Rozdział 22

2.3K 188 15
                                    

  „Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny."  

~ Ernest Hemingway 


 — Kim chcesz zostać? — kompletnie wybił mnie z romantycznej atmosfery.

— Myślałam nad klasztorem. — spojrzałam na jego minę. Była bezcenna. — Wiesz, zakonnice, pomoc dzieciom i te sprawy. — wzruszyłam ramionami. — Żartuję oczywiście. — dodałam, a on wyraźnie poczuł ulgę. Przybiłam sobie mentalną piątkę.

— Więc kim? — ponaglił.

— Jeszcze nie wiem. — jęknęłam. — Kompletnie nie mam pojęcia.

— Nie robisz nic, co dałoby ci przyszłość? Jakieś zainteresowania, czy coś w ten deseń? — odsunął z czoła swoje czarne fale i wgapił się we mnie.

— Luke, jestem nudna. Ja nic nie robię. — prychnęłam smutno.

— Hej, nie jesteś nudna. — szturchnął mnie stopą w kolano, przez co się uśmiechnęłam.

— Dobra, niech ci będzie. A ty? Kim chcesz zostać?

— Miałem nadzieję, że nie zapytasz. — zaśmiał się. — Wszyscy myślą, że będę lekarzem, czy coś w tym stylu. — teraz patrzył w jakiś punkt na ścianie. Odwróciłam więc głowę, aby zobaczyć o co chodzi. Nic tam nie było. Zmieszałam się.

— A ja... ja po prostu chcę pozostać w branży. — odwróciłam gwałtownie głowę, nie wiedząc o co chodzi. — Wszystkie zdjęcia, które robi Raven, trafiają do mnie. Obrabiam je, ale to nie jest jedyna część moich zajęć. Grafika komputerowa. Nie psycholog, chirurg czy gość od konserw i dżemów — zaśmiałam się. — Tylko grafik.

— Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Zastanawiam się, dlaczego Raven nigdy mi o tobie nie mówiła mimo, że znam ją od urodzenia. — przyznałam.

— Ja też nie opowiadałem jej o Colinie. — oznajmił. Zapadła dłuższa cisza, którą przerwał Lucas.

— Tak teraz patrząc, gdybyś nie zaczęła chodzić z Colinem, pewnie nigdy byśmy się nie poznali.

— Może kiedyś. — powiedziałam odchylając głowę w tył. Mój związek z Colinem to największa głupota jaką popełniłam, jeżeli chodzi o relacje z rówieśnikami. Do tej pory nie wiem jak mogłam być taka ślepa.

— Co sobie o mnie pomyślałaś, kiedy pierwszy raz zamieniliśmy słowo? — zmienił pozycję. Teraz leżał na plecach i patrzył w sufit.

— Szczerze...?

— Mhm. — zamruczał.

— Że jesteś trochę... Znaczy twoje szare komórki nie funkcjonują tak jak powinny. Że jest z ciebie śmieszek. Że masz fajne włosy. — uśmiechnęłam się razem z nim. — I, że jesteś zakochany w Raven, ale nie chcesz jej tego mówić. Przez pewien czas myślałam, że będziecie razem.

— Nigdy. — powiedział z obrzydzeniem.

— A ty o mnie? — to było dobre pytanie. Chciałam się dowiedzieć i skorzystać z tej szczerości, którą mnie dzisiaj obdarowuje.

— Woah. — zagwizdał. — „Zajebista laska, skoro przyjaźni się z Kasie, to też będzie łatwa i trochę głupia." Dokładnie tak sobie pomyślałem. — zabolało. — Ale kiedy zacząłem spędzać z tobą więcej czasu, szybko zmieniłem zdanie. Znaczy... Nadal jesteś zajebistą laską. — ostatnie dwa słowa powiedział tak zmysłowo, że byłam gotowa zrzucić z siebie ciuchy. — Skoro już wkraczamy w takie pytania, to... O kim mówiłaś wtedy, kiedy się pokłóciliśmy?

— Naprawdę się nie domyśliłeś? — byłam zaskoczona. Luke zwykle jarzy takie rzeczy.

— Nie jestem pewien. — przyznał.

— Lucas, to byłeś ty. — nie straciłam pewności siebie, kiedy to mówiłam.

— Pojęcia nie masz jak się teraz czuję. — modliłam się, aby się nie przekręcał i nie patrzył na mnie. To by sprawiło, żebym się rozpłynęła.

— Czyżbym cię uraziła? — droczyłam się.

— Chyba kpisz. — parsknął śmiechem.

— Żałujesz, że Colin cię wtedy zawołał? Na imprezie? — sama nie wiem dlaczego o to zapytałam, skoro to wydarzyło się już dawno.

— Cholernie. — zrobił przerwę. — Zdradzę ci sekret. — szepnął. — Ja to pamiętam. — podniósł się i puścił mi oczko. Mnie znowu oblały rumieńce. Mimo, że pytania nie były zwykłe, a raczej krępujące, nie czułam tego. Rozmawiało mi się swobodnie i przyjemnie. Coraz bardziej byłam pewna, że z tego coś będzie.

— Chciałaś żebym to zrobił? — przygryzł wargę.

— Nie będę kłamać. Chciałam. — uśmiechnęłam się lekko. — Zacznijmy od tego, która dziewczyna nie chciałaby się z tobą całować.

— Znajdą się takie. — burknął jakby niezadowolony.

— Czy kiedykolwiek myślałeś o mnie w inny sposób? Ten bardziej... intymny? — mimowolnie miałam jakiś niekontrolowany zaciesz na twarzy.

— Pewnie, że tak. — przeszył mnie wzrokiem. — Czy kiedykolwiek się masturbowałaś?

— Co to za pytanie? — zapytałam rozbawiona.

— No co! Jestem ciekaw. Tylko dlatego, że żyjesz tak pobożnie. — rozłożył ręce w geście obronnym.

— Oczywiście, że to robiłam. A ty, robiłeś to myśląc o mnie?

— Dokąd to zmierza. — zaczął się śmiać. — Tak. I uważam, że to normalne, kiedy chłopak robi sobie dobrze, myśląc o ładnej dziewczynie. — podrapał się w kark, a ja poczułam satysfakcję. — Jak to robiłaś? Szczegółowo.

— O nie, nie. — pogroziłam palcem. — Nie odpowiem na to! — położyłam się na poduszce próbując ukryć szeroki uśmiech.

— W takim razie będzie kara. — zakomunikował i wstał, a potem zaczął się do mnie zbliżać.

— Jaka kara? — wystraszyłam się.

— Łaskotek nie masz. Policzek był ostatnio. Kojarzysz taki owoc? Masz usta w tym kolorze... — nachylił się i przyssał do mojej szyi.

— Nie! Luke, nie... — protestowałam, ale ręką zatkał mi usta. Zaczęłam go bić, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mam żadnych szans. Poddałam się, a proces robienia mi malinki sam w sobie był przyjemny. Bałam się tylko pokazać z nią w szkole.

— No i już. — spojrzał na swoje dzieło z dumą.

— Przez ciebie muszę nosić teraz golfy. — zmierzyłam go wzrokiem.

— Nikt ci nie każe. — pokazał swoje idealnie białe zęby.

— Bardzo śmieszne.

— Mam pomysł. — wstał. — Jeżeli nie chcesz, aby ludzie myśleli, że razem spaliśmy to załatwię to jutro w szkole.

— Jak? — założyłam ręce na krzyż.

— Zobaczysz.

— No jak?!

— No spokojnie, zobaczysz! — śmiejąc się, wrócił na swoje miejsce.

— Boję się. — szepnęłam. Poważnie, nie wiedziałam do czego on jest zdolny.

— Nie masz czego. Nie skrzywdzę cię. — nadal się śmiał.

— Tego się nie obawiam. Nie mam pewności, czy twój pomysł jest normalny. — naciągnęłam na siebie kołdrę.

— Jest. Tylko na początku zakrywaj to włosami, czy czymś. Tylko nie golf. — powiedział stanowczo i również się przykrył. — Zaufaj mi.

Ufam. 

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz