Rozdział 13

2.4K 187 55
                                    

  „Czasem tak już jest: wystarczy kogoś przytulić, by wymazać wszelkie ślady żalu i niechęci." 

~ Alessio Puleo 


Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ludzie robili taki zamęt, że nie mogłam się odnaleźć wśród znajomych. Po tym, jak udało mi się przepchnąć przez tłum, zauważyłam Charlotte, która rozglądała się we wszystkie strony, desperacko szukając kogoś z nas.

 — Jak w stajni. — powiedziałam, kiedy do niej podeszłam.

—Oh, Lily, dzięki Bogu. — ściągnęła z nosa okulary przeciwsłoneczne w kształcie serc. — I jak? — uśmiechnęła się i poruszyła brwiami.

— Co? — przez chwilę nie wiedziałam o co jej chodzi, ale kiedy zrobiła zirytowaną minę szybko mi się przypomniało. — Aaa... No wiesz, on jest... fajny. — przerzuciłam torbę przez ramię.

— Podoba ci się?

— Jest... przystojny. — ucięłam krótko.

— Dobra, panienki! — krzyknęła East.

— Są tutaj chłopcy! — zawołał George.

— Naprawdę? — zapytała prychając. — Może zacznij ubierać się jak facet, żebym mogła cię odróżnić. — większość osób zaczęła się śmiać. — Wybierzcie sobie miejsca i rozłóżcie namioty. O pierwszej spotykamy się w tym miejscu, a ja wam mówię co, i jak. Dziękuję!

— Nie lubię jej. — stwierdziła Charlotte.

— A ja bardzo. — szłyśmy w kierunku jakiegoś drzewa. — Może tutaj? — wskazałam na miejsce przed krzakiem.

— Mi to obojętne. — wzruszyła ramionami. Zaczęłyśmy rozkładać namiot i wbrew pozorom poszło nam to szybko i sprawnie.

Podczas gdy my układałyśmy śpiwory i inne rzeczy, reszta osób nadal walczyła z naszymi tymczasowymi domami.

Dochodziła wyznaczona godzina, więc udałyśmy się w tamto miejsce, gdzie mieliśmy się zebrać. Spojrzałam w niebo, ale niewiele zobaczyłam przez drzewa, więc powędrowałam wzrokiem w dół, aż napotkałam oczy Luke'a. Odwróciłam wzrok, żeby nie pomyślał, że się na niego gapię, a potem usłyszałam jego śmiech. Kopnęłam w szyszkę leżącą pod moimi nogami, udając, że jestem zajęta.

— Po pierwsze: żadnego seksu. Po drugie: bez alkoholu i papierosów i żeby nikt się nie zgubił. Evans, nie oddalaj się, bo potem nie trafisz. — spojrzała na niego, a on przekrzywił głowę w bok i uniósł kąciki ust.

— Cieszę się, że tak się pani o mnie martwi.

— Po prostu każdy wie, że twoja celność jest tragiczna. — uśmiechnęła się sarkastycznie.

— To dlatego, że przez dwie pierwsze klasy miałem trenera, który nie potrafił mnie tego nauczyć. Oh, zaraz... To pani mnie trenowała. — powiedział arogancko, a ona rzuciła mu wrogie spojrzenie. Mimowolnie się uśmiechnęłam i odwróciłam w jego stronę, a on puścił mi oczko.

— Wracając do tematu. Dzisiaj wieczorem idziemy popływać w jeziorze, ale przed tym urządzimy ognisko, aby coś zjeść.

— Dostaniemy skurczy potem! — oburzyła się Erica.

— Przecież nie każę ci wchodzić do wody od razu po posiłku. — rozłożyła ręce i położyła je na biodrach, których swoją drogą nie miała. Cóż, nie każdy został obdarowany ładną sylwetką.

— I proszę ubierać się tak jak do szkoły. — wtrącił Robinson, patrząc na Erikę. — Materiału zabrakło?

— Tak się teraz nosi. — fuknęła i odwróciła się w tył.

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz