Rozdział 17

2.4K 196 19
                                    

„Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia."

~
George Bernard Shaw


- I tak właśnie powstaje to zjawisko. Czy ktoś chętny do powtórzenia doświadczenia? - chemia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem, zwłaszcza kiedy prowadziła tę lekcje Profesor Harison. Ta kobieta miała tak monotonny głos, że wszyscy nawet ja usypiali.Rozczarowana brakiem chętnych, prowadziła lekcję dalej, aż wreszcie wybawił nas dzwonek. Wyszliśmy z klasy z impetem i pokierowaliśmy się na stołówkę. Legenda głosiła, że co roku w ten dzień podają pizze, a rok temu to się sprawdziło. Kiedy zobaczyłam, że faktycznie pokarm bogów jest serwowany, od razu stanęłam do kolejki. Dwa lata temu ten dzień mnie ominął, ponieważ nie zdążyłam nawet poczuć zapachu potrawy, ale wtedy byliśmy w pierwszej klasie. Zwykle nie puszczającej się na prawo i lewo pierwszoklasistce, nigdy nie udaje się zdobywać tego, co powinni dostać wszyscy. Właśnie. Powinni.

- Odsuń się! - warknął chłopak za mną na jego kolegę.

- Nie tylko ty jesteś głodny. - popchnął go. Wzięłam swoją porcję i spokojnie powędrowałam do stolika. Siedziała już przy nim każda z dziewczyn, ale nie rozumiałam co robi tam Sophie wraz z Eriką. Bez słowa zajęłam swoje miejsce, omiatając wszystkich wzrokiem. Nikt się nie odzywał i wszyscy mieli dziwne miny.

- Czy coś się stało? - zapytałam wreszcie, nie mogąc wytrzymać tej napiętej atmosfery.

- Nie gadaj, że nie wiesz... - wymamrotała Erika.

- Jakim cudem o tym nie słyszałaś? - dopytywała Raven.

- Może dlatego, że nic mi nie powiedziałaś?

- Lil, to się stało na poprzedniej przerwie. Nie mogłam cię znaleźć. - mówiła spokojnym tonem. - Ale nie mogę uwierzyć, że to do ciebie nie dotarło.

- Powiecie mi wreszcie, o co chodzi? Jestem zdenerwowana. - rozłożyłam ręce. Nagle w stół uderzyła ciężka, męska dłoń.

- Cholera jasna! - krzyknął Lucas. Podskoczyłam na krześle wystraszona. Był wściekły. Kipiał ze złości, a wszyscy oprócz mnie znali powód.

- Jak poszło? - zapytała Charlotte.

- Fantastycznie. - odpowiedział Colin, który właśnie przyszedł. Objął ramieniem Luke'a i posłał nam firmowy uśmiech. Przygryzłam nerwowo wargę, a wtedy poczułam jak mój telefon wibruje. Dostałam SMS-a od Raven. Dyskretnie go przeczytałam:

Od Renene:

Toby rozpowiadał wszystkim, że się z nim bzyknęłaś, a Colin zaczął z nim rozmawiać na spokojnie tylko, że potem do nich dołączył George i zaczął mówić dziwne rzeczy o tobie, a kiedy Luke się tam zjawił, było gorzej. Wyszły też inne sprawy, nie tylko to o tobie, ale z ich przeszłości i wszyscy zaczęli się bić! Tobias przypadkowo zleciał ze schodów i pojechał do szpitala, bo stracił przytomność i poszło no Colina, a Luke jest taki wkurzony za te wszystkie rzeczy, które tam mówili.

Wymieniłam z nią spojrzenie, a ona wzruszyła ramionami.

- Natasha widziała jak wychodzę z waszego namiotu i powiedziała dyrektorce, że to ja rzekomo spałem z Lily. - oznajmił Lucas.

- Wolę tę wersję. - przyznałam, na co się rozchmurzył i lekko uśmiechnął.

- Ja wyszedłem zwycięsko. - powiedział Colin. - Kamera wszystko złapała. Nawet go nie dotknąłem. - uśmiechnął się, wysuwając język między zębami. Czułam się trochę niezręcznie, nie wiedząc dokładnie co się się działo.

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz