Po tych słowach można było usłyszeć stłumione skrzypnięcie i widok uchylonych drzwi.
U progu zaś stał demon.
Próbowałem cokolwiek wyczytać z jego twarzy,na marne.
Trwaliśmy w ciszy.
-Czy Panicz cokolwiek potrzebuje?
Usłyszałem po dłuższej chwili.
-Wytłumaczenia..
-Porozmawiamy o tym jutro, dziś już jest za późno na takie typu rozmowy.
-Czy to był sen?
-Paniczu, prosiłbym abyś jednak udał się spać i spoczął.
Na prawdę czasem go nie rozumiem.
Nie rozumiem jego zachowania, słów,gestów.
Chciałbym żeby mi wytłumaczył.
Ale on dalej będzie się upierał przy swoim,aż wyprowadzi mnie z równowagi i go wyprosze.
Taktycznie.
Standardowo.
-W porządku.
Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć,wiedząc jak skończyłaby się ta farsa gdybym zaczął z nim dyskutować.
-W takim razie.-uklonil się.-dobranoc.
Nie wiedziałem co czeka mnie Jutro.
Czego się dowiem.
Czy okaże sie,ze to wszystko niczym bańka mydlana,chwilowa iluzja..
Nie,nie.
-Zostań ze mna..
Te słowa nie powinny go dziwić,prawda? Dlaczego wyglądał na zdziwionego?
Wykonał polecenie.
Usiadł na krześle obok mojego łoża i obserwował mnie.
Myślałem,że położy się obok..
Tak jak zawsze..
Zamknąłem oczy i nagle..wszystko do mnie dotarło. Wszystko.
To wszystko to był jeden sen..
Moje źrenice rozszerzyły się.
A znaczenie słów " to wszystko było snen" uderzyło we mnie do takiego stopnia,ze moje porcelanowe serce rozbiło się..
Podniosłem się do siadu,moje oczy zaszkliły się.
-Paniczu czy wszystko w porządku?
Nie mów do mnie.
Nie wierzę,że to wszystko to sen..
Ale to prawda.
Na jednym z balów dostałem najmocniejszego drinka jakiego życie mogło mi podarować.
Myślałem,ze wszystko jest dobrze.
Walczyłem tyle tygodni o życie..
W swojej głowie..
Z Sebastianem..
Moja głowa pomogła mi to przetrwać tylko dzięki niemu..
Nie wyobrażam sobie wrócić do poprzedniego typu naszej relacji.
Spojrzałem na niego.
Nie mogę go winić za to o czym nie ma pojęcia,prawda?
Podniosłem rękę w celu pogłaskania go po policzku.
Nie odsunął się.
-Dziękuję,że tak dobrze się mną zajmowałeś. Mną,firmą,domem. Dziękuję,że nigdy mnie nie zawiodłeś.
Delikatnie go pogłaskałem i schowałem rękę spowrotem pod kołdrę.
Czułem pustkę w miejscu w którym powinno bić serce.
-Jakże mógłbym inaczej postąpić jako lokaj rodziny Phantomhive.
Skłonił sie i uśmiechnął.
Nie tak cierpko jak zazwyczaj.
-Czy miał Panicz dobre sny?
Na jego twarzy było wypisane wiele emocji.
Niepewność,ciekawość,zmęczenie i to coś..
-Nic nadzwyczajnego.
Teraz jego twarz wyraża rozgoryczenie.
Czyżbyś podczas mojej choroby grzebał mi w głowie?
-Rozumiem. Niech Panicz odpocznie,jutro czeka Panicza powrót do rzeczywistości.
Wstał.
-Sebastianie,czy pozwoliłem Ci odejść? Skoro od jutra czeka mnie powrót do rzeczywistości to dzisiaj mogę jeszcze trwać we śnie. Połóż się obok.
Zdezorientowałem go?
Ale ma rację.
Muszę to wszystko dokładnie przemyśleć.
Ale nie dziś.
Wykonał polecenie.
Złapałem go za rękę i splotłem nasze palce.
Był spięty.
-Dobranoc Sebastianie.
-Dobranoc Paniczu.
Dzisiejsza noc jest ostatnia,póki co w której mogę trzymać go za rękę bez zbędnych pytań.
Jutro wrócimy do naszej rutyny.
Do podziałów Panicz,Lokaj.
Dopóki nie dowiem się wszystkiego.
Dopóki nie zrozumiem wszystkiego.
Dopóki nie dowiem się czy to na pewno był sen.
Dopóki nie da mi znaku i nie spojrzy na mnie jak mój demon,nie pokaże mu co tkwi w moim sercu.
Bo jeśli to wszystko to zwykła fikcja,nie chce przed nim klękać z sercem na wierzchu i prosić go by do mnie wrócił.
W mojej głowie jest mętlik.
Co jeśli, wszystko co się wydarzyło było kłamstwem..
Spojrzałem na niego.
Miał zamknięte oczy.
Jestem Ciel Phantomhive.
Pies królowej.
Właściciel jednej z największych firm zabawkarskich jakie istnieją.
A to mój demon.
A ja wracam do żywych.

CZYTASZ
Kontrahent.
FanficTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?