Kompletnie nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Denerwuje mnie to,że Sebastian dostosowuje się do mojego rozkazu?
Burczy mi w brzuchu.
Mogłem najpierw zjeść śniadanie, a potem się kłócić.
Ciekawe co robi..
Z tą myślą ruszyłem w kierunku kuchni.
Na korytarzu roznosił się zapach ciasta czekoladowego.
Zajrzałem przez szparę do kuchni.
Pusto!-wykrzyczalem sam do siebie, w swojej głowie.
Gdy tylko ujrzałem wypiek,przestałem racjonalnie myśleć.
Opychałem się ciastem, nie zważając,iż brudze sobie przy tym całą twarz.
Usłyszałem kroki.
-O Nie!
Po tej myśli postanowiłem się schować.
Wszedłem do szafy, zostawiając lekko rozchylone drzwi.
Do kuchni wszedł Sebastian.
Gdy zaczął zbliżać się do szafy, ciasto które jeszcze przeżuwałem stanęło mi w krtani.
-Błagam, nie.-szepnąłem sam do siebie.
Nagle jakby Sebastian spełnił mój rozkaz.
Spojrzał na do połowy zjedzone ciasto, i?
Czy on sie właśnie uśmiechnął?
-Idiota.
Sebastian spojrzał w stronę szafy, poczym wyszedł.
Zorientował się?
Nie,Nie..
Wychyliłem głowę.
-Czysto-stwierdziłem dosyć głośniej niż miałem zamiar.
Wybiegając z kuchni, spoglądałem co jakiś czas za siebie, aby nie spotkać Sebastiana.
Nagle wpadłem na coś.
Nie na coś.
A na kogoś.
-Sądząc po Panicza buzi, ciasto smakowało.
Nie mogłem wykrztusić z siebie słowa.
Stałem i patrzyłem na niego.
CZYTASZ
Kontrahent.
FanfictionTo historia nie mająca prawa bytu. Ale co ma sie zrobić gdy serce pragnie kogoś bardziej niż płuca tlenu?