„Cisza, przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli"
~ Halina Poświatowska
Przebywanie w obecności Luke'a i nie odzywanie się do niego przez pierwszy tydzień było naprawdę nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza wtedy, kiedy zwracał się do mnie, ale kiedy ja coś obiecuję, zawsze, ale to zawsze dotrzymuję słowa. Wszyscy, nawet Erica próbowali nas pogodzić. Męczyło mnie to, więc pewnego dnia powiedziałam im, żeby przestali. To nie miało sensu.Gdzieś w głębi serca czułam, że on nie chciał powiedzieć tego wszystkiego, ale nie byłam w stanie mu wybaczyć. Zresztą, on przecież też nie palił się do pogodzenia.
Następnym tydzień był znośny, ponieważ nie widziałam go aż tak często.
Niestety nie potrafiłam zapomnieć.
Zapomnieć smaku jego ust, jego uśmiechu, tego jak do mnie szeptał.
— Możesz mi wyjaśnić dlaczego przypominam ci anioła?
— Noo... Masz złote włosy. Oczy jak czyste niebo. Poza tym, jesteś czysta, szczera, dobra, troskliwa. W ogóle masz idealną urodę a anioły właśnie są idealne...
Mój umysł w ogóle mi nie pomagał.— Ugh! — wszyscy w klasie spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem na lekcji.
— Panno Olson, to zadanie wcale nie jest takie trudne. — powiedział do mnie Robinson.
— Wiem...
— Może twój kolega ci pomoże, skoro masz takie problemy? — skinął na Lucasa.
— NIE! — wyrwałam się i nabrałam powietrza do ust.
— W takim razie nie stękaj tylko zajmij się tym, co zadałem. — usiadł za biurkiem i zaczął mi się bacznie przyglądać, więc byłam zmuszona zrobić zadanie, które normalnie robiłam w domu, lub na jakiejś przerwie.
— Ah! Zapomniałbym. — podniósł się i podszedł do tablicy a potem napisał na niej „PROJEKT DOTYCZĄCY CYTOLOGI". — Poszedłem w ślad pani Watson i również będę wam teraz robił powtórki. Robicie go w parach. Clarke i Evans, Olson i McConay. — o Boże. Ja i Erica? To są chyba żarty ale wolę to niż Luke'a. Robinson dobrał w pary resztę grupy, a potem zadzwonił dzwonek.
— Zrobię to sama. — mrugnęłam porozumiewawczo do Eriki, a ona posłała mi wdzięczny uśmiech.
* * *
— Dostałam prawie karę za ściąganie na fizyce. — burknęła Raven, mieszając herbatę dla siebie i Lucasa.
— Jakim cudem? — zdziwiłam się. — Ty i być złapanym na ściąganiu?
— To przez Lottie. Szurała za głośno kartką. — roześmiałyśmy się, po czym ktoś zapukał do drzwi. Raven poszła otworzyć i pierwsze co usłyszałam to:
— Woow! Ty zapukałeś, cóż to za święto? — a potem brunetka razem z chłopakiem byli już w tym samym pomieszczeniu. Starałam się na niego nie patrzeć, ale przypadkiem wymieniliśmy spojrzenia.
— Zapomniałem jak być sobą. — sprostował monotonnym głosem. Wzięłam swój kubek kakao i wyminęłam ich po czym schodami poszłam na górę do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi akurat wtedy, kiedy tamta dwójka znajdowała się na tym samym piętrze. Zaczęłam szukać w internecie potrzebnych informacji i wcale nie szło mi to dobrze. Byłam rozkojarzona przez Lucasa. Nie ważne co by zrobił, zawsze o nim myślałam. A myślenie o nim, w niczym mi nie pomagało poza płakaniu.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*