„Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny."
~ Ernest Hemingway
— Kim chcesz zostać? — kompletnie wybił mnie z romantycznej atmosfery.— Myślałam nad klasztorem. — spojrzałam na jego minę. Była bezcenna. — Wiesz, zakonnice, pomoc dzieciom i te sprawy. — wzruszyłam ramionami. — Żartuję oczywiście. — dodałam, a on wyraźnie poczuł ulgę. Przybiłam sobie mentalną piątkę.
— Więc kim? — ponaglił.
— Jeszcze nie wiem. — jęknęłam. — Kompletnie nie mam pojęcia.
— Nie robisz nic, co dałoby ci przyszłość? Jakieś zainteresowania, czy coś w ten deseń? — odsunął z czoła swoje czarne fale i wgapił się we mnie.
— Luke, jestem nudna. Ja nic nie robię. — prychnęłam smutno.
— Hej, nie jesteś nudna. — szturchnął mnie stopą w kolano, przez co się uśmiechnęłam.
— Dobra, niech ci będzie. A ty? Kim chcesz zostać?
— Miałem nadzieję, że nie zapytasz. — zaśmiał się. — Wszyscy myślą, że będę lekarzem, czy coś w tym stylu. — teraz patrzył w jakiś punkt na ścianie. Odwróciłam więc głowę, aby zobaczyć o co chodzi. Nic tam nie było. Zmieszałam się.
— A ja... ja po prostu chcę pozostać w branży. — odwróciłam gwałtownie głowę, nie wiedząc o co chodzi. — Wszystkie zdjęcia, które robi Raven, trafiają do mnie. Obrabiam je, ale to nie jest jedyna część moich zajęć. Grafika komputerowa. Nie psycholog, chirurg czy gość od konserw i dżemów — zaśmiałam się. — Tylko grafik.
— Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Zastanawiam się, dlaczego Raven nigdy mi o tobie nie mówiła mimo, że znam ją od urodzenia. — przyznałam.
— Ja też nie opowiadałem jej o Colinie. — oznajmił. Zapadła dłuższa cisza, którą przerwał Lucas.
— Tak teraz patrząc, gdybyś nie zaczęła chodzić z Colinem, pewnie nigdy byśmy się nie poznali.
— Może kiedyś. — powiedziałam odchylając głowę w tył. Mój związek z Colinem to największa głupota jaką popełniłam, jeżeli chodzi o relacje z rówieśnikami. Do tej pory nie wiem jak mogłam być taka ślepa.
— Co sobie o mnie pomyślałaś, kiedy pierwszy raz zamieniliśmy słowo? — zmienił pozycję. Teraz leżał na plecach i patrzył w sufit.
— Szczerze...?
— Mhm. — zamruczał.
— Że jesteś trochę... Znaczy twoje szare komórki nie funkcjonują tak jak powinny. Że jest z ciebie śmieszek. Że masz fajne włosy. — uśmiechnęłam się razem z nim. — I, że jesteś zakochany w Raven, ale nie chcesz jej tego mówić. Przez pewien czas myślałam, że będziecie razem.
— Nigdy. — powiedział z obrzydzeniem.
— A ty o mnie? — to było dobre pytanie. Chciałam się dowiedzieć i skorzystać z tej szczerości, którą mnie dzisiaj obdarowuje.
— Woah. — zagwizdał. — „Zajebista laska, skoro przyjaźni się z Kasie, to też będzie łatwa i trochę głupia." Dokładnie tak sobie pomyślałem. — zabolało. — Ale kiedy zacząłem spędzać z tobą więcej czasu, szybko zmieniłem zdanie. Znaczy... Nadal jesteś zajebistą laską. — ostatnie dwa słowa powiedział tak zmysłowo, że byłam gotowa zrzucić z siebie ciuchy. — Skoro już wkraczamy w takie pytania, to... O kim mówiłaś wtedy, kiedy się pokłóciliśmy?
— Naprawdę się nie domyśliłeś? — byłam zaskoczona. Luke zwykle jarzy takie rzeczy.
— Nie jestem pewien. — przyznał.
— Lucas, to byłeś ty. — nie straciłam pewności siebie, kiedy to mówiłam.
— Pojęcia nie masz jak się teraz czuję. — modliłam się, aby się nie przekręcał i nie patrzył na mnie. To by sprawiło, żebym się rozpłynęła.
— Czyżbym cię uraziła? — droczyłam się.
— Chyba kpisz. — parsknął śmiechem.
— Żałujesz, że Colin cię wtedy zawołał? Na imprezie? — sama nie wiem dlaczego o to zapytałam, skoro to wydarzyło się już dawno.
— Cholernie. — zrobił przerwę. — Zdradzę ci sekret. — szepnął. — Ja to pamiętam. — podniósł się i puścił mi oczko. Mnie znowu oblały rumieńce. Mimo, że pytania nie były zwykłe, a raczej krępujące, nie czułam tego. Rozmawiało mi się swobodnie i przyjemnie. Coraz bardziej byłam pewna, że z tego coś będzie.
— Chciałaś żebym to zrobił? — przygryzł wargę.
— Nie będę kłamać. Chciałam. — uśmiechnęłam się lekko. — Zacznijmy od tego, która dziewczyna nie chciałaby się z tobą całować.
— Znajdą się takie. — burknął jakby niezadowolony.
— Czy kiedykolwiek myślałeś o mnie w inny sposób? Ten bardziej... intymny? — mimowolnie miałam jakiś niekontrolowany zaciesz na twarzy.
— Pewnie, że tak. — przeszył mnie wzrokiem. — Czy kiedykolwiek się masturbowałaś?
— Co to za pytanie? — zapytałam rozbawiona.
— No co! Jestem ciekaw. Tylko dlatego, że żyjesz tak pobożnie. — rozłożył ręce w geście obronnym.
— Oczywiście, że to robiłam. A ty, robiłeś to myśląc o mnie?
— Dokąd to zmierza. — zaczął się śmiać. — Tak. I uważam, że to normalne, kiedy chłopak robi sobie dobrze, myśląc o ładnej dziewczynie. — podrapał się w kark, a ja poczułam satysfakcję. — Jak to robiłaś? Szczegółowo.
— O nie, nie. — pogroziłam palcem. — Nie odpowiem na to! — położyłam się na poduszce próbując ukryć szeroki uśmiech.
— W takim razie będzie kara. — zakomunikował i wstał, a potem zaczął się do mnie zbliżać.
— Jaka kara? — wystraszyłam się.
— Łaskotek nie masz. Policzek był ostatnio. Kojarzysz taki owoc? Masz usta w tym kolorze... — nachylił się i przyssał do mojej szyi.
— Nie! Luke, nie... — protestowałam, ale ręką zatkał mi usta. Zaczęłam go bić, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mam żadnych szans. Poddałam się, a proces robienia mi malinki sam w sobie był przyjemny. Bałam się tylko pokazać z nią w szkole.
— No i już. — spojrzał na swoje dzieło z dumą.
— Przez ciebie muszę nosić teraz golfy. — zmierzyłam go wzrokiem.
— Nikt ci nie każe. — pokazał swoje idealnie białe zęby.
— Bardzo śmieszne.
— Mam pomysł. — wstał. — Jeżeli nie chcesz, aby ludzie myśleli, że razem spaliśmy to załatwię to jutro w szkole.
— Jak? — założyłam ręce na krzyż.
— Zobaczysz.
— No jak?!
— No spokojnie, zobaczysz! — śmiejąc się, wrócił na swoje miejsce.
— Boję się. — szepnęłam. Poważnie, nie wiedziałam do czego on jest zdolny.
— Nie masz czego. Nie skrzywdzę cię. — nadal się śmiał.
— Tego się nie obawiam. Nie mam pewności, czy twój pomysł jest normalny. — naciągnęłam na siebie kołdrę.
— Jest. Tylko na początku zakrywaj to włosami, czy czymś. Tylko nie golf. — powiedział stanowczo i również się przykrył. — Zaufaj mi.
Ufam.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*