Powoli zbliżała się sesja. Aż trudno było uwierzyć, że ten czas tak szybko leciał. Dopiero co, zaczynałam pierwszy rok studiów, a tu już prawie jego połowa była za mną. W całym semestrze często imprezowałam. Szczerze, życie bez imprez, mieszkając w akademiku, było niemożliwe. One były jego częścią. Codzienne spotkania, a raz w tygodniu jedna, porządna, duża impreza. Jednak przed sesją, uznałam, że czas się w końcu wziąć do nauki. Prawo, nigdy przecież nie należało do łatwych kierunków.
Większość ludzi z akademika też podzielało moje zdanie, co do chwilowego zaprzestania imprezowania. Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy mieli wszystko gdzieś. Było im obojętne czy zaliczą egzamin czy nie. Przy czym oni też dzielili się na dwa typy. Jedni nie uczyli się, ale nie przeszkadzali w tym innym. Drudzy za to, nie szanowali drugiego człowieka i tego, że może ktoś chciałby się skupić na nauce. Na moje nieszczęście i oczywiście Nicole, na naszym piętrze mieszkało trzech chłopaków, którzy byli właśnie tym drugim typem. Ich pokój miał wspólną ścianę z naszym. Podczas wspólnych imprez, nieczęsto z nimi rozmawiałyśmy. Mieli strasznie chamskie charaktery.
Pewnego wieczoru, dzień przed bardzo ważnym i do tego trudnym egzaminem, zaczełyśmy się uczyć z Nicole. Była gdzieś dwudziesta druga. W akademiku było słychać jakieś odgłosy muzyki, ale były tak ciche, że w niczym nie przeszkadzały. Około dwudziestej trzeciej usłyszałyśmy, że ktoś śpiewa na korytarzu. Domyśliłyśmy się, że to Marcus, Mike i John zza ściany. Prawdopodobnie wracali z jakiegoś pubu. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że włączyli muzykę na całą parę. Musieli ją słyszeć nawet w sąsiednim skrzydle.
- Nie no, zaraz do nich pójdę i im wygarnę - oznajmiłam
- A myślisz, że to coś da? Na chwilę się uspokają i znowu zaczną.
- A może trzeba im w końcu powiedzieć, że inni tutaj też mieszkają!
- Jak chcesz - powiedziała bezwiednie
- Co, ty się ich boisz?
- Nie, poprostu, nie warto.
- Jak uważasz, ale ja idę do nich.
Wyszłam z naszego pokoju. Nawet nie zapukałam do mieszkania chłopaków, bo i tak by tego nie usłyszeli. Weszłam do środka. Od razu powitał mnie Marcus.
- No, dzień dobry. Kogo ja widzę w naszych skromnych progach. Mike, ścisz tą muzykę, bo koleżanka nas odwiedziła.
- No ja nie wiem czy taki dobry - powiedziałam oschle
- A coś się stało? Pocieszyć cię jakoś? - zapytał z poddtekstem
- Na nic nie licz. Przyszłam tu, bo mnie denerwujecie. I nie tylko mnie. To, że wy macie naukę w dupie, nie oznacza, że inni mają. Moglibyście uszanować to, że inni też tu mieszkają.
- Słuchaj - zaczął - Może i dogadamy się jakoś - podszedł do mnie bliżej i dotknął mojego uda.
Wyrwałam się od razu.
- Już ci mówiłam, że nie masz na co liczyć!
- No przestań, przecież to tylko jedna noc. Co ci szkodzi, a w zamian dostaniesz spokój, tak potrzebny do nauki.
Znów zaczął mnie dotykać. Mike i John nawet nie zwracali na nas uwagi. Zaczęłam się wyrywać, ale on był silniejszy. Nagle otworzyły się drzwi do pokoju. To był Emmanuel. Jak się cieszyłam, że się wtedy pojawił. Przecież nikt nie usłyszałby nawet moich krzyków. Nawet nie myślę, co mogłoby się wydarzyć gdyby nie przyszedł.
- Co tu się kurwa dzieje?!
Pobiegłam do Emmanuela. Kazał mi iść do pokoju, ale ja nie chciałam tego zrobić. Wiedziałam, że to się tak łatwo nie skończy. Emmanuel złapał Marcusa za koszulkę. Mike z Johnem od razu przypomnieli sobie o koledze.
- Pamiętaj, jeszcze raz tkniesz moją dziewczynę, to inaczej pogadamy. To jest tylko ostrzeżenie. Następnym razem nie będę tak łaskawy - zagroził
- Wychodzimy - powiedział do mnie i pociągnął mnie za rękę.
Odprowadził mnie do mojego pokoju.
- Skąd wiedziałeś, że tam jestem? - zapytałam
- Nicole zadzwoniła z twojego telefonu.
- Dziękuję wam, on naprawdę jest jakiś świrnięty.
- Dlatego nie chciałam, żebyś tam szła - oznajmiła Nicole
- Ty go znasz?- spytałam
- Pamiętasz jak byłaś na urodzinach koleżanki? To wtedy wracałam z siłowni. Gdzieś około dziewiętnastej. Wtedy Marcus próbował mnie zaciągnąć do swojego pokoju, ale kopnęłam go, wiadomo gdzie, i uciekłam. On po pijaku jest niebezpieczny.
- Kurcze, ale dziewczyny, tak nie może być, przecież to podlega pod napastowanie drugiej osoby. - rzekł Emmanuel
- A masz na to dowód? Co z tego, że go oskarżymy, nasze zeznania nie wystarczą. Tu potrzeba twardych dowodów. A na pomoc z zewnątrz też nie liczmy, bo nikt nie chce sobie robić kłopotów. - powiedziałam
- Ona ma rację, takie mamy prawo i nic z tym nie zrobimy, zostawmy to w spokoju, może się uspokoi.
- Może przejdziemy się spacer?- zaproponował Emmanuel
- Jasne, a ty Nicole idziesz z nami?
- Nie, nie będę wam przeszkadzać. Tylko pamiętaj, mamy się uczyć.
- Pamiętam, wrócę najpóźniej za czterdzieści pięć minut.
- Będę odliczać.
- Jasne.
Wyszliśmy z Emmanuelem. Uwielbiałam spacery nocą, ale raczej ich nie propagowałam, bo jak widać, wszędzie może spotkać jakiegoś zboczeńca. Z Emmanuelem to co innego. Przy nim czułam się bezpiecznie. Tą obroną przed Marcusem, jeszcze bardziej mi zaimponował.
- Jak ja się cieszę, że ciebie mam - powiedziałam
- Ja też skarbie. Nawet nie wiem co bym zrobił, gdyby ten idiota cię skrzywdził.
- Nie mówmy już o tym. Było, minęło.
- Dobrze.
Po dwudziestu minutach chciałam wracać do domu.
- Wiesz, może wracamy, bo zaczyna się robić zimno.
Emmanuel od razu zdjął swoją kurtkę i założył ją na moje ramiona.
- Przecież teraz tobie będzie zimno - oznajmiłam
- Nic mi nie bedzie.
Odprowadził mnie do pokoju. Pozwolił też zatrzymać swoja kurtkę. Był taki kochany. Myslałam, że w końcu odnalazłam swoje szczęście.############################
Związek kwitnie, jak widać. A co z Shawnem?
CZYTASZ
Disability // S.M.
FanfictionBo prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie niczego już w zamian nie oczekuję." Antoine de Saint Exupery Melissa i Shawn poznają się w szkole i zostają bardzo dobrymi przyjaciółmi. Po jakimś czasie dziewczyna zaczyna...