Rozdział 22

1K 29 0
                                    

      Od planów przeprowadzki, do jej rzeczywistego terminu minął ponad miesiąc. Trzeba było najpierw pozałatwiać wszystkie niezbędne formalności m.in. z moją rezygnacją mieszkania w akademiku oraz wszelkie sprawy dotyczące rehabilitacji Shawna.
       A propos mojego pożegnania z akademikiem. Jak się domyślacie, nie była to dla mnie łatwa sprawa. Zawsze wspominałam tylko o Nicole, Patricku i Emmanuelu, ale przecież akademik to wiele osób, masa różnych charakterów, z którymi w jakimś stopniu się przyjaźniłam. Nie mogłam jednak całkowicie narzekać na mój ostatni dzień jako lokatorka tego miejsca.  Już Nicole o to zadbała.
       W jednym tzw. "Pokoju dziennym", dostępnym dla wszystkich studentów, na każdym piętrze, urządziła mi wspaniałą imprezę pożegnalną. Przyszli ludzie dosłownie z całego akademika, bawiliśmy się na korytarzach i w pokojach. Pojawiła się nawet osoba, której nigdy bym się nie spodziewała. EMMANUEL. Oczywiście, miał do tego pełne prawo, ale nie liczyłam na to, więc bardzo zaskoczyła mnie jego obecność. Nie powiem, w pierwszym momencie, pomyślałam,  że czego tu szuka,  ale kiedy do mnie podszedł, żeby pogadać,  uznałam, że lepiej nie chować urazy i pożegnać się w dobrych stosunkach.
- Melissa, możemy porozmawiać?
- Jasne -  zgodziłam się, choć głośna muzyka wcale temu nie sprzyjała.
- Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać, po tym, co zrobiłem, ale chciałbym cię przeprosić.
- Okey, nie gniewam się już. Ale uważam, że też powinnam Cię przeprosić.
- Mnie? Przecież ty nic nie zrobiłaś. To przeze mnie się rozstaliśmy.
     Pokiwałam głową na znak, że się myli.
- Nie, Emmanuel. To nie przez ciebie, to przeze mnie.  Nie powinnam była się tobą bawić i być z tobą, wiedząc, że nigdy nie pokocham Cię tak jak Shawna.
       Na jego twarzy dostrzegłam grymas wewnętrznego bólu.
- Wiem, że to boli, usłyszeć coś takiego, ale ja wierzę,  że mimo tego co spotkało cię  z twoją byłą i ze mną,  znajdziesz kogoś,  kto pokochać Cię bezwarunkowo. Właśnie tak,  jak ja kocham Shawna.
- Powiedz mi tylko jedno. Jesteście szczęśliwi? - zapytał patrząc mi prosto w oczy
- Nie jesteśmy razem - powiedziałam mu prawdę - Ale mimo to, tak, jesteśmy szczęśliwi.     
- Mogę cię przytulić?
       Zawahałam się. Wyczuł to. Ostatecznie jednak się zgodziłam. Wiedziałam, że uczucia do niego już nigdy nie wrócą. W końcu nie był moim wymarzonym Shawnem. Po wszystkim żegnałam się jeszcze z poszczególnymi osobami. A na końcu, z moją małą wariatką. Nigdy tego nie mówiłam, ale z Nicole, stanowiłyśmy zgrany duet. Bardzo się cieszyłam, że mogłam ją poznać i mogła być częścią mojego życia. Oczywiście, to, że wszystko się kończyło, nie oznaczało, że nasza przyjaźń się kończy. Jeszcze przez całe studia potrafiłyśmy nieźle się zabawić i spędzać ze sobą czas. Ostatnie pożegnanie w jej wykonaniu też, oczywiście, musiało być w jej stylu.
- Ludzie,  ludzie! - wzięła mikrofon do ręki. Swoją drogą,  nie mam pojęcia skąd go wytrzasnęła - Melissa, kochanie, chodź tutaj - zawołała mnie na prowizoryczną scenę.
- Idę, idę! - krzyknęłam i zaczęłam się przeciskać przez tłumy ludzi.
- Posłuchajcie, jak wiecie lub nie wiecie, Melissa to moja zajebista współlokatorka. Zrobiłam to wszystko dla niej, żeby nigdy o nas nie zapomniała! 
- Zapominisz?  - dodała i przytknęła mi mikrofon do twarzy.
- Nie, skądże,  jakbym śmiała -odpowiedziałam szybko
- No, masz szczęście. Słuchajcie dalej.  Przygotowałam dla niej jej wymarzony prezent - mówi i wręcza mi zielone pudełko z kokardą - Otwieraj to, już!
       Zabrzmiało jak rozkaz, więc od razu wykonałam polecenie. Moim oczom ukazał się komplet ognisto czerwonej bielizny. Wyraz mojej twarzy musiał być wtedy bezcenny. Wokół słyszałam tylko ciche szepty i śmiechy.
- No, widzę, że ci się podoba, moja diablico. Mam nadzieję, że przyda się na nowej drodze życia.
         Cala sala wybuchła śmiechem. Ja również.
- Z pewnością - oznajmiłam, a w sali słychać było pogwizdywanie.
- A tak właściwie to jesteś trzeźwa?  - dodałam nachylając się do jej mikrofonu.
- Zero promili w mojej krwi, przysięgam. W końcu też chcę pamiętać nasze pożegnanie - znowu sala zalała się śmiechem.
        Podeszłam do niej i przytuliłam ją. To była najpiękniejsza rzecz, którą ktoś dla mnie zrobił w całym moim życiu.
         Około piątej nad ranem wszyscy rozeszli się już do swoich pokojów. Bałagan, który zostawiliśmy, był nie do opisania. Dobrze, że Nicole organizując całą imprezę, pomyślała także o ekipie sprzątającej, bo sami, nie bylibyśmy w stanie tego posprzątać. A w zasadzie,  oni nie byliby w stanie tego zrobić, bo jako, że zaczął się już nowy dzień, praktycznie już mnie to nie dotyczyło. Od teraz byłam tam tylko gościem.

Disability // S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz