1. Czasami kłótnie są potrzebne, żeby coś zyskać

1.4K 56 28
                                    

W małym pokoiku w Norze, pewna brązowowłosa dziewczyna siedziała na łóżku. Nie mogła się pogodzić z tym, że osoba, którą pokochała, wybrała kogoś innego. To nie tak miało wyglądać. To ja miałam być teraz w jego ramionach.-pomyślała, i natychmiast rzuciła się na łóżko płacząc. Przypominała sobie te wszystkie chwile, gdy byli razem. Gdy pierwszy raz pocałował jej ciepłe, malinowe usta. To było takie wspaniałe. A teraz jest sama, zdana tylko na siebie. Ginny zostawiła Harry'ego dla Dracona. Wydawałoby się to niemożliwe, że zdrajczyni krwi zakochała się w arystokratycznym dupku. A jednak... Ginewra oszalała ze szczęścia, gdy okazało się, że jej uczucie nie jest jednostronne. Draco wstąpił do Zakonu Feniksa, dzięki czemu mogli spędzać więcej czasu razem. Przez Weasley'ów był traktowany jako syn, czy brat. Harry nie miał nic przeciwko temu, że Ginny znalazła sobie kogoś. Jedyne, co mu wadziło, to fakt że jej wybrankiem był Malfoy. Potter, tuż po zerwaniu zaczął związek z Luną Lovegood. Pomimo tego, że miał dziewczynę, zdradzał ją, podobnie jak Ron Lavender. Brown nie miała nic przeciwko temu, co cieszyło Rona.

Hermiona pomimo jej czerwonych od płaczu oczu, postanowiła zejść na dół, aby pomóc w przygotowaniach do kolacji pani Weasley. Gdy tylko zobaczył ją Harry, podskoczył na krześle i głośno krzyknął, sprowadzając na siebie wzrok każdej osoby w kuchni:

-Hermiona! Co ci się stało? Dlaczego jesteś w takim stanie?!- stanął na nogach, ledwo łapiąc oddech.

Ona tylko wzruszyła ramionami i podeszła do pani Weasley.

-Dobry wieczór, pani Weasley. Chciałam się zapytać, czy mogłabym w czymś pomóc. 

-Oh kochanie!- krzyknęła pani Weasley na jej widok- Nie ma mowy! Za godzinę mamy spotkanie Zakonu Feniksa w kuchni, a potem będzie kolacja. Spokojnie dziecko, poradzę sobie. I tak już wiele mi pomagasz. A zresztą, i tak już prawie wszystko skończone. No! Leć na górę. Tam czeka na ciebie Ginny. Gdy wszystko będzie gotowe, to was zawołam- powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się.

-No cóż. Jeśli naprawdę nie jestem potrzebna to już idę- już chciała odejść, gdy niespodziewanie, ktoś złapał ją mocno za nadgarstek-Ała! Puść mnie, to boli!- krzyknęła, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie krzyknęła na jednego ze swoich profesorów.

-Granger! Uspokój się! Chciałem ci tylko powiedzieć, że dyrektor kazał ci przyjść na zebranie Zakonu. W sumie to nie wiem po co mu taka idiotka, ale to już nie mój problem.- powiedział Snape z wyraźnym rozbawieniem w głosie.

Hermionie puściły nerwy. Nie dość, że osoba którą pokochała zostawiła ją, ludzie, których uważała za przyjaciół, zapomnieli o niej, to jeszcze nauczyciel, Naczelny Postrach Hogwartu, Przerośnięty Nietoperz, ją obrażał. TO było zbyt wiele, jak na nią. Ron, widząc jej minę oraz postawę bojową, przełknął głośno ślinę. Nawet Moody drgnął, gdy ją usłyszał.

-Ty wredny, egoistyczny dupku! Jak śmiesz! Spójrz na siebie, zimny morderco! Potrafisz tylko pluć na wszystkich jadem! To ja pana szanowałam, broniłam, jeśli ktoś pana obrażał. I chyba to był mój błąd!-mówiąc to, a raczej wykrzykując, przyłożyła dłoń do jej ust. Nagle wytrzeszczyła oczy i zaczęła szlochać-Jaa.... Jaa pana.... przee...przeepraa....przepraszaam. Ja tego nie chciałam! Naprawdę!- i wybiegła z kuchni szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać.

Wszyscy, oprócz Snape, patrzeli na nią, lub chyba raczej na miejsce gdzie stała przed chwilą, z niedowierzaniem. Ten patrzał jak zwykle, jakby nic szczególnego się nie stało. Chwilę ciszy, która była przerwał niespodziewanie Snape:

-No, no. Kto by się tego spodziewał po niej.- Harry, jako jedyny, który był jeszcze w jakichś normalnych relacjach z Hermioną, wstał i warknął w stronę zadowolonego Snape'a:

Granger! || » Sevmione «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz