Rozdział 7

948 23 0
                                    

Wesele mogliśmy uznać w pełni za udane. Każdy świetnie się bawił i nie mieliśmy co do tego żadnych wątpliwości. Obie rodziny bardzo dobrze czuły się w swoim towarzystwie, choć przeważała rodzina Shawna, z racji, iż ja pochodzę ze zdecydowanie mniejszej rodziny.

Był taki jeden moment w czasie całego wesela, który utkwił w pamięci wszystkim gościom. W końcu nie codziennie widzi się pierwszy taniec z osobą jeżdżącą na wózku. Szczerze, przygotowania zajęły nam z jakieś trzy, cztery miesiące. Zwykłego tańca może nauczyć się każdy, ale ułożenie choreografii dla takiej pary jak nasza i nauczenie się tańczyć tego przez nas, nie było z pewnością łatwe. Na próby poświęcaliśmy średnio dwie godziny tygodniowo, biorąc pod uwagę fakt, że choreografia była dość wymagająca. chodziło nam oto, aby był to coś spektakularnego, co wszystkich zachwyci.

- A teraz prosimy wszystkich o powstanie i utworzenie kółeczka wokół parkietu, a na środek zapraszamy parę młodą. Bez was nie zaczniemy zabawy. Oto dla państwa, pierwszy taniec!

Stanęliśmy po środku parkietu i czekaliśmy na rozpoczęcie piosenki, którą wybraliśmy. Tylko nam była ona znana. Miała to być niespodzianka dla wszystkich gości. Kiedy wybrzmiały pierwsze dźwięki "Time of my life" na sali zrobiło się wielkie poruszenie.

Taniec zaczęliśmy od charakterystycznego gestu sugerującego, abym podeszła do Shawna, a następnie powtórzyliśmy ruchy pojawiające się w filmie. Nie było to oczywiście identyczne, bo nie wszystko było możliwe do wykonania, ale staraliśmy się jak najlepiej wszystko odwzorować. Punktem kulminacyjnym naszego występu było podnoszenie. Tak naprawdę, do ostatniego momentu kompletnie nie wiedzieliśmy czy uda nam się je wykonać. Na próbach bywało tak, że raz się ono udawało, a raz nie. Wszystko zależało od naszego szczęścia.

Przed sceną finałową wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę mojego męża. Bałam się, że mnie nie złapie, ale na szczęście wszystko się udało, a goście byli zachwyceni.

Wesele skończyło się około piątej nad ranem. Pożegnaliśmy się z ostatnimi gośćmi i udaliśmy się do naszego apartamentu małżeńskiego. Byliśmy strasznie zmęczeni całą zabawą, ale chcieliśmy zrobić coś jeszcze. W końcu była to nasz noc poślubna. Wiem, że zazwyczaj ma ona miejsce kilka dni po, ale obiecaliśmy sobie, że własnie tego dnia będzie nasz pierwszy raz i w zasadzie mój osobisty także.

- Żono - powiedział poważnie, łapiąc mnie za rękę - czy zechcesz skonsumować ze mną nasz związek?

Prychnęłam na to prześmiewczo.

- No, nie wiem. W sumie to... chyba nie - powiedziałam udając.

- A ja owszem - pociągnął mnie tak, że siedziałam na jego kolanach.

- Ale, czy pan się odpowiednio do tego przygotował?

- Oczywiście, dla pani wszystko.

- No... ale ja dla pana się nie przygotowałam...

- Czuję się przez to troszeczkę urażony, lecz pozwolę pani naprawić swój błąd - powiedział i pocałował mnie

- A więc twa pani znika chwilowo i pojawi się za chwil kilka.

- Czekam, moja luba!

Tak jak powiedziałam, udałam się na chwilę do łazienki, by ubrać się w inną bieliznę niż tą, którą miałam na weselu, tym razem białą koronkową ( tamta była cielista)z pończochami i cieniutkim szlafrokiem, a la kimono. Wychodząc spojrzałam w lustro czy dobrze wyglądam i szczerze, nie było aż tak tragicznie.

Kiedy opuściłam łazienkę mój mąż leżał już na łóżku i czekał na swoją królową.

- Jesteś moim aniołem.

- Tak, tym grzecznym, bez skazy.

- Ale za chwilę już nim nie będziesz, bo będziesz niegrzecznym aniołkiem.

- Jeśli tego chcesz...

Podeszłam do niego i zaczęłam rozpinać jego koszulę, co jakiś czas całując jego klatkę piersiową.

- Czy wziąłeś swoje magiczne tabletki? - zapytałam

- Wziąłem i to godzinę temu, dlatego nie musimy już na nic czekać.

- Idealnie, bo nie wytrzymałabym tego.

Odpięłam pasek a następnie wzięłam się za jego spodnie. On za to pomógł mi ściągnąć mój szlafroczek. Leżał teraz przede mną w samych bokserkach i rozpiętej koszuli, dzięki czemu widziałam go w prawie całej okazałości. Zaczęłam całować jego umięśniony brzuch, a on wtedy trzymał moją głowę swoimi dłońmi, dociskając ją delikatnie do swojego ciała. Co jakiś czas całowaliśmy się bardzo porywczo i wracaliśmy do cielesnych pieszczot. W szybkim tempie mój stanik znalazł się na podłodze, podobnie jak jego koszula. Zaczął delikatnie dotykać moje piersi i całować je.

- Melissa jesteś pewna, że tego chcesz? -zapytał

- Niczego nie byłam bardziej pewna. Dziś spełni się moje marzenie. Będziesz moim pierwszym chłopakiem - powiedziałam i zdjęłam mu bokserki.

Wzięłam jego członka i zaczęłam dłońmi sprawiać mu przyjemność. Swoją drogą, te magiczne tabletki, działały cuda. Dzięki nim, niedyspozycja Shawna, nie była tak bardzo widoczna.

- Melissa... zdejmij te majteczki, póki mamy mamy jeszcze szansę na cokolwiek

Miał rację. W jego przypadku liczyła się każda chwila, bo sam nie potrafił kontrolować tego co się dzieje. Zrobiłam więc to o co prosił. Kucnęłam nad nim i po chwili odczułam go w sobie. Poczułam lekki ból, co nie umknęło oczom Shawna.

- Przepraszam - powiedział

- Za co?

- Za ten ból.

- To nie ważne, kocham cię.

- Może powinniśmy...

- Nie - zaprotestowałam i zaczęłam się poruszać.

W końcu pośród nas dwojga tylko ja mogłam to robić. Początkowo czułam drobny dyskomfort, ale z czasem było już dobrze.

- Kochanie...- oddychał głęboko - Ja zaraz... - powiedział po czym jęknął głośno, na co ja opadłam na jego klatkę piersiową.

Zeszłam z niego i położyłam się obok, przytulając go.

- Melissa, jak ty tego dokonałaś?

- Miłość. Po prostu miłość.

Spojrzałam na niego i zauważyłam łzy ściekające po jego policzkach.

- Shawn coś ci jest? - przejęłam się

- Nie... tylko - mówił przez łzy - nikt nigdy nie zrobił dla mnie tak wiele jak ty. Ty naprawdę jesteś aniołem. Moim aniołem.

Otarłam dłonią jego łzy i przytuliłam go bardzo mocno.

- Bez ciebie bym nim nie była. To ty nauczyłeś mnie prawdziwej miłości. Bez ciebie... nie istniałoby moje życie.

- Obiecaj, że zawsze będziemy razem.

- Będziemy, do końca naszych dni. A kiedy już przyjdzie na nas czas, odejdziemy stąd razem, jak kochankowie, jak Romeo i Julia.







Disability // S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz