Kibum po naciśnięciu na spust, zamknął oczy nie chcąc mieć widoku opadającego bezwładnie ciała przed oczami do końca życia. W sercu poczuł zupełną pustkę, jakby jeszcze przed chwilą było tam i biło strwożone w przerażającym tempie, a teraz... jakby już go nie było. Broń wypadła z bezwładnych dłoni, a on wciąż z opuszczonymi powiekami, czując palące do szaleństwa płuca, opadł powoli na kolana. W pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza. Kibum siedział jakby sparaliżowany, niezdolny ani do płaczu, ani do egzystencji. Ciało Jonghyuna leżało bezwiednie na podłodze, żaden z pozostałych mężczyzn się nie poruszył, a szef patrzył teraz na całą scenerię ze zmarszczonymi brwiami. Był szczerze zaskoczony takim obrotem spraw, ale z drugiej strony czuł się na tyle usatysfakcjonowany z ruchu Kibuma, że stwierdził, że może darować mu życie. W przyszłości może okazać się jednym z jego najbardziej wiernych i skutecznych ludzi, a takich właśnie potrzebował.
Skinął ręką na jednego z osiłków, by zabrali stąd ciało, podczas gdy on sam podszedł do Kibuma. Ukucnął przed nim i złapał za jego brodę, unosząc ją do góry. W porównaniu do tego, co widział w tych kocich oczach jeszcze chwilę temu, teraz była to wręcz drastyczna zmiana. Spojrzenie po brzegi przepełnione miłością było teraz tak puste, że można byłoby przyjąć, że uleciało całkowicie razem z życiem Jonghyuna.
- Wiesz, że postąpiłeś słusznie. - chłopak nie odpowiedział. - Gdyby Jonghyun był sobą, z pewnością właśnie tak kazałby ci postąpić.
Sooman uznał, że jego milczenie to teraz jak najbardziej normalne zachowanie. Chcąc nie chcąc, to był jeszcze dzieciak i to w dodatku zakochany po uszy. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę, że jeszcze do niedawna ich miłość gotowa była spalić cały świat, o czym wiedział każdy, a co było nie do przeoczenia. Z jednej strony miał nadzieję zrobić z nich bardzo dobry użytek, bał się jedynie takiej właśnie sytuacji. Kibum zajął się tym ogniem razem z dniem wypadku Jonghyuna, teraz zaś doszczętnie w nim spłonął. Ponosił konsekwencje.
- Szefie...
Mężczyzna westchnął głośno, miał bowiem zamiar powiedzieć jeszcze jakąś mądrą sentencję w stronę chłopaka, ale mu przerwano. Puścił jego brodę, czego on chyba nawet nie zarejestrował i wstał z kucek. Obrócił się na mężczyznę, który klęczał teraz przy Jonghyunie badając mu puls. Sooman zmarszczył brwi znając to spojrzenie, od razu widząc, że coś jest nie tak.
- O co chodzi?
- On... on żyje.
Sooman szybkim krokiem dopadł do Jonghyuna i przyłożył mu dwa palce do szyi. Nie mógł uwierzyć, jak to się stało.
- Jakim sposobem? - mruknął. Zaczął szukać kuli w jego ciele, ale jej nie znalazł. - Kibum spudłował? - spytał z niedowierzaniem.
- Nie sądzę, szefie.
Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na ogromną kotarę z zielonego sukna, zasłaniającą drugą część opuszczonej fabryki w której byli, a która znajdowała się za nimi. Na wysokości klatki piersiowej człowieka, widniała w niej dziura. Inna osoba wyszła zza kotary trzymając w dłoni kulę.
- Musiał zemdleć tuż przed. Kotara wyciszyła strzał.
Sooman podniósł się i pokiwał głową, śmiejąc się do siebie.
- No proszę, jak zawsze pieprzony szczęściarz.
Wszyscy patrzyli na niego w oczekiwaniu. Sooman oglądnął się na Kibuma, który widocznie nawet nie usłyszał tego co się stało.
- Doprowadźcie go do porządku. I ocućcie tego tutaj. - rzucił zerkając najpierw na jednego, potem na drugiego chłopaka.
- A potem...?
CZYTASZ
Amnezja / Jonghyun & ?
FanfictionWitajcie w Amnezji! Świecie pełnym pozorów i słodkich złudzeń. Tutaj każdy będąc sobą jest kimś innym, każda mara senna obraca się w rzeczywistość. Ty sam jesteś kimś innym. Komu zaufasz? Staremu przyjacielowi, którego (ponoć) znasz od lat, intryg...