7.

2.4K 224 63
                                    

Nienawidzę tego.
Gdy ona znowu robi coś bez mojej zgody.
Bal?
Oczywiście, bo przecież nie mam co robić w środku tygodnia.
Czemu muszę jechać aż na sam koniec Londynu?
Żeby ją zadowolić?
Zdecydowała za mnie,że tam pojedziemy.
Sebastian w milczeniu najpierw podał nam obiad.
Zazwyczaj produkuje się jak może, aby opisać co jest na talerzu.
A dzisiaj?
Cisza.
Nie patrzył na mnie.
Przy dobieraniu ubrań na bal, również milczał.
Czekałem wraz z moją "narzeczona" na niego w powozie.
Gdy drzwi od karocy otworzyły się..
Poczułem jak moje nogi miekną.
Był doskonały.
Aż za doskonały.
Ale wciąż milczał.
Powóz ruszył, moja narzeczona przez całą drogę się ekscytowała.
A ja z Sebastianem?
Oboje milczeliśmy. Z różnicą, iż ja wgapiałem się w niego niczym w obrazek.
A on?
Ani razu na mnie nie spojrzał.
Gdy dojechaliśmy, Elizabeth rzuciła mnie do tak zwanej "śmietanki towarzyskiej".
A ja wciąż wypatrywałem mojego lokaja.
Aż w końcu, ujrzałem.
Rozmawiał z jakąś kobietą.
Dobrze się bawi?
Dobrze mu się z nią rozmawia?
Widzę, jak ona na niego patrzy.
Pewnie najchętniej rozkroczyłaby się przed nim.
Zjadała go wzrokiem.
Mojego demona.
On nic nie zrobi bez mojej zgody.
Prawda?
Nie ruszy jej.
Prawda..?
-Cieeeluuuuu?-z myśli wyrwał mnie głos Elizabeth.
-Tak?
-Chcę poszukać paru osób, zaczekasz?
-Oczywiście-poczułem ulgę.
Gdy chciałem znów zerknąć na Sebastiana, ten zniknął z mojego pola widzenia.
Gdzie on jest?
W akcie desperacji dosiadłem się do innych gości.
Pili rum.
Spytano mnie czy chce się poczęstować.
Bez wahania złapałem za kieliszek.
Zanim się zorientowałem nie byłem w stanie ustać o własnych siłach.
-Sebastian...-wyszeptałem.
I jakby nigdy nic poczułem woń swojego demona.
Czułem,ze stał za mną.
- Nie przesadził Panicz zbytnio z trunkiem?
Jego ton był chłodny.
-Nawet jeśli to co z tego?
Zabrzmialem dosyć nieprzyjemnie.
Nie zrobiłem tego specjalnie.
Gdy próbowałem odejść od stołu, zachowiałem się, dzięki bogu ten przeklęty demon w porę mnie złapał.
- Chcę wrócić do posiadłości,Sebstianie.
-Tak, mój panie.
Po tych słowach podtrzymywał mnie kierując się do wyjścia.
Czekaliśmy na powóz w milczeniu.
Podpierałem się o kolumnę, inaczej bym upadł.
Gdy w końcu wsiedliśmy, dystans między nami był za duży.
Może to kwestia alkoholu, Ale musiałem coś zrobić.
Usiadłem na nim okrakiem.
-Panic..-położyłem mu rękę na buzi, tak aby nie mógł nic powiedzieć.
-Odpowiesz mi na wszystkie pytania, które właśnie zadam. Zrozumiano?
Pokiwał twierdząco głową.
- Co robiłeś podczas balu?-syknąłem.
-Rozmawiałem.
-Z kim?
-Z pewną interesującą damą.
-Podobała Ci sie?
-Paniczu?
-Zamknij się i odpowiadaj.-podniosłem głos.
- Nie.
-Przez cały bal z nią byłeś?
-Owszem.
-I co robiliście?
- Na pewno nie to co Panicz myśli.
-Skąd wiesz o czym myślę?
-Paniczu..
- To teraz słuchaj uważnie. Żadna Ale to żadna nadziana, wytapetowana dama nie ma prawa Cię dotknąć.
Nie ma prawa z Toba chociażby rozmawiać, bez mojej zgody.
Wolałbym nawet,żeby nie mogły na Ciebie spojrzeć, ale to niemożliwe.
Nie pozwalam Ci, zrozumiałeś?
Jesteś moim demonem, a ja jestem Twoim panem.
Wszystko jasne?
-Tak, mój panie.
Zgodził się? Tak po prostu?
-Czy mój Pan poczul się zazdrosny?
Czy po prostu za dużo wypił i majaczy?
-Zamknij się.
Teraz. Niech myśli,ze alkohol odebrał mi rozum. Teraz,Ciel.
Niepewnie przekroczyłem dystans między naszymi ustami. Musnąłem jego usta delikatnie.
Są tak przyjemnie chłodne..
ODDAŁ MI MUŚNIĘCIE.
Delikatnie. Nie śpiesznie.
Zatracałem się w nim.
Z minuty na minutę coraz bardziej.
Delikatnie ugryzłem go w wargę.
Odsuneliśmy się od siebie.
Znów w jego spojrzeniu dostrzegłem pożądanie.
Z moich pewnie wyczytał to samo.
Ale..Z niczym się nie będę spieszył.
Podarował mi pocałunek w czoło.
Niczym anioł..
Powóz się zatrzymał. Ja doprowadziłem się do porządku.
-Widzę Cię u siebie w sypialni za 10 minut,Sebastianie.
Po tych słowach wszedłem dumnie do posiadłości.
Jego mina musiała być bezcenna.
Ale nie mam najmniejszego zamiaru się odwrócić.
10 minut.

Kontrahent.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz