Rozdział 14

1.2K 37 0
                                    

      Następnego dnia, poszłam do Shawna się pożegnać. Przy okazji, musiałam poruszyć temat jego wypadku. Nie mogłam tego tak zostawić. Przecież to po części dotyczyło także mnie.
Wchodząc do pokoju Shawna czułam się niepewnie, dosłownie tak jak wtedy, gdy żegnałam się z nim zaczynając studia. Teraz sytuacja była jeszcze bardziej skomplikowana. Wiem, że Shawn nie chciał, aby ludzie traktowali go jak ofiarę losu, ale nie ukrywając, potrzebował czyjejś pomocy.
- Shawn, ja wiem, że nigdy o to nie pytałam i nie wiem czy bedziesz chciał o tym rozmawiać...
- Wiem o co chcesz spytać - przerwał mi
- Jeśli nie chcesz, to nie musimy.
- Nie, możemy porozmawiać, już i tak minęło trochę czasu, a muszę przecież żyć dalej, bo będę już taki do końca życia. To co chcesz wiedzieć?
- W zasadzie to... twoja mama mi wszystko opowiedziała, bo nie chciała cię denerwować.
- Aha.
- Ale jest jedna sprawa. Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale... ja widziałam ten wypadek.
Nic nie odpowiedział.
- To znaczy nie sam wypadek, ale to co działo się już po nim. Wiesz, że zawsze interesowały mnie takie sprawy. Razem z Laną akurat też szłyśmy do Black Daya i mimo woli przechodziliśmy tam obok.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, przecież to nie twoja wina.
- Ale może mogłam...
- Nie mogłaś! - krzyknął - A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że swoim kosztem uratowałem Dianę, a ona tak mnie potraktowała.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Przecież to ona mogła być ma miejscu Shawna.
- Chyba już nikomu w życiu nie zaufam - poczułam się okropnie
- A mi ? - zapytałam
- Tobie? Ty się nie liczysz, nasze relacje są na zupełnie innych zasadach.
      Ulżyło mi. W sumie to miał rację, nasze relacje były trochę przyjacielskie, trochę kumpleskie, czasem też partnerskie. Pamiętam jak pewnego razu Shawn tak się upił, że pomylił mnie z Dianą i zaczął się do mnie przymilać. Diana nigdy nie dowiedziała się o tym incydencie i pewnie już się nigdy nie dowie.
        Spojrzałam na Shawna. Oboje wiedzieliśmy, że to ten moment, w którym musimy się rozstać. Czułam się jeszcze gorzej niż wtedy, tuż przed studiami. Z jednej strony, w Leeds miałam chłopaka, którego naprawdę wtedy kochałam, a z drugiej nie chciałam zostawiać przyjaciela, który potrzebował wsparcia fizycznego i przede wszystkim psychicznego.
- Chodź tu do mnie - powiedział - Usiądź - wskazał na swoje kolana
- Ale to jest bezpieczne? - zapytałam
- Przestań, chyba już gorzej być nie może...
- No dobrze - powiedziałam i usiadłam jak prosił
Shawn objął mnie w talii, a ja wtulilam się w niego. Niespodziewanie do jego pokoju weszła pani Mendes. Momentalnie odskoczyłam od Shawna.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Chciałam ci tylko przekazać Shawn, że umowiłam cię na wizytę u lekarza. A ty Melissa, nie wstydź się, jesteście przecież dorośli - odezwała się i wyszła
- Mamy to jednak mają wyczucie - zaśmiałam się
- Nie przejmuj sie, ona i tak cały czas uważała nas za parę, nawet jak byłem z Dianą.
- Co? Nigdy mi tego nie mówiłeś.
- No, bo co tu mówić, przecież wiesz, że cię kocham.
- No sprobowałbyś nie.
- Jak bym śmiał.
- Jeny, tak bardzo nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Ale musisz. Tam masz chłopaka, studia...
- Co ty ciągle z tym chłopakiem?! - naskoczylam na niego
- Bo powinnaś być z nim a nie mną.
- On sobie poradzi.
- Ja też.
- Nie chcę się kłócić - stwierdziłam, bo nie chciałam powiedzieć czegoś, czego mogłam późnej żałować.
Podeszłam do niego jeszcze raz i mocno go przytuliłam.
- Do zobaczenia, Shawn.
- Do zobaczenia, kochanie.

Disability // S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz