25

1.7K 179 15
                                    

Odwróciłem się w stronę głosu,ale nikogo za mną nie było.
Przeszły mnie ciarki.
-Czyżby Sebastian się wydurniał?
Właśnie! Sebastian!
Spojrzałem w stronę okna, ale zniknęli z mojego pola widzenia.
-Gdzie oni są?
Ogarnęła mnie wściekłość.
Wyszedłem z gabinetu niczym poparzony.
Moja furia sięgnęła zenitu, a ja nawet nie zauważyłem, iż minąłem nowego pracownika rozmawiającego z Mey-rin.
Usłyszałem rozbawiony głos Sebastiana zza drzwi  kuchni.
-Widzę, że dobrze się razem bawicie!
Gdy te słowa padły w mojej głowie,momentalnie poczułem jakbym się ocknął.
Spojrzałem w stronę Mey-rin.
Rozmawiała z Nicolasem.
Poczułem jak wielki głaz spada mi z serca.
-W takim razie..z kim rozmawia Sebastian?
Uchyliłem drzwi.
Osłupiałem.
-Jak się Panicz miewa?
Zaskoczony Tanaka przywołał się do porządku dziennego.
Sebastian wcale nie był zdziwiony,wręcz rozbawił go fakt mnie stojącego w progu.
-On na pewno wie jakie uczucia aktualnie się we mnie gotują.
-W porządku..
Po tych słowach wstał, poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
Stałem i nagle..
Zwyczajnie pociekły mi po policzkach łzy. Zacisnąłem ręce w pięści.
Podszedłem do niego i przytuliłem go z całej siły.
-Ty idioto..
Przez chwilę z jego strony nie wystąpiła żadna reakcja.
Nagle poczułem jak unosi mnie do góry i sadza na blacie.
-Paniczu? Co Panicz wyprawia?
Głaskał mnie ze stoickim spokojem po policzku.
-Bo ja myślałem, że Ty coś ten..
Oparł się czołem o moje czoło,zamknął oczy i zaczął się uśmiechać.
-Jest piekielnie piękny..-pomyślałem.
Gdy tak mu się przyglądałem i delikatnie głaskałem go po głowie dostrzegłem w drzwiach Nicolasa.
Wpatrywał się w Sebastiana niczym bóstwo.
Spojrzał na mnie i zmrużył oczy.
-Ty chyba nie wiesz z kim zadarłeś.
Również obdarowałem go nieprzyjemnym spojrzeniem.
Uniosłem głowę Sebastiana,który miał wypisane zdezorientowanie na twarzy.
Pociągnałem go za krawat i wpiłem się w jego usta.
Tak nieudolnie i zachłannie.
Oczywiście zaraz jego usta współgrały z moimi.
Otworzyłem oczy by spojrzeć triumfalnie na Nicolasa.
W jego oczach dostrzegłem wściekłość.
Wyszedł.
Sebastian odsunął mnie od siebie.
Co nie zmienia faktu, że wciąż trzymałem jego krawat.
-Co Panicz wyrabia?
-Najwspanialszy mój-pomyślałem patrząc tak na niego.
Uśmiechnąłem się do niego,najszczerzej jak umiałem.
A on?
Jakby się rozpłynął..
Wycałowałem całą jego twarz.
-Paniczu,co Cię napadło? -Próbował wypowiedzieć to zdanie,ale śmiech i moje pocałunki mu to uniemożliwiały.
Nagle złapał mnie za twarz i pocałował w czoło.
-Niech Panicz się nie martwi, wyjdzie na zewnątrz, a ja zrobię ciasto z truskawkami, dobrze?
Kiwnąłem potwierdzająco głową i ostatni raz pocałowałem go w oko.
-Jak skończysz? Posiedzisz ze mną na dworze?
-Oczywiście-Uśmiechnął się do mnie ciepło.
Wybiegłem na zewnątrz zadowolony jak nigdy dotąd.
Chciałem krzyczeć, że go kocham i jest mój.
Ale myślę, że zrozumiał.
Bo gdy spojrzał na mnie z okna w kuchni wypowiedział moje ulubione,nieme:
-Kocham Cię.

Kontrahent.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz