Czuję ból.
Smród.
W moich ustach posmak metalicznej krwi.
Nie mogę się ruszyć.
Słyszę również śmiech paru osób.
Tak bardzo pęka mi głowa.
Ile tak tu już leżę?
Dlaczego wciąż jestem żywy?
Czy to zabawa?
Tylko kto jest jej organizatorem?
Wszystko ucichło.
Słyszę krzyki,wrzaski.
Ale tylko przez chwilę..
Teraz..
Cisza..
Coś mnie podnosi.
Chociaż nie wiem.
Może mi się wydaje.
Ból jest niesamowity.
Ale czuje..
Znam ten zapach..
W mojej głowie wizja ogrodu,białych róż, ciasta czekoladowego, śmiejąca się służba,Pluto i on..
Czy to na pewno Ty?
Dlaczego nic nie słyszę?
Owinął mnie czymś.
Nie wiem ile tak już idziemy.
Dlaczego nic nie widzę?
Wciąż nic nie słyszę..
Umarłem?
Jeżeli jedyne przed śmiercią co mam pamiętać to Twój zapach niech tak będzie.
Unoszę się.
Zimno mi.
Ale.
Czuję swobodę w rękach.
Już nie są związane?
Delikatnie unoszę rękę i dotykam twarzy osoby która mnie trzyma.
Znam te zarysy.
To mój demon.
Czemu nic nie mówisz?
W jednej chwili zabrano mi cały tlen z płuc.
Duszę się,nie mogą spowrotem zaciągnąć się powietrzem.
-SEBASTIAN!
Podniosłem się gwałtownie do siadu.
Leżałem w swoim łóżku, pod swoją pościelą, w swoim pałacu.
Trzy taktyczne puknięcia w drzwi.
-Paniczu,wszystko w porządku?
Usłyszałem zza nich.
Nie rozumiałem zbytnio co się dzieje.
Byłem w szoku.
Mój oddech wracał do normy.
Za duzo pytań.
-Wejdz.
CZYTASZ
Kontrahent.
ФанфикTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?