Nie będę ukrywać, że mimo iż starałam się oswoić z całą tą sytuacją, było to dla mnie wyzwanie. Sam fakt, że pani Mendes przyjęła to bardzo negatywnie, też niczego nie polepszał.
- Synu, co ty właśnie powiedziałeś?!
- Że prawdopodobnie zostałem ojcem.
- Ja w to nie wierzę. Tyle razy Ci mówiłam, że macie się zabezpieczać! To chyba ty powinieneś o tym pamiętać jako mężczyzna.
- Wiem, to moja wina i będę musiał ponieść tego konsekwencje.
Stałam obok i przyglądałam się całej tej rozmowie, co na pewno nie było dla mnie miłym doświadczeniem. Mama Shawna od razu to wyczuła i poprosiła mnie o rozmowę w cztery oczy.
- Jak się z tym czujesz? - zapytała - Tak szczerze.
Nie miałam zamiaru przed nią udawać.
- A co ja mogę pani powiedzieć?! Ciężko mi z tą myślą, że ma dziecko z inną dziewczyną, ale co mam zrobić. Chyba powinnam to zaakceptować. W końcu na świecie jest wiele takich rodzin. A poza tym nie wiemy tego na sto procent.
- No właśnie. Naprawdę, myślisz, że to jego dziecko?
- Na dziewięćdziesiat procent. Zna pani przecież Dianę.
- Tak. Trzeba się spotkać z jej matką i jakoś do tego podejść.
- Myślę, powinniście sami to załatwić. Ja i tak będę musiała przyzwyczaić się bez względu na podjęte decyzje.
- Nie, Melisso. Jesteś narzeczoną Shawna, i to ciebie też dotyczy.
- No, skoro pani tak uważa.
- Kochanie, tak przy okazji chciałam cię przeprosić. Kiedy zamieszkałaś z Shawnem, nie podobało mi się to, a wasze zaręczyny były dla mnie jeszcze większym szokiem, ale teraz... cieszę się, że Shawn jest właśnie z tobą. Wiele dziewczyn pewnie potraktowało by go jak Diana, a ty go kochasz, takiego jaki jest.
- Kocham i dlatego to dziecko nie zburzy naszego szczęścia.***
Przed spotkaniem z Dianą i jej mamą wszyscy byliśmy bardzo zdenerwowani. Można powiedzieć, że był to w końcu trudny orzech do zgryzienia. Moja obecność, według mnie, była nieistotna, ale jeśli pani Mendes i przede wszystkim Shawnowi na tym zależało, to nie robiło mi to żadnej różnicy. No może trochę. Wolałam przy tym nie być, ale z drugiej strony wiedziałam, że muszę wspierać Shawna w tak trudnych chwilach.
Spotkanie odbyło się na neutralnym gruncie, w jednej z edynburskich kawiarni. Miało być spontanicznie, ale w razie jakichkolwiek emocji trzeba było dostosować się do otoczenia.
- Dzień dobry - przywitała się pani Parker, przy czym Diana nie odezwała się ani słowem.
- Dzień dobry - odpowiadaliśmy kolejno po sobie
Usiedliśmy do stolika, po czym podeszła do nas kelnerka.
- Co mogę państwu podać? - zapytała
Spojrzeliśmy po sobie.
- Woda z cytryną dla... wszystkich - powiedziała moja mama.
- Dobrze. Zaraz podam.
- A więc, może ja jako mama Shawna zacznę. Nie powiem, bardzo zaskoczyła mnie ta wiadomość i nie jestem nią zbytnio zachwycona. Jednakże czasu nie cofniemy i jeśli to jest dziecko mojego syna, to nie będziemy robić problemów i zwyczajnie ci pomożemy Diana.
- Wiecie państwo - zaczęła mama Diany - gdyby nie moja choroba, pewnie byśmy tutaj dziś nie siedzieli. Diana, zaraz po urodzeniu, stwierdziła, że nie będzie mieszać Shawnowi w życiu i wychowa to dziecko sama. Ja osobiście uważam, że dziecko powinno mieć ojca, ale skoro taką podjęła decyzję, to musiałam to uszanować.
- Czy ja mogę coś powiedzieć? - zapytał Shawn, po prostu grzecznościowo - Jak to się stało, że nikt nie wiedział o twojej ciąży?
- Doskonale wiesz, że jestem drobnej postury.
To była prawda. Była bardzo szczupła i do tego wysportowana.
- Przez długi czas nie było niczego widać, a jak zaczęło, to przestałam wychodzić.
Niezbyt chciałam uczestniczyć aktywnie w tej rozmowie, ale była jedna rzecz, która mnie nurtowała.
- Nie chciałabym się wtrącać, ale z moich obliczeń wynika, że w momencie kiedy Rebecca u nas pracowała, musiałaś być już wysoko w ciąży...
- Wiem co czego zamierzasz - przerwała mi - Tak to był początek dziewiątego miesiąca, ale Angel była wcześniakiem. Urodziła się trzy tygodnie wcześniej.
- I przez dwa lata, nikt nie widział cię z dzieckiem?! - zapytał Shawn
- Przeprowadziłam się z mamą do ciotki do Irlandii, swoją drogą po wyjaśnieniu całej tej sytuacji mamy zamiar tam wrócić.
- A co jeśli to będzie moje dziecko? Tak po prostu sobie wyjedziesz?!
- Ty masz swoją rodzinę, ja mam swoją i myślę, że tak powinno zostać.
- Nie wierzę, w to ci mówisz. Ty naprawdę nie masz uczuć. Dziecko ma płacić za nasze błędy?!
- Dobrze, stop - przerwała pani Mendes - wiemy już w wystarczająco dużo, pozostaje nam zrobić badania genetyczne i wtedy wszystko będzie jasne - oświadczyła.
- Dobrze spotkamy się w przyszłym tygodniu i zaniesiemy nasze próbki. - odrzekła Diana
- W takim razie, do zobaczenia. - odezwała się pani Mendes
Przed powrotem do Leeds postanowiłam wstąpić na obiad do mojej mamy, w czasie gdy Shawn spotkał się akurat z Cameronem. Można stwierdzić, męskie spotkanie w beznadziejnej sytuacji.
Obiad jak zwykle był pyszny, ale jakoś kompletnie straciłam apetyt. Nie umknęło to oczywiście uwadze mojej rodzicielki.
- Czy ja cię mogę o coś spytać?
- Oczywiście -odpowiedziałam.
- Czy ty jesteś zadowolona ze swojego związku?
- Ale pod jakim względem?
- Ogólnym. Czy tak to sobie wyobrażałaś? Czy to były twoje marzenia?
Zamilkłam na chwilę i spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
- Szczerze, nie tak to sobie wyobrażałam. Będąc z kimś oddajesz mu cząstkę siebie. Ja oddaję siebie całą. Choć sama takie życie wybrałam, bywają chwilę, że jest mi ciężko. I to nie ze względu na jakieś niecodzienne wydarzenia, tylko właśnie ze względu na szarą rzeczywistość. Ale z drugiej strony, po części to były moje marzenia. Bycie z kimś kogo kocham bezwarunkowo. Czasem tylko, zazdroszczę innym parom, że w ich związkach wszystko jest takie proste. Nasze życie to ciągły plan. Nic nie możemy zrobić spontanicznie. Pamiętasz jak spytałam cię kiedyś czy żałujesz związku z ojcem i odpowiedziałaś, że tak?
- Tak, pamiętam.
- A ja ci powiem, że mimo wszystko się różnimy. Bo choćby nie wiem jak trudno było, ja nigdy niczego nie żałowałam. Myślałam kiedyś, że prawdziwa miłość nie istnieje, ale dzięki Shawnowi zrozumiałam, że wcale tak nie jest. Można kogoś kochać bez względu na wszystko.
- Masz rację, Melissa. Trzeba tylko znaleźć odpowiednią osobę. Niestety, ja jej nie znalazłam, bo taka miłość istnieje tylko dla wybranych.
Dla wybranych? Wynika z tego, że dla mnie. Lecz nie było to dla mnie istotne. Nie czułam się jak wybraniec. Byłam po prostu sobą i byłam przy tym szczęśliwa. Tylko to się liczyło.
Z Shawnem umówiłam się już na stacji kolejowej. Swoją drogą prawie spóźnił się na pociąg, ale mniejsza o to. Mieliśmy w końcu ważniejsze problemy na głowie.
- Rozmawiałeś z mamą? - zapytałam
- Tak.
- I co?
- W razie czego obiecała mi pomoc, a w zasadzie nam, ale nie ukrywa, że tego nie akceptuje.
- A dziwisz się jej?
- Ale co ja teraz mogę zrobić?!
- Po fakcie? Już nic. Teraz możesz się tylko modlić o to, że wszystko się jakoś ułoży.
Mi też tylko to pozostało. Jeśli to rzeczywiście miało być jego dziecko, nic już nie byłoby takie samo. To była ogromna próba dla naszego związku. Tylko czy możliwa do przejścia?
CZYTASZ
Disability // S.M.
FanfictionBo prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie niczego już w zamian nie oczekuję." Antoine de Saint Exupery Melissa i Shawn poznają się w szkole i zostają bardzo dobrymi przyjaciółmi. Po jakimś czasie dziewczyna zaczyna...