Dzień zapowiadał się znakomicie i lato wreszcie konkretnie dało o sobie znać. Pani Weasley uchyliła okno w kuchni i zaczęła przygotowywać śniadanie. Do pomieszczenia zaczęli schodzić się domownicy.
- Cześć, mamo!- wykrzyknęli razem bliźniacy, tuląc się do swojej rodzicielki.
- No już! Fred, George! Bo spóźnicie się do pracy! Macie tu kanapki na drogę i zmykajcie.- powiedziała pani Weasley, i chłopcy wyszli. Molly Weasley, kończąc przygotowywania, weszła po schodach na piętro, na którym mieszkały Hermiona i Ginny. Zapukała delikatnie do pokoju swojej córki i pchnęła drzwi. Szczerze mówiąc, nie oczekiwała odpowiedzi. Dobrze wiedziała, że Ginny zarówno jak i Hermiona jeszcze śpią. Zapukała z przyzwyczajenia. Podeszła do łóżka i lekko podniosła koc, którym otulona była Ginny. Dziewczyna natychmiast się poruszyła i przetarła zaspane oczy. Gdy ujrzała swoją rodzicielkę, miała zamiar na nią nakrzyczeć i wyrzucić za drzwi.
- Maamo...- jęknęła przeciągle- Jest tak wcześnie, daj mi jeszcze chwilkę.- mruknęła i obróciła się na drugi bok, biorąc z ręki swojej mamy koc. Pani Weasley zmarszczyła brwi, uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową.
- O nie, kochana.- powiedziała, zabierając jej po raz kolejny koc- Jak dobrze pamiętam, jesteś na dziś umówiona z Hermioną i chłopakami w Hogsmeade, więc ruszaj się, kochanie!
- Tak, mamo już lecę.- powiedziała Ginny i zaczęła się mozolnie gramolić z łóżka. W tym czasie, Molly Weasley wyszła, kierując się do Hermiony, budząc ją. Gdy obie dziewczyny wreszcie były gotowe, musiały czekać na Rona.
- Gdzie on jest!?- ryknęła Ginny, niecierpliwiąc się jeszcze bardziej.
- Spokojnie, na pewno zaraz tu przyjdzie.- uspokajał ją Harry, kładąc dłoń na jej ramieniu, przez co omal nie został zamordowany wzrokiem przez Draco. Szybko wziął rękę i położył ją wzdłuż swojego ciała. Nie wiedział gdzie patrzeć, więc uznał, że okno będzie dobrym wyjściem. Nagle wszyscy się odwrócili i zobaczyli Rona. Zaspany, kierował swe kroki do szafki, w której znajdowały się kubki. Ubrany w ciemnogranatową piżamę w czerwone pasy, wyczarował sobie białą kawę.
- Weasley, ty durniu!- rudzielec odwrócił się, jednak nie reagował. Wciąż był półprzytomny- Czekamy na ciebie cholerne dwadzieścia minut, a ty jeszcze nie jesteś gotowy! Ruszaj ten swój gruby tyłek, bo nie będziemy na ciebie czekać!- warknął Ślizgon.
- Chwila...- wybełkotał i ziewnął. Draco wstał, ale został przytrzymany przez Ginny i Hermionę, która zapobiegawczo trzymała w dłoni różdżkę.
- To może my już pójdziemy, a Ron do nas dołączy, co?- zapytała Ginny, chcąc oszczędzić sobie awantury. Jej starszy brat zaczął energicznie kiwać głową na tak, a Draco widząc, że i tak nie będzie miał tu nic do powiedzenia, westchnął i pocałował Ginny w czoło.
- Jak sobie życzysz.
- Zatem ruszajmy!- krzyknęła uradowana Hermiona. Gryfonka bardzo chciała odwiedzić księgarnie Esów Floresów, ale także pomóc swojej najlepszej przyjaciółce w doborze sukni ślubnej.
- Sieć Fiuu, czy teleportacja?- zapytał Harry.
- Kominki!- krzyknął Draco.
- Teleportacja.- mruknęła Hermiona.
- Fiuu!- wrzasnął Ron, który brał właśnie prysznic.
- Teleportacja! A ty się tam nie odzywaj, i tak przyjdziesz później!- krzyknęła Ginny, i wszyscy momentalnie spojrzeli na Harry'ego.
- No hmm, ja tam nie wiem mi to wszystko...
- Mów.- warknął Draco.
- No nie wiem, może jakoś ko... eghem- zakaszlał, widząc złowrogie spojrzenie Ginny- tak teleportacja to będzie dobry pomysł, uważam tak własnie teraz o tej chwili.- wystękał Harry, za co został szturchnięty w ramię przez obrażonego Dracona. Za to Hermiona, jak i Ginny były diablo zadowolone. Gdy wszyscy wyszli, oczywiście bez Rona, który właśnie jadł śniadanie, jakim można byłoby pożywić trzy hipogryfy, złapali się Hermiony, która aportowała wszystkich na Pokątną.
- To najpierw nie Hogsmeade?- zapytał Draco.
- Tutaj możemy zrobić zakupy, a do Hogsmeade możemy pójść coś zjeść.- powiedziała ochoczo Hermiona, na co Draco skinął głową. Najpierw poszli do Scribbulusa*, by zakupić pergaminy i atrament, a później do apteki Sluga i Jiggera*, gdzie Hermiona zakupiła parę składników dla Dumbledore'a. Gdy stanęli przy sklepie Madame Malkin, Ginny od razu wpadła do niego jak szalona. Hermiona, Draco i Harry wymienili między sobą zdziwione spojrzenia, jednak weszli do środka. Przy ladzie stała pulchna kobieta w purpurowej, długiej szacie.
- Co was do mnie sprowadza, kochaniutcy?- zapytała.
- Dzień dobry, nasza przyjaciółka będzie miała za tydzień ślub i mamy zamiar kupić jej jakąś suknię.- powiedziała spokojnie Hermiona, gdy nagle została szarpnięta za ramię.
- Mionka, spójrz na nią! Popatrz, podoba ci się? Według mnie jest obłędna!- krzyczała Ginny, a Hermiona zatkała sobie uszy dłońmi.
- To właśnie ona, moja droga przyjaciółka.- syknęła Hermiona, wskazując na Ginny.
- Zatem chodź za mną, młoda damo.- powiedziała Madame Malkin, ciągnąc za sobą Ginny. Hermiona, Harry i Draco usiedli na krzesłach i wsłuchiwali się we wrzaski, które wychodziły z ust Ginny.
- Zbyt jasna!
- Za mało koronkowa!
- Za długa!
- Strasznie gruba!
- Dziwny materiał!
- Za mało cekinów!
- Zbyt jaskrawa!
Aż nagle pojawił się Ron, trzymający w ręce lody.
- O tu jesteście! Szukałem was, i tak się jakoś złożyło, że poszedłem na lody. Ale nie gniewacie się, co nie?- zapytał, liżąc lody. Draco już wyraźnie zmęczony siedzeniem i czekaniem aż jego wybranka wybierze odpowiednią suknię, chciał na niego nawrzeszczeć. Uprzedziła go, o dziwo Ginny, tylko że ona nie krzyczała wcale na Rona.
- Popatrzcie na tę!- krzyknęła, trzymając w dłoni białą suknię. Hermiona, mając serdecznie dosyć całej tej sytuacji, zaczęła warczeć.
- Pasuje ci?*- Ginny skinęła głową na tak- Zatem bierz ją i kupuj, bo jest naprawdę prześliczna. Jak coś jestem w Esach i Floresach.- i poszła. Widziała jeszcze skaczącą ze szczęścia Ginny oraz wyciągającego galeony Draco. Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi księgarni. Dzwoneczek jak zwykle zadzwonił, a ona przywitała się skinieniem głowy ze sprzedawcą. Przeszła przez regały, aż dotarła do działu o eliksirach. Zatrzymała się i wzięła do ręki jedną z ksiąg. Najgorsze trucizny świata- brzmiał tytuł. Niespodziewanie ktoś na nią wpadł, przez co upadła na ziemię, a na nią jej oprawca.
- Patrz jak łazisz!- krzyknęła do nieznajomego. Mężczyzna wstał i podał jej rękę. Dopiero teraz zauważyła z kim ma do czynienia- Przepraszam, profesorze Snape.- burknęła, pochylając się, by włosy zakryły jej czerwone, jak piwonia policzki.
- To ja powinienem cię przeprosić, jednakże przez twoje wspaniałe słownictwo, myślę, że jesteśmy kwita.- mruknął swoim niskim, ochrypłym głosem, przez co Hermionie ugięły się kolana- Do zobaczenia o piętnastej, Granger.- powiedział i zniknął między regałami, zostawiając zarumienioną dziewczynę. Hermiona jeszcze pobłądziła po księgarni, ale jej myśli zaprzątało dzisiejsze spotkanie ze Snape'em. Wyszła, i wysyłając patronusa z wiadomością do przyjaciół, aportowała się do Nory, gdzie po długim sprawozdaniu dla pani Weasley, poszła odpocząć i przemyśleć ostatnie wydarzenia.
CZYTASZ
Granger! || » Sevmione «
FanfictionPoprzedni opis mi się nie spodobał, więc już go nie ma. :) Ale jak to może kiedyś skończę, to może kiedyś dodam opis :) (watpie) Okładkę zrobiłam sama ;_; fajna, wiem Główne parringi: Sevmione, Drinny #496 w fanfiction - 8.08.2018