Rozdział 12

1.3K 33 1
                                    

      Następnego dnia, o dziewiątej Emmanuel miał pociąg do domu, więc ubrałam się razem z Laną i odprowadziłyśmy go na stację kolejową. Pożegnałyśmy się z nim i postanowiłyśmy wybrać się na shopping, na którym swoją drogą dawno nie byłyśmy.
Po obejściu kilku sklepów, usiadłyśmy na jednej z galerianych ławeczek, bo jak zwykle zaczęły mnie boleć nogi.
- Mogę ci coś powiedzieć? - spytała Lana
- No, jasne.
Moment ciszy.
- Ty go nie kochasz.
- Słucham?! - oburzyłam się - Widziałaś nas razem ledwo dwa dni i juz takie wnioski wyciągasz.
- Przecież to widać, okey może i go kochasz, ale nie jego samego. Kochasz rzeczy, które łączą go z Shawnem.
- To nie tak. To jest ktoś zupełnie inny.
- Nieprawda.
Już chciałam odpowiedzieć, ale to co zobaczyłam sprawiło, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. To był Shawn. Ale nie ten Shawn, którego znałam
- Melissa, co ci jest?
- Nic, musimy stąd wyjść.
- Dlaczego?
- Dlatego - wskazałam na swoje lewo.
- O, jezu...
- Nie mogę go teraz spotkać.
Po jakiś dziesięciu minutach znalazłyśmy się na pewnej ścieżce, znajdującej się w głębi parku. Jako nastolatki lubiłyśmy tam z Laną chodzić na spacery. Nie było tam zbytnio bezpiecznie, ale w tamtym momencie miałam to wszystko  gdzieś. Ale najważniejsze, nie powiedziałam dlaczego uciekłam. Shawn jechał na wózku inwalidzkim. Tak wiem, stchórzyłam. Ale jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji? Podeszlibyście i powiedzieli "Cześć" jak gdyby nigdy nic i udawali, że wszystko jest jak dawniej. Wątpię. Ale jakby nie patrzeć, zachowałam się okropnie. Jednak jedna sprawa nie dała mi spokoju, to jak na tę sytuację zareagowała Lana.
- Lana, czy ty o tym wiedziałaś?
- Nie! Skądże?! - wykrzyknęła, ale nie wierzyłam jej
- Powiedz prawdę.
- Dobra, wiedziałam.
- I nic mi nie powiedziałaś?!
- Zabronił mi.
- Dlaczego on to zrobił? Dlaczego mi nie powiedział?
- Bo on... - przerwała - on nie chce nikogo obciążać swoimi problemami.
- Tak? Ale jakoś ciebie i Camerona obciążył, to czemu mnie nie mógł!
- Tego nie wiem, zapytaj go sama.
- I żebyś wiedziała, że tak zrobię.
Postanowiłam sprostać sytuacji, która miała miejsce. Poszłam do domu Shawna, choć wiele mnie to kosztowało, ale miałam nadzieję, że chociaż go zastanę.
- Dzień dobry - otworzyła mi mama Shawna
- Dzień dobry - odpowiedziałam -Jest Shawn?
Mama Shawna nachyliła się ku mnie i zapytała:
- Wiesz już?
- Niestety, wiem.
- Dobrze, wejdź, ale nie gwarantuje ci, że będzie chciał z tobą rozmawiać.
- Spróbuję.
Weszłam do schodach, po których kiedyś wchodziłam prawie codziennie. Przypomniało mi się wszystkie nasze wspólne wygłupy, wspomnienia. Zapukałam do drzwi jego pokoju.
- Mamo, nie chcę rozmawiać okey? - usłyszałam jego głos po tak długim czasie.
Nie miałam nic do stracenia. Nacisnęłam klamkę i weszłam.
- Ale to nie mama, tylko ja.
Widziałam, że jest ewidentnie zaskoczony.
- Wyjdź stąd, nie chcę z nikim rozmawiać - powiedział spokojnie, ale stanowczo.
- Nie wyjdę - odpowiedziałam i usiadłam na jego łóżku
- Mamo, weź ją stąd!
- Nie zachowuj się jak dziecko, nie wyrzucisz mnie.
- Dobra, wiem, że ty nigdy nie odpuszczasz.
- No właśnie - zaczęłam się mu przyglądać.
- Nie patrz tak na mnie, nigdy nie widziałaś osoby, dla której życie się skończyło?
- Co ty mówisz? - próbowałam być opanowana, ale tak naprawdę, miałam ochotę się rozpłakać - Przecież nic się nie skończyło. Dlaczego mnie nie zawiadomiłeś? Myślałam, że się przyjaźnimy.
- I właśnie dlatego tego nie zrobiłem, bo wiedziałem, że rzucisz wszystko i przyjdziesz.
- Dokładnie,  zrobiłabym tak.
Nastała chwila ciszy. 
- Jak się dowiedziałaś? - zapytał
- Widziałam cię dzisiaj w galerii.
- Pierwszy raz wyszedłem od czasu wypadku i jeszcze musiałaś mnie zobaczyć, ja to mam szczęście.
- Ile czasu miałeś zamiar to przede mną ukrywać? Do czasu, aż bym cię zmusiła do spotkania?
- Powiedziałbym ci w końcu.
- Ale miłe pocieszenie. Wybacz pytanie, ale gdzie w tej całej sytuacji jest Diana?
Shawn zamilkł na długą chwilę. Zaczął patrzeć w okno.
- Nie ma - odezwał się w końcu.
- Jak to, nie ma?
- Zwyczajnie, powiedziała, że nie będzie zajmować się jakimś kaleką.
Zamurowało mnie. Jak można coś takiego powiedzieć? Przecież to nie była jego wina.
-A to szmata!
Nic nie odpowiedział.
- W takiej sytuacji, będę musiała przyjeżdża tu co tydzień - stwierdziłam
- Niczego nie musisz robić. Nie chcę cię obarczać swoimi problemami. Nie chcę, żebyś zawaliła studia.
- Tym się nie przejmuj, poradzę sobie. Zostaję na ferie w Edynburgu, więc będę cię odwiedzać codziennie, i pamiętaj nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Ale ja, naprawdę, nie chcę, żebyś się nade mną litowała, poza tym masz chłopaka i powinnaś być blisko niego.
Owszem to była prawda, ale mimo wszystko, wolałam być bliżej Shawna.
- On, na pewno, to zrozumie.
- Wiesz co, z jednej strony cieszę się, że się o tym dowiedziałaś. Wiem, że cię mam.
Podeszłam do niego i zaczęłam płakać. Sama nie wiem czy to ze szczęścia czy smutku. Przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w policzek.
- Pamiętasz jak wyjeżdżałam? Powiedziałam ci wtedy coś.
- Pamiętam. Powiedziałaś, że mnie nigdy nie zostawisz.
- Tak i mogę to powiedzieć po raz kolejny. Nigdy cię nie zostawię.
- Ja ciebie też.
- Chcesz, żebym została dziś u ciebie na noc? - zapytałam
- Doceniam, ale wolałbym narazie nie, nie chcę, żebyś oglądała moja nieporadność.
- Ale mi to nie przeszkadza.
- Wiem, ale nie chcę...
- Dobrze, rozumiem, tak więc będę przychodzić codziennie, aż do końca ferii.
- Jeśli chcesz...
- Chcę - uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
Tak bardzo cieszyłam się z naszego spotkania mimo, że poczatkowo nie przebiegało w miłej atmosferze. Ta cała sytuacja była dla mnie bardzo trudna, ale jeśli udało mi się zrobić pierwszy krok, to kolejne były już o wiele prostsze.

############################
No to mamy nieoczekiwany zwrot akcji! Mogę zdradzić, że postać Shawna zaczyna powoli się rozwijać.  Jesteście ciekawi co wydarzy się dalej?

Disability // S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz