serio?

— Mhm. — posłałam jej uśmiech.

— Cześć... — doszedł do nas Colin i zmierzył mnie wzrokiem.

— Nie krzycz! — ostrzegłam go dłonią.

— Nie zamierzam. — roześmiał się. — Dlatego Luke cały w skowronkach. — pokiwał głową na znak zrozumienia.

* * *

Na angielskim pierwszy raz tego dnia zobaczyła Lucasa. Siedział ławkę obok i mimo, że ciągle szturchałam go nogą, on w ogóle nie reagował. Nawet ani razu na mnie nie spojrzał, ani się do mnie nie odezwał. Miał mnie gdzieś.

A to bolało bardziej, niż krzywdy wyrządzone przez mojego ojca. 



Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz