Minął tydzień. Wcześniejsza kłótnia jeszcze bardziej pogorszyła sytuację. Zaczęliśmy się mijać, prawie wcale nie rozmawiać. To wszystko było nie do zniesienia. Na domiar złego, Lana obiecała, że mnie odwiedzi.
- Słuchaj, Lana dzisiaj przyjeżdża i nie chciałabym się przed nią tłumaczyć, więc prosiłabym cię o normalne zachowanie.
- A czy ja się zachowuje nienormalnie?!
- Doskonale wiesz co mam na myśli.
- Skoro tak, to tak się złożyło, że Cam tez dziś przyjeżdża, więc proszę cię o to samo.
- Dobrze, a więc zachowujmy się jak najnormalniej.
Tak naprawdę, to ja nawet nie wiedziałam dlaczego, tak do końca, byliśmy pokłóceni, ale jakoś nie bardzo miałam ochotę się nad tym rozwodzić.
Lana z Camem przybyli do nas dopiero na obiad. Przygotowałam kotlety z piersi z kurczaka, do tego białe wino. Wydawało nam się, że wszystko wygląda całkiem normalnie, ale podczas spaceru z Laną wyszło, że nie do końca...
- Melissa, co tam się u was dzieje?
- Czyli jesteśmy słabymi aktorami? - zapytałam
- No, niezbyt dobrymi.
- No dobra, nie będę ukrywać, że wszystko jest okey. Bo nie jest. I to w zasadzie przez ciebie.
- Mnie?
- No a kto mi kazał powiedzieć, że go kocham.
- Ale bynajmniej wiesz na czym stoisz.
- No właśnie, w tym problem, że nie wiem. Ja ci tego nie mówiłam, ale... jakoś tak tydzień temu...
- No co?
- No, on mnie pocałował, ale nie tak jak ja go wcześniej, tylko... tak naprawdę, i to dwa razy i zapytałam go dlaczego to zrobił...
- I co powiedział?
- Ze sprawdza czy naprawdę mnie kocha.
Zauważyłam zdziwienie na jej twarzy.
- I co ty na to?
- Nic, o nic więcej nie pytałam.
- Yhm.
- Tylko na tyle cię stać?
- No a co ja mam ci powiedzieć?
- No, może jak mam to rozumieć?!
- A co ja jasnowidz jestem? Ja mu nie czytam w myślach. Sama go o to zapytaj.
- Dobra, a niech znaczyło co chciało, pewnie nic, jak większość, co Shawn mówi i robi.
- Wracamy? - zapytała Lana
- Tak.
Myślałam, że Lana jako moja przyjaciółka jakoś mi doradzi, ale widać musiałam poradzić sobie z tym sama.
Po powrocie do domu zastałyśmy Cama, ale samego. Owszem nie było nas trochę ponad godzinę, ale co to miało znaczyć?
- Cam? Gdzie jest Shawn? - spytałam, jeszcze spokojnie.
- Pojechał na Hide Road.
- Słucham?! Puściłeś go tam samego?
- On mówi, że go za bardzo ograniczasz.
- Ja go ograniczam, super.
- Ale jeśli chcesz to mogę cię tam zawieść.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać czy jechać do niego. W końcu uważał, że za bardzo go ograniczam. Z rozmyślań wyrwała mnie Lana, która chamsko oblała mnie szklanką wody.
- Co ty, kurwa, robisz? - zapytałam wściekła
- Chcę, żebyś zaczęła trzeźwo myśleć.
- Przez ciebie muszę się przebrać.
- Czyli mamy decyzję - zwróciła się do Cama - No tylko ubierz tą sukienkę beżowa - zawołała
- Chyba śnisz...
- Słuchaj, jak chodzisz w tych tshirtach i spodniach ciągle, to ja się nie dziwię, że Shawna nie pociągasz.
Ona to potrafiła być wredna. Naprawdę. Ale ostatecznie miała rację, lubiłam się ubierać luźno i wygodnie, rzadko kiedy ubierałam sukienki, więc po małym proteście zgodziłam się ją ubrać.
- Ty ją zawieź ja popilnuje domu i poczekam na was.
- Jasne - odpowiedział Cam.
Na miejsce dotarliśmy w jakieś dwadzieścia minut. Nie powiem, martwiłam się o niego, ale gdy zobaczyłam go przed jednym z budynków, ulżyło mi.
- Shawn, co ty wyprawiasz? Martwiłam się o ciebie.
- Wow, jak pięknie wyglądasz.
Zarumieniłam się. Może dobrze, że zgodziłam się na taką sukienkę.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam, Cam możesz nas zostawić? - zwrócił się do Cama, na co chłopak zgodził się. - Przejdziemy się kawałek - zapytał mnie
- Jasne.
Szliśmy chwilę w milczeniu, aż doszliśmy do pewnej restauracji.
- Melissa... chciałem cię za wszystko przeprosić i zapraszam cię dzisiaj na kolację. Wejdźmy do środka.
Weszliśmy a ja zaniemówiłam z wrażenia. Znajdowalismy się w części oddzielonej ścianą od głównego pomieszczenia. Wszędzie paliły się nastrojowe świeczki, a w wazonach stały czerwone róże.
- O boże, Shawn. Nie musiałeś tego wszystkiego robić, wystarczyło po prostu wyjaśnić sobie kilka spraw.
- Ale przecież możemy je wyjaśnić tutaj, prawda?
- No, teoretycznie, tak.
Usiedliśmy do stolika. Kelner nalał nam wina i przyniósł przystawki.
- Bo właściwie...- zaczął Shawn - nie bez powodu cię tu zaprosiłem.
Jego ręce zaczęły drżeć, a moje serce zaczęło bić szybciej.
- Powiedziałaś ostatnio, że powinienem się określić. I masz rację, czas, żeby to zrobić.
Nastąpiła chwila ciszy.
- No, więc - ponagliłam go
- Odpowiedź może być tylko jedna. Tak.
- Ale, co tak?
- Melissa, tak, kocham cię.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi tego zrobić.
- Poczekaj, spytałaś mnie kiedyś o to czy się załamałem, gdy wyjechałaś...zaprzeczyłem, ale to nie była prawda. Owszem, byłem z Dianą, ale... ja jej nie kochałem. To była tylko przykrywka. Chciałem spróbować pokochać kogoś innego, by nie niszczyć naszej przyjaźni. A kiedy ty wyznałaś, że mnie kochasz... chciałem spróbować, ale zrezygnowałem ze względu na wózek.
W czasie kiedy to wszystko mówił, łzy napłynęły mi do oczu. Wypowiadane przez niego słowa, trafiały wprost do mojego serca.
- Melissa, nie płacz...
- Spokojnie, to tylko łzy szczęścia - wymamrotałam, a on złapał mnie za rękę.
- Czy mogę do ciebie mówić kochanie?
- Przecież, tak do mnie mówisz.
- A czy mogę ci mówić, moje kochanie?
- Możesz, jeśli sprawie ci tym zaszczyt.
- A więc, moje kochanie, czy zechcesz zostać moją dziewczyną?
W tym momencie wstałam, podeszłam do niego i pocałowałam go.
- To miało oznaczać tak?
- Chyba nie miałeś wątpliwości.################################
Wow! Co tu się porobiło? Chyba wielu z was jest szczęśliwych, po przeczytaniu tego rozdziału? Do następnego! 😃
CZYTASZ
Disability // S.M.
FanfictionBo prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie niczego już w zamian nie oczekuję." Antoine de Saint Exupery Melissa i Shawn poznają się w szkole i zostają bardzo dobrymi przyjaciółmi. Po jakimś czasie dziewczyna zaczyna...