15.

1.7K 204 18
                                    

Żadnej odpowiedzi.
Ani pojawienia sie lokaja.
-Dobra, no to idę-szepnąłem do siebie.
Szedłem ciemnym korytarzem.
Drzwi od sypialni Sebastiana były uchylone.
W pomieszczeniu paliło sie światło.
Gdy chciałem zapukać, drzwi rozchyliły się a przede mną stanął demon.
-W czym mogę Ci pomóc?-był oziębły.
-Sebastianie..ja..-zaciąłem sie.
No powiedz to. Cholera.
-Tak?-jego wzrok trochę spotulniał?
-Ja po prostu tęsknię..
-Za?-uniósł brew.
-Za Tobą..
-Myślę,ze musi Panicz wracać do Panienki.
Poczułem nieprzyjemne uczucie w sercu.
-Nic nie muszę. Rozumiesz?-pociagnąłem go za koszulę. Wpiłem się w niego. Nie dałem rady sie powstrzymać. On też nie. Przygwoździł mnie do ściany. Oplotłem nogami jego pas,nie przerywając niczego.
To były pocałunki pełne tęsknoty,zazdrości,pragnienia,pożądania..
Chciałem zdjąć z niego koszulkę gdy wten postawił mnie na ziemi, odsunął się.
-Seb..-nie zdążyłem nic powiedzieć. Drzwi sie otworzyły.
-Lizzy?!-wysyczałem.
-Cieluuuuuuuuu? Co robisz tutaj o tej godzinie-mówiąc to przecierała oczy.
-Chciałem napić się ciepłego mleka.
-hmpf..rozumiem. Ale chodz juz ze mna..
Chciało mi sie płakać.
Sebastian doskonale to widział.
Gdy Elizabeth złapała mnie za rękę chcąc kierować się w stronę sypialni zrobiłem coś na co bardzo długo się zbierałem w sobie.
Bezglośnie wypowiedziałem kocham Cię w stronę Sebastiana.
Jego źrenice sie rozszerzyły.
Wychylił się ze swojej sypialni.
Patrzył na mnie dopóki nie zniknalem z jego pola widzenia.
Uśmiechnąłem sie do siebie.
Kocham go.
Tak właśnie.

Kontrahent.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz