Rozdział 4

2.1K 57 0
                                    

     Minął tydzień odkąd zamieszkałam w Leeds. W międzyczasie zdążyłam poznać już moja współlokatorkę, Nicole. Muszę stwierdzić, że jak na tamten moment nie mogłam narzekać na wspólne mieszkanie z nią. Wydawała się naprawdę sympatyczna. Okazało sie, że także studiuje prawo, więc miałyśmy wspólny temat do rozmowy. Jednak, żeby nie wyszło, że gadałyśmy tylko o tym, z góry zaznaczam, że tak nie było. Obie lubiłyśmy sport. Codziennie rano chodziłyśmy biegać, a po zajęciach na uczelni udawałyśmy się na siłownię.
      Przed rozpoczęciem roku, w akademiku panował totalny chaos. Bardzo cieszyłam się, że wprowadziłam się trochę wcześniej, bo nie chciałabym być na miejscu tych wszystkich osób, które zakwaterowywały się w ostatniej chwili. Na korytarzach słychać było ciągły tłum. Było to wręcz nie do wytrzymania.
- Może wyjdziemy gdzieś na miasto? - zapytałam Nicole
- Bardzo dobry pomysł, bo za chwilę tu oszaleję.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i lekko je uchylił. Zresztą nie pierwszy raz.
- O hej dziewczyny, chyba pomyliłem pokój, sorka - powiedział nieznany brunet
- A jakiego pokoju szukasz? - próbowałam być miła
- Siedemset dwadzieścia cztery.
- To ten naprzeciw, nasz jest siedemset dwadzieścia pięć - odpowiedziałam
- Okey, dzięki dziewczyny- powiedział i zamknął drzwi.
Spojrzałam na Nicole z niedowierzaniem.
- Jak mógł pomylić pokoje skoro numerki znajdują się na drzwiach - powiedziała Nicole
- No racja, ale był nawet słodki.
Nie wierzyłam, że ja to powiedziałam, ja, ta co kochała tylko jednego chłopaka na świecie. Chyba naprawdę rady Lany musiały na mnie działać.
- No fakt, był całkiem niezły - zgodziła się ze mną.
- Ale wróćmy do naszej rozmowy, którą nam nieelegancko przerwano - zaśmiałam się
- Dobra ubieramy się i wychodzimy. Może do wieczora trochę się tu uspokoi.
- No ja myślę, w końcu jutro rozpoczęcie.
      Po kilku minutach udało nam się wyjść w końcu na świeże powietrze. Była już szesnasta, więc wybrałyśmy się do pobliskiego pubu. W zasadzie to poza nim i McDonaldem nic jeszcze nie znałyśmy. Leeds to jedno w większych miast i poznanie go naprawdę dobrze zajęło nam co najmniej z jakiś rok.
      W pubie jak to w pubie, zawsze znajdzie się jakiś pijany, natrętny koleś. Dosiadł się do nas i za nic nie chciał się odczepić. W końcu tak się wkurzyłyśmy, że wolałyśmy wrócić do akademika.      
      Na korytarzach było coraz mniej ludzi i coraz większa cisza. Nicole otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka.
- Patrz jakaś karteczka - oznajmiła
- Ktoś musiał ją wpuścić przez szparę w drzwiach
- Co tam pisze? - zżerała ją ciekawość
Hej dziewczyny! Wpadnijcie o dwudziestej do pokoju naprzeciwko.
Kolega z pokoju siedemset dwadzieścia cztery.
- A to głupek - powiedziała Nicole
- No co, nawet fajnie, że napisał.
- On się chyba tobie naprawdę spodobał - popatrzyła na mnie podejrzliwie
- No, wygląda na fajnego gościa -  znowu nie wierzyłam w to, co mówię.
- Ale masz jakąś taką dziwną minę, coś nie tak - zapytała
Nawet ona wyczuła, że coś jest nie tak. Widocznie było to wyczuwalne na kilometr.
- Wiesz co, opowiem ci kiedyś o tym, ale narazie nie. A teraz idźmy do chłopaków! - krzyknęłam uradowana
- Czekaj, mamy iść tak z pustymi rękami - przystopowała mnie
- No w sumie racja, ale może oni są abstynentami?
- Na pewno.
Obie zaczęłyśmy się śmiać.
Umowiłyśmy się, że kupimy cztery piwa i butelkę wina. Uznałyśmy, że to wystarczająco jak na pierwszy raz, a poza tym chłopacy też nie zapraszaliby nas bez przygotowania żadnego poczęstunku. Wzięłyśmy wszystko co chciałyśmy, zapłaciliśmy po połowie i wróciłyśmy do swojego pokoju. Cisza nocna obowiązywała od dwudziestej trzeciej, ale w takich miejscach nie była ona przestrzegana. Tak jak pisał "kolega z pokoju siedemset dwadzieścia cztery" równo o dwudziestej wyszłyśmy z naszego pokoju i skierowałyśmy się na wprost. Zza drzwi dobiegała muzyka, przypominała jakieś latynoskie rytmy. Zapukałyśmy dwa razy ale nikt nam nie otworzył. Tak więc pozwoliłyśmy sobie wejść bez pytania.
- Hejka! - krzyknęłam - Pukałyśmy, ale nikt nie raczył nas wpuścić.
- Och, przepraszamy - powiedział szyderczo blondyn siedzący na jednym z łóżek
Spojrzałyśmy na siebie z Nicole.
-Wybaczamy - powiedziałyśmy równocześnie
- A widzę, że coś dla nas przyniosłyście - rzekł brunet
- Po pierwsze przede wszystkim dla nas.
- A po drugie? - zapytał brunet
- A po drugie to chciałabym poznać wasze imiona, bo strasznie mnie irytuje jak nie wiem z kim rozmawiam - dostałam udawanego napadu wściekłości
Nicole zdążyła w tym czasie usiąść na łóżku. Blondyn spojrzał na nią i powiedział:
- Ona tak zawsze?
Już chciała mówić, ale ją uprzedziłam.
- Czasami miewam drobne wahania nastrojów.
- Tak, chyba przed okresem - zaśmiał się brunet
- O nie. Teraz to przegiąłeś-wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam nią w niego - To uraziło moja kobiecą dumę.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Ja oczywiście też.
- A teraz tak na poważnie - zaczęłam - Jestem Melissa Carter, a to Nicole Lindman.
- Emmanuel Marquéz, a to Patrick Reynolds -  rzekł ciemnowłosy i wskazał na blondyna siedzącego obok Nicole.
Od razu zaciekawiło mnie nazwisko Emmanuela. Nie było raczej angielskie, a bardziej hiszpańskie, ale jego wymowa była czysto brytyjska.
- Słuchaj, ty jesteś na pewno brytyjczykiem? - zapytałam z powątpiewaniem
- W połowie tak. Mój ojciec jest hiszpanem, ale od czwartego roku życia mieszkam w Anglii, dlatego nie mam hiszpańskiego akcentu.
- Dziewczyny wiecie jak on świetnie tańczy - oznajmił Patrick
- Super! - powiedziała Nicole -Pokaż na co cię stać.
- Ale ja tańczę tylko towarzysko - odpowiedział
- Nie ma sprawy - oświadczyła Nicole i popchnęła mnie w stronę chłopaka - Ona kocha tańczyć.
- Nie no co ty, ja nie umiem tańczyć, ona tylko tak wkręca - próbowałam się wymigać
Prawda była taka, że jako nastolatka interesowałam się tańcem towarzyskim i trochę się na tym znałam.
- To najwyżej cię nauczę - złapał mnie za jedną rękę a drugą położył na moim biodrze. W pierwszym momencie czułam się trochę niezręcznie, ale w końcu był to tylko taniec.
- Znasz cha- chę? - zapytał
- Znam.
- No to krok podstawowy, w prawo,raz- dwa,trzy i cztery.
Zaczęliśmy tańczyć, potem były obroty, otwarcia i na koniec brawa od publiczności.
- Wiecie co, fajnie było, ale może byśmy tak się czegoś napili? - zapytał Patrick
- Tak, jestem za, jestem taka spragniona po tym tańcu - oświadczyłam siadając na łóżku
- Ja skoczę po jakieś szklanki do naszej ekstremalnie dużej kuchni - uśmiechnął się Patrick
- Ciesz się, że w ogóle ją masz - odezwał się Emmanuel
Wieczór, a w zasadzie noc, minęła nam na tańcu i rozmowach. Emmanuel naprawdę mi się spodobał. Miał około sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, proste ciemnobrązowe włosy i śnieżnobiały uśmiech. Był też dość dobrze zbudowany, oczywiście bez przesady, lekko zarysowane mięśnie rąk i nóg. Brzucha, niestety, nie miałam okazji wtedy widzieć, ale pewnie też był chociaż trochę wyćwiczony. W głębi serca nadal czułam coś do Shawna, ale doszłam do wniosku, że czas na zmiany. Skoro los postawił na mojej drodze Emmanuela, to dlaczego miałam z tego nie skorzystać. Życie ma się tylko jedno, a tymczasem sami je sobie utrudniamy. To był koniec a zarazem początek czegoś nowego.

#############################
Mellisa chyba naprawdę zakochała się w nowo poznanym studencie? Myślicie że coś z tego będzie?

Disability // S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz