Gdy jechaliśmy,miałem w głowie słowa Elizabeth.
Uśmiecham się.
Właśnie..
Moje życie ostatnio jest pasmem uśmiechów.
Dzięki jednej osobie tak na prawdę -wraz z tym zdaniem spojrzałem na obiekt moich słów.
Przyglądał mi się z uwagą.
Gdyby nie Lizzy jadąca z nami, juz dawno bym go pocałował.
Puścił mi oczko! Aż spaliłem buraka! Niczym dziecko! Czemu on tak na mnie wpływa?
Dojechaliśmy na miejsce.
Idąc z Elizabeth pod rękę nie czułem sie dobrze. Cały czas mój wzrok był wlepiony w Sebastiana. Gdy spojrzałem na tłum ludzi na sali,dostrzegłem tam, tą jedną osobę.
Tą osobę,która ostatnio wzbudziła we mnie zazdrość.
Gdy moja chwila zawieszenia minęła, moje oczy ujrzały biegnąca w stronę Sebastiana kobietę.
-Nie.-pomyslałem.
Puszczając moją narzeczoną,stanąłem naprzeciwko ukochanego.
-Ma Cie nie dotknąć. -wypowiedziałem to tak cicho,że tylko on mógł to usłyszeć.
Podbiegła. Uśmiechała sie do niego. Mówiła do niego.
Nie zwróciła nawet uwagi,że stoję pomiędzy nimi.
Co z nią jest nie tak?
Co ona od niego chce?
Z zamysleń wyrwał mnie głos demona.
Przedstawił nam siebie.
Ale jej wzrok w moją stronę nie był przyjazny.
Ona go chciała.
Dla siebie.
Nie oddam Ci go, Ty wytapetowana..
Nie. Nie przystoi mi tak nawet mówić o damie.
On się jej nie opiera?
Ah tak?
Chciałeś wojny.
Będziesz ją miał.
-Elizabeth?-spojrzałem w stronę zdezorientowanej blondynki.
-TAAAAK CIELUUUUU?
-Zatańczysz ze mną?
Na te słowa usłyszałem pisk.
A wraz z nim zostałem pociągnięty na parkiet.
Nie umiem tańczyć! Nie umiem!!
Gdy próbowałem tańczyć,obok nas znalazł sie Sebastian z ową damą.
Ten taniec był pełny..
Nie wiem.
To był zwyczajnie taniec zazdrości.
Ani on,ani ja,nie zwracaliśmy uwagi na nasze partnerki tylko na siebie.
Nie zniose jej dotykającej jego.
-Sebastianie. -wraz z jego imieniem,pociągnąłem go za frak ku wyjściu.
Nikt nie będzie dotykał mojego demona.
Nikt.
Prócz mnie.
Nasze partnerki były zdezorientowane. Ale na tą chwilę mnie to nie obchodzi.
Wymyślę coś później.
Na tą chwilę nie pozwolę nikomu zamienić słowa z nim.
Ani tymbardziej go dotknąć.
A jemu pokaże gdzie jego miejsce.

CZYTASZ
Kontrahent.
FanficTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?