Sebastian ukłonił się i przywitał naszego gościa.
To byłaby normalna rozmowa o pracę,gdyby nie fakt,że ten chłopak, rozmawiając ze mną ani razu na mnie nie spojrzał.
Ani razu.
Potrzebuję ogrodnika.
Chciałbym żeby ktoś wyręczał Sebastiana.
Ktoś kompetentny.
Ale tak mnie drażni,kiedy on pożera go wzorkiem.
W dodatku Sebastian nie spojrzał na mnie nawet na chwilę.
Obserwował każdy jego ruch.
-Ekhm- chrząknąłem a on momentalnie podskoczył.
Tego było za wiele.
-Możesz dostać tą pracę.
Uniósł brwi, a jego oczy zaiskrzyły.
-Ale?
-Ale, jeżeli przyłapie Cię na podglądaniu mojego lokaja, czy w jakiejkolwiek niemoralnej sytuacji względem niego,będziesz mógł całować beton przed rezydencją, rozumiesz?
Wypowiedziałem to zdanie na jednym wdechu, szeptem.
Nie jestem głupi. Wiem,że Sebastian jest w stanie wykorzystać tą informację, tylko dlatego żeby mnie irytować każdego dnia.
Wstałem,odszedłem od stołu i ruszyłem w stronę gabinetu.
Mijając się z Sebastianem syknąłem tylko ciche "pokaż mu co i jak", a on ukłonił się nisko wypowiadając tradycyjne "Tak,mój Panie".
Ale nie umknął mojej uwadze jego cyniczny uśmiech.
-Idiota
Prychnąłem sam do siebie.
W gabinecie próbowałem robić dosłownie WSZYSTKO,aby zająć czymś swoją głowę która wybitnie nie dawała mi dzisiaj spokoju.
Nawet na niej stanąłem.
Myślę, że to zło wcielone ma coś z tym wspólnego.
Gdy tak stałem do góry nogami, ujrzałem ich w oknie.
-Ja już znam te Twoje firmowe uśmieszki, idioto
I jak na zawołanie demon spojrzał w moją stronę, a ja tracąc równowagę upadłem na plecy.
Ukrył uśmiech w swojej rękawiczce.
-Idiota
Skarciłem go już wtórny raz dzisiaj.
Rzuciłem w myślach "niech robi co chce".
W tej samej sekundzie usłyszałem za sobą nieme pytanie:
-Jesteś pewny?Dobry, coś mi jednak dzisiaj tutaj wyszło.
W końcu.
CZYTASZ
Kontrahent.
FanfictionTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?