„Gdy jesteśmy zazdrośni, przekonujemy się, że kochamy, tak jak przekonujemy się, że żyjemy, kiedy nas coś boli."
~ Sidonie Gabrielle Collete
— Jak wyglądam? — zapytała Raven, wyłaniając się zza drzwi szafy.
— Woow. — otwarłam usta ze zdziwienia. — Ty i się stroić?
— No widzisz. — wzruszyła ramionami. Miała na sobie białą bluzkę, która prześwitywała, a do tego ubrała czarną mini. Ale Raven to Raven, więc na nogach miała trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone, a jej uszy zdobiły kolczyki, które dostała od taty.
— Jak widzę ty skromnie. — uśmiechnęła się.
— No widzisz. — zmałpowałam ją. Nałożyłam na siebie białe jeansy i czarne body z długim rękawem. Na szczęście wszelkie rany nie były już widoczne pod makijażem, który jak zwykle wykonałam. Medalik, broszka i bransoletka, również szły tam ze mną.
— Chodźmy podbijać świat. — wykonała dziwaczny gest, którego nie potrafiłam zidentyfikować, a następnie zeszłyśmy na dół. Przed drzwiami czekała na nas Charlotte.
— Raven?! — zrobiła duże oczy.
— No co? — rozłożyła ręce w geście obronnym, po czym zamknęła drzwi na klucz i wrzuciła go do torebki.
— Może wreszcie uda mi się poznać swoją miłość. — prychnęła Lottie. Miała beżową sukienkę, która idealnie współgrała z jej jasnobrązowymi włosami, spiętymi w wysokiego kucyka.
Już po naszej stronie dało się usłyszeć głośną imprezową muzykę. Charlotte zapukała w drzwi naszego przyjaciela tak mocno, jakby chciała zrobić w nich dziurę. Ku mojemu zdziwieniu, otworzyła je jakaś pierwszoklasistka. Raven natychmiastowo pobiegła do Colina.
— Odbiło jej na jego punkcie. — Lottie pokręciła głową.
— To się nazywa miłość. — westchnęłam. — Widocznie Andrew, to nie był ten jedyny.
— No raczej! To oczywiste, skoro jest teraz z innym. — zaśmiała się, a potem poszłyśmy do kuchni się czegoś napić. — Chcesz? — podała mi kubeczek z piwem.
— Nie, nie. — odpędziłam to okropieństwo ręką. — Tamto to...
— Cześć, poziomeczki! — zawołał wesoło Luke, obejmując nas obie.
— Nie czuć od ciebie alkoholu? Cóż to za święto dzisiaj? — prychnęła, na co szatyn uniósł brwi.
— Noo... Raven się ładnie ubrała, Lily nie, a ty nie pijesz.
— Przecież Lily jest dobrze ubrana. — zauważył, co mnie uszczęśliwiło.
— Oh, nie to miałam na myśli. — przewróciła oczami. — Nieważne, idę się bawić. — pobiegła w tłum tańczących ludzi, a ja usiadłam na blacie. Machałam nogami obserwując je.
— Chyba nie powinienem cię namawiać, żebyś tu przyszła. — powiedział skonsternowany, drapiąc się w kark.
— Luz. — odparłam słabo.
— Na pewno?
— Tak, poradzę sobie. — Tak naprawdę nie miałam ochoty tu przebywać.
— Tu jesteś! Szukam cię i szukam. — podeszła do nas zdyszana Sophie. Na mój widok, jej promienisty uśmiech zniknął. — Lil...?
— Tak?
— Nie, ja tylko... Jestem w szoku, że tutaj jesteś.
— Cóż, ja również. — zawtórowałam jej.
CZYTASZ
Twój dotyk
RomanceLily była Aniołem, który upadł w jego ramiona. I wbrew temu, w co wierzyła, nie żałowała. *Jest to kontynuacja poprzedniej części ,,Jedna noc"*