ROZDZIAŁ XXII: Kulisy

30 4 16
                                    

Tiffany dołożyła ostatni raport, który leżał na jej biurku i wpięła go do ogromnej teczki zza której widać było praktycznie tylko czubek jej głowy. Tradycyjnie mimochodem przewertowała starsze raporty patrząc na nie z dziwną melancholią i ukłuciem w sercu. Była chyba zbyt miękka na tą całą aferę. 

Niespodziewanie drzwi do jej gabinetu się otworzyły, a ona poznając już po krokach kto do niej przyszedł, nawet nie podniosła głowy.

- Dzisiaj zamknięte, proszę przyjść innym razem. - mruknęła. 

Mężczyzna zaśmiał się, jednak bez cienia wesołości. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na plastikowym krzesełku przed kobietą. 

Przez dłuższą chwilę, żadne z nich się nie odzywało. Gdy oboje podnieśli głowy, napotkali swoje równie strapione spojrzenia, które mówiły wszystko. 

- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo normalnie Tiffany.

- Mówiłam, że dzisiaj zamknięte. 

Kobieta zamknęła teczkę z głośnym uderzeniem i wsadziła ją do szafki w swoim białym biureczku. Zamknęła ją na kluczyk, który potem rzuciła na blat, po czym oparła na nim łokcie, a na dłoniach brodę i zamknęła na moment oczy. Czuła się taka zmęczona...

- To już trwa, prawda? - spytała. Onew przytaknął bez słów. Tiffany westchnęła po raz kolejny.

- Wiesz... nie wiem jak ty, ale ja się chyba strasznie do nich przywiązałam... źle mi z tym, że to wszystko tak się kończy...

- Nie tylko tobie Tiffany.

Siedzieli przez kolejne pół godziny w kompletnej ciszy wpatrując się jedynie w jakieś bliżej nieokreślone przedmioty przed sobą. Każdy z nich w głowie odtwarzał wszystkie momenty i sytuacje z nimi związane, w rzeczywistości współczując im tak, jak życzyliby tego choćby sobie. 

- Ciekawe jakimi ludźmi by byli, gdyby nie to wszystko...

- Nie mów tak. - powiedział Onew. - Nie ma co się nad tym zastanawiać, to i tak nic nie zmieni. 

- Ale... dlaczego Jinki? Dlaczego to wszystko musi się tak skończyć? - do jej głosu wdarła się drżąca nuta. 

- Może tak jest właśnie lepiej.. - zaczął cicho Onew, spuszczając wzrok. Sam nie wierzył w to co mówił. 

- Lepiej dla kogo? Dla nich? Przecież to nie ma z nimi prawie nic wspólnego.

- Z jednej strony nie ma, ale z drugiej... i tak musieliby przez to przejść. - westchnął. 

- Ale może nie z takimi skutkami? Przecież oni wszyscy są inteligentni i utalentowani. Soo Man chce wykończyć tych najlepszych, zauważyłeś?

- Zauważ też, że Soo Man nie zbiera ludzi do wyjątkowej jednostki specjalnej. - Powiedział onew, lekko podnosząc głos, próbując jednocześnie wytępić z niego desperację. - On zatrzymuje przy sobie tych najwierniejszych, by nigdy przypadkiem nie wpadli na pomysł postawienia się mu. Umiejętności można zawsze dopracować. Spójrz, to trochę jak z nami. Pomimo, że sumienie podpowiada nam, żeby im pomóc, my jedynie siedzimy tutaj i grzecznie pomagamy dla szefa ich dobić. - Zamilkł na moment. - Wśród nas, na początku też byli lepsi, Tiffany. Gdzie są teraz?

Zapał Tiffany nieco zgasł. Przygryzła dolną wargę i założyła ręce na piersi nie będąc w stanie zgodzić się z nim wprost. Na jej twarzy było widać ogromne napięcie.

- Jakby nie patrzeć, nasza pierwotna grupa pewnie się teraz w grobie przewraca i śle na nas przekleństwa, gdy to widzi. - rzuciła. 

- To bardzo prawdopodobne. 

Amnezja / Jonghyun & ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz