Obudziłem się dosyć wcześnie.
Słońce dopiero zaczęło wschodzić.
Sebastiana nie było obok.
To co się dzieje ostatnio między nami to jakiś absurd.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Czyżbym się zakochał?
Poszukam go.
Szybka decyzja i szybka reakcja.
Wyszedłem po cichu z sypialni.
Szedłem najciszej jak sie da po korytarzach.
Zajrzałem do kuchni.
Oczywiście,ze tu był.
Stał oparty o blat z zamkniętymi oczyma.
Nie założył koszulki?
Dlaczego?
A jakby ktoś go zobaczył?
Dosłownie na palcach zbliżyłem się do niego i niczym dziecko wtuliłem w jego odkryty tors.
Spojrzałem w górę.
Nie otworzył oczu ale uśmiechał się.
Jest taki niesamowity...
Otworzył oczy. Podniósł mnie, sadzając na blacie i wpił się w moje usta.
Nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć.
Dłonie błądziły, delikatnie badając obiekt.
Zaraz nie wytrzymam..
Sebastian szybko się odsunął.
Postawił mnie na ziemi.
Nim zdążyłem pomyśleć nad jakiekolwiek pytaniem usłyszałem zza pleców:
-Dzień dobry Paniczu, Dlaczego Panicz nie śpi o tej godzinie?
To był Finnian.
Odwróciłem się w jego stronę z deka zirytowany.
-Chciałem się napić mleka, więc poprosiłem Sebastiana żeby je dla mnie przygotował.
-Ah, rozumiem- uśmiechnął się do mnie promienie i zaczął czegoś szukać jak mniemam.
Obróciłem się w stronę Sebastiana z niemym pytaniem wypisanym na twarzy:
Kiedy będziemy mogli spędzić trochę czasu sami?
CZYTASZ
Kontrahent.
FanficTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?