18. Jak NIE robić zakupów

484 40 2
                                    

Dzień zapowiadał się znakomicie i lato wreszcie konkretnie dało o sobie znać. Pani Weasley uchyliła okno w kuchni i zaczęła przygotowywać śniadanie. Do pomieszczenia zaczęli schodzić się domownicy. 

- Cześć, mamo!- wykrzyknęli razem bliźniacy, tuląc się do swojej rodzicielki.

- No już! Fred, George! Bo spóźnicie się do pracy! Macie tu kanapki na drogę i zmykajcie.- powiedziała pani Weasley, i chłopcy wyszli. Molly Weasley, kończąc przygotowywania, weszła po schodach na piętro, na którym mieszkały Hermiona i Ginny. Zapukała delikatnie do pokoju swojej córki i pchnęła drzwi. Szczerze mówiąc, nie oczekiwała odpowiedzi. Dobrze wiedziała, że Ginny zarówno jak i Hermiona jeszcze śpią. Zapukała z przyzwyczajenia. Podeszła do łóżka i lekko podniosła koc, którym otulona była Ginny. Dziewczyna natychmiast się poruszyła i przetarła zaspane oczy. Gdy ujrzała swoją rodzicielkę, miała zamiar na nią nakrzyczeć i wyrzucić za drzwi.

- Maamo...- jęknęła przeciągle- Jest tak wcześnie, daj mi jeszcze chwilkę.- mruknęła i obróciła się na drugi bok, biorąc z ręki swojej mamy koc. Pani Weasley zmarszczyła brwi, uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową.

- O nie, kochana.- powiedziała, zabierając jej po raz kolejny koc- Jak dobrze pamiętam, jesteś na dziś umówiona z Hermioną i chłopakami w Hogsmeade, więc ruszaj się, kochanie!

- Tak, mamo już lecę.- powiedziała Ginny i zaczęła się mozolnie gramolić z łóżka. W tym czasie, Molly Weasley wyszła, kierując się do Hermiony, budząc ją. Gdy obie dziewczyny wreszcie były gotowe, musiały czekać na Rona. 

- Gdzie on jest!?- ryknęła Ginny, niecierpliwiąc się jeszcze bardziej.

- Spokojnie, na pewno zaraz tu przyjdzie.- uspokajał ją Harry, kładąc dłoń na jej ramieniu, przez co omal nie został zamordowany wzrokiem przez Draco. Szybko wziął rękę i położył ją wzdłuż swojego ciała. Nie wiedział gdzie patrzeć, więc uznał, że okno będzie dobrym wyjściem. Nagle wszyscy się odwrócili i zobaczyli Rona. Zaspany, kierował swe kroki do szafki, w której znajdowały się kubki. Ubrany w ciemnogranatową piżamę w czerwone pasy, wyczarował sobie białą kawę. 

- Weasley, ty durniu!- rudzielec odwrócił się, jednak nie reagował. Wciąż był półprzytomny- Czekamy na ciebie cholerne dwadzieścia minut, a ty jeszcze nie jesteś gotowy! Ruszaj ten swój gruby tyłek, bo nie będziemy na ciebie czekać!- warknął Ślizgon.

- Chwila...- wybełkotał i ziewnął. Draco wstał, ale został przytrzymany przez Ginny i Hermionę, która zapobiegawczo trzymała w dłoni różdżkę.

- To może my już pójdziemy, a Ron do nas dołączy, co?- zapytała Ginny, chcąc oszczędzić sobie awantury. Jej starszy brat zaczął energicznie kiwać głową na tak, a Draco widząc, że i tak nie będzie miał tu nic do powiedzenia, westchnął i pocałował Ginny w czoło.

- Jak sobie życzysz.

- Zatem ruszajmy!- krzyknęła uradowana Hermiona. Gryfonka bardzo chciała odwiedzić księgarnie Esów Floresów, ale także pomóc swojej najlepszej przyjaciółce w doborze sukni ślubnej.

- Sieć Fiuu, czy teleportacja?- zapytał Harry.

- Kominki!- krzyknął Draco.

- Teleportacja.- mruknęła Hermiona.

- Fiuu!- wrzasnął Ron, który brał właśnie prysznic.

- Teleportacja! A ty się tam nie odzywaj, i tak przyjdziesz później!- krzyknęła Ginny, i wszyscy momentalnie spojrzeli na Harry'ego.

- No hmm, ja tam nie wiem mi to wszystko...

- Mów.- warknął Draco.

- No nie wiem, może jakoś ko... eghem- zakaszlał, widząc złowrogie spojrzenie Ginny- tak teleportacja to będzie dobry pomysł, uważam tak własnie teraz o tej chwili.- wystękał Harry, za co został szturchnięty w ramię przez obrażonego Dracona. Za to Hermiona, jak i Ginny były diablo zadowolone. Gdy wszyscy wyszli, oczywiście bez Rona, który właśnie jadł śniadanie, jakim można byłoby pożywić trzy hipogryfy, złapali się Hermiony, która aportowała wszystkich na Pokątną.

- To najpierw nie Hogsmeade?- zapytał Draco.

- Tutaj możemy zrobić zakupy, a do Hogsmeade możemy pójść coś zjeść.- powiedziała ochoczo Hermiona, na co Draco skinął głową. Najpierw poszli do Scribbulusa*, by zakupić pergaminy i atrament, a później do apteki Sluga i Jiggera*, gdzie Hermiona zakupiła parę składników dla Dumbledore'a. Gdy stanęli przy sklepie Madame Malkin, Ginny od razu wpadła do niego jak szalona. Hermiona, Draco i Harry wymienili między sobą zdziwione spojrzenia, jednak weszli do środka. Przy ladzie stała pulchna kobieta w purpurowej, długiej szacie.

- Co was do mnie sprowadza, kochaniutcy?- zapytała.

- Dzień dobry, nasza przyjaciółka będzie miała za tydzień ślub i  mamy zamiar kupić jej jakąś suknię.- powiedziała spokojnie Hermiona, gdy nagle została szarpnięta za ramię.

- Mionka, spójrz na nią! Popatrz, podoba ci się? Według mnie jest obłędna!- krzyczała Ginny, a Hermiona zatkała sobie uszy dłońmi.

- To właśnie ona, moja droga przyjaciółka.- syknęła Hermiona, wskazując na Ginny.

- Zatem chodź za mną, młoda damo.- powiedziała Madame Malkin, ciągnąc za sobą Ginny. Hermiona, Harry i Draco usiedli na krzesłach i wsłuchiwali się we wrzaski, które wychodziły z ust Ginny.

- Zbyt jasna!

- Za mało koronkowa!

- Za długa!

- Strasznie gruba!

- Dziwny materiał!

- Za mało cekinów!

- Zbyt jaskrawa!

Aż nagle pojawił się Ron, trzymający w ręce lody.

- O tu jesteście! Szukałem was, i tak się jakoś złożyło, że poszedłem na lody. Ale nie gniewacie się, co nie?- zapytał, liżąc lody. Draco już wyraźnie zmęczony siedzeniem i czekaniem aż jego wybranka wybierze odpowiednią suknię, chciał  na niego nawrzeszczeć. Uprzedziła go, o dziwo Ginny, tylko że ona nie krzyczała wcale na Rona.

- Popatrzcie na tę!- krzyknęła, trzymając w dłoni białą suknię. Hermiona, mając serdecznie dosyć całej tej sytuacji, zaczęła warczeć.

- Pasuje ci?*- Ginny skinęła głową na tak- Zatem bierz ją i kupuj, bo jest naprawdę prześliczna. Jak coś jestem w Esach i Floresach.- i poszła. Widziała jeszcze skaczącą ze szczęścia Ginny oraz wyciągającego galeony Draco. Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi księgarni. Dzwoneczek jak zwykle zadzwonił, a ona przywitała się skinieniem głowy ze sprzedawcą. Przeszła przez regały, aż dotarła do działu o eliksirach. Zatrzymała się i wzięła do ręki jedną z ksiąg. Najgorsze trucizny świata- brzmiał tytuł. Niespodziewanie ktoś na nią wpadł, przez co upadła na ziemię, a na nią jej oprawca. 

- Patrz jak łazisz!- krzyknęła do nieznajomego. Mężczyzna wstał i podał jej rękę. Dopiero teraz zauważyła z kim ma do czynienia- Przepraszam, profesorze Snape.- burknęła, pochylając się, by włosy zakryły jej czerwone, jak piwonia policzki.

- To ja powinienem cię przeprosić, jednakże przez twoje wspaniałe słownictwo, myślę, że jesteśmy kwita.- mruknął swoim niskim, ochrypłym głosem, przez co Hermionie ugięły się kolana- Do zobaczenia o piętnastej, Granger.- powiedział i zniknął między regałami, zostawiając zarumienioną dziewczynę. Hermiona jeszcze pobłądziła po księgarni, ale jej myśli zaprzątało dzisiejsze spotkanie ze Snape'em. Wyszła, i wysyłając patronusa z wiadomością do przyjaciół, aportowała się do Nory, gdzie po długim sprawozdaniu dla pani Weasley, poszła odpocząć i przemyśleć ostatnie wydarzenia.

Granger! || » Sevmione «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz