Jonghyun raz po raz oglądał swój zraniony łokieć w lewej ręce. Nie wyglądał w prawdzie jakoś szczególnie tragicznie, ale to nie zmieniało faktu, że rana piekła go przy każdym ruchu.
Słysząc kroki dochodzące z korytarza, szybko zgadł, że zbliża się Minho, więc już otwierał usta, by zacząć żalić się na swoje "poważne obrażenia" i na dezorganizację całego przedsięwzięcia, w które właściwie po części sam włożył paluchy. A chwilę potem go zobaczył i... powstrzymał się. Oczywiście zamilkł na moment, tylko i wyłącznie po to, by zaraz wybuchnąć gromkim śmiechem, pomijając fakt, że w normalnych okolicznościach wcale nie byłoby się z czego śmiać.
Minho wyglądał mało, że źle. Widok jaki Jonghyun miał przed sobą, był wręcz tragiczny i właśnie dlatego, tak bardzo go to teraz bawiło. On sam jedynie rozdarł sobie nieco kurtkę na prawym boku i rozbił sobie łokieć, Minho zaś... wrócił praktycznie bez ubrania, bo Jonghyun nie był pewny, czy te zwisające skrawki wstążek, można było jeszcze zaszczycić mianem jakichkolwiek ubrań. Człowiek jakby chciał, to nie miałby nawet czym podłogi umyć.
Coś, co niegdyś z pewnością było jego czarną koszulką, teraz było w zupełnych strzępach. Koszulka na jego ramionach trzymała się tylko na dwóch, cieniutkich niteczkach. Jego klatka piersiowa cała była poznaczona otarciami i podłużnymi szramami, jakby ktoś przeciągnął go ciężarówką po drodze żwirowej. Do tego z rany na głowie cały czas sączyła się lekko krew, którą chłopak raz po raz próbując zetrzeć, bardziej wcierał ją sobie w skórę na całej wolnej od niej przestrzeni. Cóż, w porównaniu z nim, Jonghyun wyglądał jak po pobycie w spa.
- Minho, czyżbyś w międzyczasie skoczył na kurs krawiectwa i sprawił sobie stylowy crop top? - rzucił radosnym tonem Jong, zupełnie ignorując mordercze spojrzenie młodszego kolegi. - Całe szczęście spodnie zachowałeś w pierwotnym stanie, bo nie wiem czy gdybyś ich nie miał, to byłoby się czym tak chwalić jak teraz.
Jonghyun cały czas chichotał odsuwając się analogicznie do tego, jak przysuwał się do niego Minho, wyciągając od razu przed siebie ręce, w pełnej gotowości do obrony. Młodszy w trzech susach dopadł do niego, napierając całą siłą ciała na jego ramiona.
- Minho, spokojnie, nie widzisz, zraniłem się w łokieć.. ała... no czekaj, mówię! - przez cały czas starał się powstrzymać siejące śmierć dłonie Minho, śmiejąc się prawie do rozpuku. - Jestem niedysponowany, tak nie wolno!
Niespodziewanie zza ich pleców, ktoś klasnął trzy razy w dłonie, na co obaj odwrócili głowy i spojrzeli w stronę wejścia. Stała tam Jessica i Kibum również w idealnym stanie, nawet nienaruszeni, przyglądając się krytycznie ich bójce. Na ich widok Jonghyun znowu zaczął się śmiać.
- No proszę, Minho, czy ty aby na pewno nie pomyliłeś misji, czy po prostu ta sprawiła ci taki kło-
Nim zdążył dokończyć, dłonie Minho w niewyobrażalnym tempie znalazły się na kolejno na jego ustach a potem na szyi, przy okazji kładąc Jonghyuna na podłodze.
Kibum podszedł do Minho i klepnął go w ramię.
- No, już, daj mu spokój, jak go udusisz to nie będzie komu rozdzielać dla nas zadań.
- I o to właśnie chodzi. - mruknął wściekły Minho.
- No dobrze, dobrze, tobie może by ten stan rzeczy odpowiadał, ale dla mnie on się jeszcze przyda, możesz go już puścić. - gdy to ie pomagało, westchnął przewracając oczami. - Ja nie żartuję, wtedy będziesz musiał zająć jego miejsce, a nie wiem, czy będziesz w stanie sprostać moim wymaganiom.
Minho spojrzał na moment na Kibuma, na co on sugestywnie poruszył brwiami. Chłopak spojrzał na niego zdegustowany, ale nim wrócił do swojej wcześniejszej czynności, Jonghyun zdążył się oswobodzić i odepchnąć Minho od siebie, przy okazji w tempie światła stając na nogi i chowając się za plecami Kibuma jak dziecko, na koniec pokazując mu język.
CZYTASZ
Amnezja / Jonghyun & ?
FanficWitajcie w Amnezji! Świecie pełnym pozorów i słodkich złudzeń. Tutaj każdy będąc sobą jest kimś innym, każda mara senna obraca się w rzeczywistość. Ty sam jesteś kimś innym. Komu zaufasz? Staremu przyjacielowi, którego (ponoć) znasz od lat, intryg...