Rozdział XI

499 25 0
                                    

Sytuacja w Kwaterze Głównej nieco się rozluźniła. Odkąd wróciłam, kryształ przybrał swoją naturalną barwę, chociaż byłam zaskoczona jak Miiko mnie poinformowała o tym zjawisku. Zabezpieczenia budynku zmieniono i wzmocniono, podwojono straż przy bramie. Wróciliśmy także do tematu niedokończonej misji udania się do Biblioteki Aleksandryjskiej, ale tym razem zamierzałam wziąć w niej udział. Oczywiście spotkałam się ze sprzeciwem, gdy tylko powiedziałam o tym pomyśle. Byliśmy wszyscy w Kryształowej Sali: ja, Huang Hua i Lśniąca Straż.

- Nie zgadzam się – powiedział Nevra.

- Ale to dotyczy bezpośrednio mnie, poza tym nie pojechałabym sama – odpowiedziałam.

- Masz racje – odezwała się w końcu Miiko.

- Ale... – zaczął Nevra, ale kitsune mu przerwała.

- Pojedziecie razem.

- Serio? - byłam zaskoczona, że się zgodziła.

- Tak. We dwoje podróż będzie szybka i sprawna – wyjaśniła Miiko.

- No dobrze, przynajmniej będę ją miał na oku – zgodził się Nevra.

- Jak wszystko jasne, to możecie się rozejść. Wyruszacie, jak tylko się przygotujecie – zarządziła kitsune.

Zaraz po tym wyszłam z sali i udałam się do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy plecak i zaczęłam się pakować. W trakcie tego ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę – powiedziałam.

Do pokoju weszła Karenn.

- Ty i mój brat, razem na misji, jakie to romantyczne – zaćwierkała.

- Misja, wyruszamy na misję Karenn – odpowiedziałam, podkreślając pierwsze słowo.

- Kto wie, może coś się wydarzy – puściła mi oczko.

- Karenn, chcesz coś konkretnego? - zapytałam nieco poirytowana.

- Chciałam się pożegnać i życzyć udanej misji – odpowiedziała, podchodząc do mnie bliżej.

- Wrócimy najszybciej, jak się da – obiecałam, obejmując ją.

Znałam ją stosunkowo nie długo, ale była mi najbliższą osobą w kwaterze. Zaczynam myśleć o niej jak o młodszej siostrze. Uśmiechnęłam się na tę myśl.

Razem wyszłyśmy z mojej sypialni i poszłyśmy do bramy głównej. Czekali tam już na mnie Nevra, Huang Hua i Miiko. Włożyłam swój płaszcz, Nevra wsiadł na wierzchowca, a ja tuż za nim, objęłam go w pasie i ruszyliśmy przed siebie.

Przez dłuższy czas jechaliśmy w ciszy.

- Może chcesz poprowadzić? - spytał mój kompan.

- Wiesz, że nie umiem – odpowiedziałam.

- To nie jest trudne – namawiał mnie Nevra.

Zatrzymaliśmy się. Nevra zszedł z wierzchowca i usiadł za mną. Poczułam przyjemny dreszcz, gdy objął mnie od tyłu.

- Złap za lejce – poinstruował mnie wampir.

Tak też zrobiłam.

Nevra, objął moje dłonie swoimi i lekko ruszył nogami, żeby wierzchowiec ruszył.

- Ściągnij trochę wodze, żeby chowaniec wiedział, że to ty prowadzisz, a nie on – powiedział Nevra.

Pociągłam lekko za lejce.

- Dobrze. Może kiedyś będziesz równie dobra, jak ja – zaśmiał się wampir.

- Tak, zobaczymy – odpowiedziałam.

Moja opowieść z Eldaryi: Wybrana (I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz