Siedziałam na podłodze popijając eliksir przywracający energię. Obok mnie siedziała Colia. Odpoczywałam po ostatnim wspólnym treningu. Z samego rana miałyśmy wracać z Ykhar do domu. Minął ustalony przez bibliotekarzy termin. Oficjalnie nie znalazłyśmy sposobu. Tak napisała Ykhar do Miiko. Nie oficjalnie zamierzałam dokończyć Niebieskie Poświęcenie i z dnia na dzień utwierdzałam się w tym przekonaniu. Musiałam jeszcze tylko poćwiczyć zrównoważenie energii, mając nadzieję, że jednak przeżyję, ale starałam się tym jednak nie zadręczać. Postanowiłam skupić myśli na czymś innym.
- Dziękuję ci Colia za pomoc – powiedziałam, patrząc w oczy starszej bibliotekarki.
- To było moje zadanie. Pomoc wybrańcowi to była misja, do której mnie przygotowywano – wyjaśniła.
- Mimo wszystko i tak dziękuję. Bez ciebie nie wiedziałabym nawet jak się do tego zabrać – stwierdziłam.
- Nie ma za co – odpowiedziała.
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę – wyznałam ostatecznie.
- Słucham – zaciekawiła się.
- Opowiedz mi proszę o moich przodkach – poprosiłam.
Ten temat dręczył mnie, odkąd dowiedziałam się, kim jestem, ale przez proroctwo wyleciało mi to z głowy. Teraz kiedy miałam chwilę luzu, mogłam o to spytać.
- Opowiadałam ci już – powiedziała.
- Tak, ale chciałabym to jeszcze raz usłyszeć i trochę bardziej szczegółowo – rzekłam.
- No dobrze – zgodziła się – kiedy jeszcze faery i faelienne żyli wśród ludzi najpotężniejszymi istotami wówczas byli smoki, aengele i fenghuagi. Ludzie uprzykrzali nam życie na każdym kroku, aż w pewnym momencie zaczęli nas po prostu się bać. Mieliśmy zdolności, których oni nie mieli, ale wiedzieli również, że jest ich więcej, a według ich przekonań pierwszymi istotami na Ziemi byli ludzie, więc nas nie powinno tam być. Aengele chcieli walczyć z ludźmi, ale smoki i fenghuangi się nie zgodziły. Siłą rzeczy aengele zostały przegłosowane. Nie każdy z nich chciał walczyć. Pewna kobieta na pewno nie chciała. Kochała i pragnęła żyć, ale wiedziała, że spokój na Ziemi nie był możliwy. Była za poświęceniem się dla większego dobra. Jej ukochany, który był smokiem, również pragnął stworzyć dla nas wszystkich azyl. Ponieważ związki między rasami były wtedy nie do pomyślenia, musieli się ukrywać. Niestety okazało się, że kobieta jest w ciąży. Pragnęli chronić życie, które było owocem ich miłości, więc ona się ukryła wśród życzliwych jej ludzi, a on opóźniał Niebieską Ofiarę, aż do rozwiązania. Dziecko zostało z tymi ludźmi a jego rodzice dołączyli do rytuału. Aengele były dumne i uparte, zbuntowały się i nie chciały się poświęcać, a każdego swojego, który im się sprzeciwił uznawali za zdrajcę i karali śmiercią, również tę kobietę. Smok wiedział, że poświęcenie ukochanej nie może pójść na marne, więc razem ze swoimi i fenghuangami odprawili rytuał i ponieśli najwyższą ofiarę, ponieważ byli najsilniejsi i mieli najpotężniejszą moc. Przez setki portali faery i faelienne przechodzili do nowego świata, który jak wiesz jest niestabilny. I zaczęli nowe spokojne życie. Kiedy nowi mieszkańcy uświadomili sobie, że aengele również przeszli, wściekli się i postanowili ich ukarać, tak jak oni ukarali swoich zdrajców. Wybili każdego – opowiedziała – oprócz jednego – dodała.
Leiftan przeżył to i pod fałszywą tożsamością ukrywał się wśród straży. A teraz pałał nienawiścią i rządzą zemsty.
- Co się stało z dzieckiem? - spytałam, żeby zaczepić się tematu, puki miałam okazję.
- Żyło wśród ludzi na Ziemi. Mój prapradziadek upewnił się, że jest bezpieczne i przybył do Eldaryi za nim ostatnie portale się zamknęły. Potem zaczął miewać wizje, o potomku tego dziecka, który przybędzie do tego świata i dopełni Niebieskiej Ofiary – odpowiedziała.
CZYTASZ
Moja opowieść z Eldaryi: Wybrana (I) ✔
FanfictionJestem Elenija i jestem ziemianką. Pewnego dnia postanowiłam pójść na spacer i nie wiadomo czemu, podkusiło mnie, żeby wejść w grzybowy krąg. Tak właśnie znalazłam się w Eldaryi, magicznej krainie, gdzie postacie rodem z legend i bajek są prawdziwe...