Rozdział 15

2.5K 174 14
                                    

  „Mężczyzna powinien zawsze dotykać kobiety tak, jak gdyby to był pierwszy i ostatni raz."  

~ Janusz Leon Wiśniewski 

Po podniesieniu powiek, pierwsze co ujrzałam to ogromne, brązowe oczy Lucasa wlepione we mnie. Wystraszona pisnęłam.

 — Wyglądasz jak psychopata! — skarciłam go.

— Może nim jestem? — uniósł jedną brew. Podniosłam się na łokciach i poczułam chłód.

— Możesz podać mi tę bluzę? — wskazałam na ubranie, które leżało obok niego a raczej wisiało na konstrukcji namiotu.

— Przecież bez problemu możesz wziąć ją sama. — odparł z cwaniackim uśmieszkiem. Przewróciłam oczami i chciałam dosięgnąć bluzy, ale moja rączka była zbyt krótka, więc stanęłam na kolanach i złapałam za rękaw, a wtedy chłopak podciął mi nogi w taki sposób, że wylądowałam na nim, a moja twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko jego. Żeby zmniejszyć tę odległość, położyłam dłonie po bokach jego głowy i chciałam się podnieść, ale on znów mi przeszkodził.

— Ale z ciebie niezdara. — zasunął mi kosmyk włosów za ucho, przez co oblały mnie rumieńce. Odwróciłam wzrok i nie wiedziałam co zrobić.

— Mogę zejść? — wydukałam. To brzmiało tak żałośnie, że najchętniej zakopałabym się tysiąc metrów pod ziemią.

— Pytasz mnie o pozwolenie? — obdarował mnie zawadiackim uśmiechem.

— Znaczy... ja... Eee... — rozglądałam się we wszystkie strony, byleby nie skrzyżować z nim spojrzenia. — Bo ja... ten...

— Pierwszy raz widzę cię w takim stanie. — roześmiał się, a mnie nadal piekły policzki. — Jesteś urocza, kiedy się tak kłopoczesz.

— Dzięki? — szepnęłam.

— Czym cię tak zawstydzam? — nadal się uśmiechał, a w jego oczach widziałam iskierki.

— Oh, doskonale wiesz czym. — prychnęłam.

— Nie wiem. — udawał.

— Wiesz.

— Nie.

— Tak.

— Ależ nie.

— Ależ tak! — zaczęłam się śmiać.

— Więc...? — niezbyt miałam ochotę na rozmowę z nim w takiej pozycji, gdyż za pewne z moich ust nie wydobywał się jakiś niebiański zapach, a raczej odór parującego gnoju. W końcu mieliśmy ranek, nie zdążyłam umyć zębów. Odwróciłam więc głowę w bok.

— Leżę na tobie w skąpej piżamie. — powiedziałam na jednym wdechu.

— Przyzwyczaiłem się. — odparł nonszalancko.

— A ja nie. — burknęłam, wypuszczając powietrze z płuc. Wreszcie pozwolił mi z niego zejść, a ja opatuliłam się kocem.

— Wracając do wczorajszej rozmowy... — oparł głowę o rękę, żeby móc na mnie patrzeć. — to przepraszam, że cię tak olałem, ale byłem zmęczony. Dlaczego gdzieś nie zgłosiłaś, że jesteś maltretowana?

— Wiesz jakby się to skończyło? — zapytałam z pretensją. — Poszłabym do innej rodziny. Na pewno nie tutaj. A ostatnią rzeczą, którą chciałam, to stracenie kontaktu z Raven, z wami.

— Rozumiem. — pokiwał głową. — Sprawa z klaustrofobią wyjaśniła się sama... O seks nie pytam... Całowałaś się z Tobiasem. — ostatnie zdanie powiedział oschle.

— Tak. — rozłożyłam ręce. — Masz z tym jakiś problem?

— Nie tylko... nie jesteś typem dziewczyny, która całuje się z byle kim, na przykład na imprezach, to do ciebie niepodobne.

— Nie wiesz do końca jakim jestem typem dziewczyny, całowałabym się prawie z tobą na imprezie u Raven, więc Tobias w jeziorze nie zrobił mi sporej różnicy. — wzruszyłam ramionami, a potem ugryzłam się w język.

— Czekaj, co? — zmarszczył czoło. — Zrobiłem ci coś, i mi o tym nie powiedziałaś?

— Nic mi nie zrobiłeś. — uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. — Po prostu tańczyliśmy i chciałeś mnie pocałować, ale Colin cię zawołał. — sprostowałam.

— Szkoda, że...

— Gołąbeczki wstały?! — zapytała radośnie Charlotte, wpychając głowę do środka namiotu. — To świetnie, bo możemy zacząć zbierać nasze wypasione chatki. — klasnęła w dłonie entuzjastycznie.

— Co ty taka rozpromieniona, jak dzieci w Czarnobylu? — zapytał Lucas, a jak parsknęłam śmiechem.

— Po pierwsze: nie żartuj przy mnie w ten sposób, a po drugie... Zaliczyłam chrześcijanina. — wykonała gest szczęścia.

— Gratulacje. Czujesz się teraz jak Maryja?

— Luke. — zmierzyła go wzrokiem. — Zresztą widzę, że nie tylko ja tutaj kogoś zaliczyłam. — puściła nam oczko i zniknęła. Przeczesałam włosy dłonią i ziewnęłam.

— Przerwała ci. — zauważyłam. — Co chciałeś powiedzieć?

— Zapomniałem już. — machnął lekceważąco ręką i podjął próbę wyjścia z namiotu ale, że ja bywam czasami mściwa, podłożyłam mu nogę, aby się wywrócił i osiągnęłam swój cel. Spojrzał na mnie mrużąc oczy i po chwili zaczął mnie łaskotać. Widząc, że nie reaguję, postukał palcami w swoje udo i przekrzywił głowę w bok.

— Nie masz łaskotek.

— Brawo, Sherlocku.

— Ale kara musi być. — założył ręce na krzyż.

— Ja ci tylko oddałam. — uniosłam ręce w geście obronnym, a on je złapał, rozłożył, nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim policzku.

— Mam nadzieję, że to też mi oddasz. — zostawił mnie całą rozpaloną od jego dotyku, a ja uśmiechałam się jak głupi do sera.

Szkoda, że wybrał mój policzek, zamiast ust.

Ale na to przyjdzie jeszcze czas.

* * *

Czekaliśmy, aż reszta osób zbierze swoje rzeczy i będziemy mogli wyruszyć. Niestety ten wypad nie wyszedł tak, jak chciałam, ponieważ wiele innych rzeczy zaprzątało mi głowę, ale lepszy rydz, niż nic. Teraz najbardziej nie mogłam się doczekać spotkania z mamą. Wiele razy mnie skrzywdziła, ale naprawdę byłam zaintrygowana jej zachowaniem.

— Wszyscy są?! — zawoła East. — Świetnie! Wsiadamy! — jęknęłam niezadowolona. Nie miałam ochoty wracać z Tobiasem, a innego wyjścia nie było.

— Co się stało? — zdziwiła się Raven, widząc moją minę. Potem zajarzyła o co biega. — Jedź z Lottie, ja jadę z tyłu. — posłała mi uśmiech, a ja odetchnęłam z ulgą.

O losie, dziękuję za twą łaskawość.


* * *

— Opowiadajcie! — pisnęła mama Raven, kiedy usiadłyśmy przy wyspie kuchennej.

— Mamo, jesteśmy zmęczone...

— Chcę wiedzieć! — podała nam kubki gorącej czekolady.

— Było ognisko, pływaliśmy w jeziorze, spałam z Colinem w jednym namiocie, ale nic nie robiliśmy. — uspokoiła ją. Kobieta przeniosła wzrok na mnie.

— Eee... Całowałam się. — wydukałam.

— Co?! — Raven spojrzała na mnie, jak na morderczynię. Wzruszyła ramionami, robiąc minę niewiniątka. Złapała mnie za nadgarstek i wyprowadziła z kuchni do salonu.

— Z Lucasem? — zapytała z szerokim uśmiechem.

— Nie. Z Tobiasem. — jej mina była bezcenna. 

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz