Rozdział XXIII

458 28 2
                                    

Następnego dnia, po śniadaniu poszłam do przychodni na swój dyżur. Tym razem miałyśmy z Ewelein trochę roboty: kilka urazów, trochę ran, parę szwów i jedno złamanie. Mieszkańcy schroniska mieli dzisiaj bardzo pechowy dzień. Dyżur skończyłam o czternastej.

Od razu poszłam na stołówkę, zjeść obiad. Podeszłam do Karuto i wzięłam swoją porcję, a następnie udałam się do pustego stolika. Jedząc makaron z czymś, co w smaku trochę przypominało kurczaka, rozglądałam się po sali i oczywiście mój wzrok spoczął na Nevrze na szczęście był zbyt pochłonięty dyskusją z Karenn, żeby zauważyć, że mu się przyglądam.

- Nie przeszło ci jeszcze? - spytał czyjś głos.

Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Chrome.

- A tobie dalej podoba się Karenn? Tyle razy dała ci kosza, a ty ciągle się nie poddajesz – odpowiedziałam mu.

Nie chciałam, żeby mącił mi w głowie.

- Dobra, nie było tematu – powiedział, przysiadając się do mnie.

- Co tam słychać? - zapytałam, żeby zmienić temat.

- Nic nowego. Mam głupią misję po południu do zrobienia – odpowiedział, grzebiąc widelcem w makaronie.

- Jaką? - spytałam.

- Muszę pomóc ogrodnikom. Nie lubię grzebać w ziemi – wyznał z wyrzutem.

- Czemu?

- Niekoniecznie dobrze mi się to kojarzy – powiedział.

Po jego minie wywnioskowałam, że nie chce rozmawiać, więc postanowiłam nie drążyć tego tematu.

- Pomóc ci? - zaproponowałam.

- Serio? - zapytał zaskoczony.

- No tak. Ja lubię pracę w ogrodzie, a poza tym i tak miałam iść do Ykhar po jakąś misję – odpowiedziałam.

- Byłoby super – uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.

Odwzajemniłam uśmiech.

Dokończyliśmy obiad i udaliśmy się do ogrodu. Już czekały tam narzędzia.

- Dobra, co właściwie mamy robić? - zapytałam, zakładając rękawiczki.

- Musimy posadzić kilka krzaków – wyjaśnił Chrome, wskazując sadzonki.

- Dobrze – wzięłam łopatę i zaczęłam kopać dziurę.

Chrome zrobił to samo.

- Dalej ci zależy na Nevrze? - spytał wilkołak.

- Myślałam, że koniec tematu – odpowiedziałam, nie patrząc na niego.

- Koniec rozmawiania o Karenn, ale nie o jej bracie. Widzę, że cię coś dręczy i chciałbym ci pomóc – wyznał chłopak.

Spojrzałam na niego.

Widziałam w jego oczach troskę. Naprawdę się martwił.

- Chrome, to nie jest dla mnie prosty temat. Tak, dalej mi na nim zależy. Myślisz, że miłość przechodzi z dnia na dzień? O tuż nie. Bo jeśli to jest prawdziwe to będzie trwać – wyznałam.

- Zamierzasz całe życie być nieszczęśliwie zakochana? - spytał, patrząc na mnie.

Był trochę zdziwiony.

Biorąc pod uwagę, że zostały mi trzy dni życia, to tak. Zamierzałam być nieszczęśliwie zakochana, już do końca.

- Może kiedyś mi przejedzie. Potrzebuję czasu, może nawet więcej niż myślę – skłamałam.

Moja opowieść z Eldaryi: Wybrana (I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz