Rozdział 5

2.7K 196 17
                                    

„Gdy jesteśmy zazdrośni, przekonujemy się, że kochamy, tak jak przekonujemy się, że żyjemy, kiedy nas coś boli."

~ Sidonie Gabrielle Collete 

— Jak wyglądam? — zapytała Raven, wyłaniając się zza drzwi szafy.

— Woow. — otwarłam usta ze zdziwienia. — Ty i się stroić?

— No widzisz. — wzruszyła ramionami. Miała na sobie białą bluzkę, która prześwitywała, a do tego ubrała czarną mini. Ale Raven to Raven, więc na nogach miała trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone, a jej uszy zdobiły kolczyki, które dostała od taty.

— Jak widzę ty skromnie. — uśmiechnęła się.

— No widzisz. — zmałpowałam ją. Nałożyłam na siebie białe jeansy i czarne body z długim rękawem. Na szczęście wszelkie rany nie były już widoczne pod makijażem, który jak zwykle wykonałam. Medalik, broszka i bransoletka, również szły tam ze mną.

— Chodźmy podbijać świat. — wykonała dziwaczny gest, którego nie potrafiłam zidentyfikować, a następnie zeszłyśmy na dół. Przed drzwiami czekała na nas Charlotte.

— Raven?! — zrobiła duże oczy.

— No co? — rozłożyła ręce w geście obronnym, po czym zamknęła drzwi na klucz i wrzuciła go do torebki.

— Może wreszcie uda mi się poznać swoją miłość. — prychnęła Lottie. Miała beżową sukienkę, która idealnie współgrała z jej jasnobrązowymi włosami, spiętymi w wysokiego kucyka.

Już po naszej stronie dało się usłyszeć głośną imprezową muzykę. Charlotte zapukała w drzwi naszego przyjaciela tak mocno, jakby chciała zrobić w nich dziurę. Ku mojemu zdziwieniu, otworzyła je jakaś pierwszoklasistka. Raven natychmiastowo pobiegła do Colina.

— Odbiło jej na jego punkcie. — Lottie pokręciła głową.

— To się nazywa miłość. — westchnęłam. — Widocznie Andrew, to nie był ten jedyny.

— No raczej! To oczywiste, skoro jest teraz z innym. — zaśmiała się, a potem poszłyśmy do kuchni się czegoś napić. — Chcesz? — podała mi kubeczek z piwem.

— Nie, nie. — odpędziłam to okropieństwo ręką. — Tamto to...

— Cześć, poziomeczki! — zawołał wesoło Luke, obejmując nas obie.

— Nie czuć od ciebie alkoholu? Cóż to za święto dzisiaj? — prychnęła, na co szatyn uniósł brwi.

— Noo... Raven się ładnie ubrała, Lily nie, a ty nie pijesz.

— Przecież Lily jest dobrze ubrana. — zauważył, co mnie uszczęśliwiło.

— Oh, nie to miałam na myśli. — przewróciła oczami. — Nieważne, idę się bawić. — pobiegła w tłum tańczących ludzi, a ja usiadłam na blacie. Machałam nogami obserwując je.

— Chyba nie powinienem cię namawiać, żebyś tu przyszła. — powiedział skonsternowany, drapiąc się w kark.

— Luz. — odparłam słabo.

— Na pewno?

— Tak, poradzę sobie. — Tak naprawdę nie miałam ochoty tu przebywać.

— Tu jesteś! Szukam cię i szukam. — podeszła do nas zdyszana Sophie. Na mój widok, jej promienisty uśmiech zniknął. — Lil...?

— Tak?

— Nie, ja tylko... Jestem w szoku, że tutaj jesteś.

— Cóż, ja również. — zawtórowałam jej.

Twój dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz