{4; secrets}

125 11 4
                                    

Michael prychnął zirytowany, słysząc marne wymówki z drugiej strony. Nie przywykł do braku posłuszeństwa u podwładnych i srogo karał tych, którzy mu się sprzeciwiali. Nieważne było, czy robili to w sposób jawny, czy skryty. On i tak prędzej czy później się o tym dowiadywał, a Ludzie, którzy mieli coś do powiedzenia, co nie do końca zgadzało się z tokiem rozumowania szefa lądowali w niekiedy w piachu za miastem z kulą w potylicy. 

- Co znaczy to, że przerzut się opóźni? - spytał, a raczej warknął wściekle. - Pytam, bo tego nie rozumiem. Ustaliliśmy już dawno, że dzisiejsza noc jest ostatecznym terminem. Jesteś głupi, że tego nie rozumiesz, czy głuchy bo nie dosłyszałeś? - uniósł brew, choć facet po drugiej stronie go nie widział. 

- Tak wyszło, Michael. To nie moja wina, że Meksykanie mają problemy na granicy. Tyle broni nie jest łatwo ukryć i wwieźć do nas. Czemu tego nie rozumiesz?

- Bo do tej pory nie było z tym problemu. Nie było, dopóki to nie ty zacząłeś się zajmować przerzutami, Joel - prychnął, wchodząc do swojego domu na przedmieściach. W żaden sposób nie przypominał tego Michaela, jakim stawał się dla Red i przy niej. Teraz to był ktoś o zupełnie innej twarzy, uosobieniu, czy nawet rozmiarze kurtki. 

- To nie moja sprawa. Robię to, za co mi płacisz.

- Zastanawiam się, czy dalej to robisz. Nie wywiązujesz się z obowiązków. Kiedy mówię, że przerzut ma być zrobiony o konkretnej godzinie konkretnego dnia, to leży to w twoim zasranym interesie, aby tego dopilnować! - warknął do telefonu, odrzucając kluczyki od samochodu na szafkę. - Nie pokazuj mi się na oczy póki tego nie sprostujesz. Inaczej podzielisz los swojego brata - dodał w formie ostrzeżenia i się rozłączył. - Otaczają mnie sami idioci - mruknął do samego siebie i schował twarz w dłoniach. 

Michael tak naprawdę żył na kłamstwach. Wciskał je dosłownie wszystkim. Nawet Red. Powiedział jej, że zajmuje się wyjątkowo nudnymi sprawami w branży IT, a ona połknęła haczyk i nigdy nie dopytywała o szczegóły. Raczej uwierzyła na słowo, że nie ma sensu rozgrzebywać tematów zawodowych, kiedy spotykają się raz na jakiś czas. Nic z tych rzeczy jednak nie miała miejsca, a jego nazwisko było powszechnie znane po ciemnej stronie miasta, gdzie życie toczyło się wokół narkotyków, gangów i powszechnego seksu z byle kim i gdzie popadnie. Winter Hill stało na czele tego wszystkiego, a całym gangiem kierował nie kto inny, jak Michael. Nigdy nie miał zamiaru posyłać niewinnych ludzi trzy metry wgłąb ziemi, ale przejął posadę od ojca, jak on sam od dziadka Clifforda. Na początku nie czuł się z tym dobrze, ale później był już na prostej drodze do uzależnienia, na jakiej często stają początkowi narkomani. Na początku jest ten pierwszy raz, potem drugi i trzeci, i kolejne, aż w końcu nie da się bez tego żyć. Pojedyncze wyskoki zamieniają się w codzienność, a niby przypadkowe wykroczenia przestają po jakimś czasie stanowić jakąś blokadę. 

Minęły cztery lata, a on od tego czasu osiągnął bardzo wiele. Nazywano go nowym Bulgerem, ale on sam nie chciał w to wierzyć i na pewno nie bratał się z FBI, aby ukryć własną dupę przed konsekwencjami. W zasadzie już od bardzo dawna nie brudził swoich rąk krwią. Miał od tego innych. Dwóch płatnych zabójców, a także całe zastępy nowicjuszy, którzy chcieli się przypodobać, a to była jedna z opcji. Miał w czym wybierać, ale i tak przeważnie stawiał na profesjonalizm, kiedy trzeba było kogoś zlikwidować. A Marmur, czy Siwy nigdy go nie zawodzili. Zawsze dopinali sprawy na ostatni guzik i nie zostawiali po sobie żadnych śladów. Byli jak dobrze wyszkoleni snajperzy z wojska, jak duchy, o których wiedział tylko Clifford i nikt poza nim. 

Blondyn westchnął ciężko, odwieszając swoją kurtkę na wieszak i skierował się do salonu, aby odpocząć. Był na nogach od północy i cholernie chciało mu się spać, ale musiał być do dyspozycji dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu, co nie zawsze mu się podobało, ale nauczył się już z tym żyć. Opadł na kanapę całkowicie bez chęci do życia i przeczesał palcami włosy. Napisał jeszcze do Red, aby dowiedzieć się, co u niej i jak się czuje, po czym wyciągnął się na kanapie i włączył TV, aby nie otaczała go grobowa cisza. Nie zależało mu na tym, aby coś obejrzeć, ale aby po prostu urządzenie działało i jakoś zakłócało spokój w pomieszczeniu. 

Oparł głowę o mebel, przymykając w dodatku powieki i westchnął cicho. Marzył o paru godzinach snu, ale wiedział, że to na razie nie będzie możliwe. Przez parę dni z Red, kiedy nie był dostępny, musiał odpracowywać swoją nieobecność przez blisko dwa tygodnie. Na szczęście nie stało się nic złego i nikt nie musiał ponosić za nic konsekwencji, co z kolei nie zmuszało Michaela do organizowania egzekucji. Kolejny raz westchnął, czując, jak jego mięśnie na moment się rozluźniają i nawet zignorował głód, przez który żołądek kolejny raz się ścisnął. 

Poza tym miał jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim musiał skleić kilka listów. Nie było to jego ulubione zajęcie, ale narzucone odgórnie, przez co nawet sam Clifford nie miał jak dyskutować na ten temat. Wstał i zgarnął gazety, które jakiś nowicjusz przynosił mu codziennie rano, aby miał w czym wybierać. Zabrał jeszcze klej, czystą kartkę oraz nożyczki, po czym udał się do swojego gabinetu. Jak każdy miał swoje sekrety, o których nie wiedziała nawet Red i choć czuł się z nimi źle, to nie mógł nic na nie poradzić. 

Gdy już znalazł się w pomieszczeniu, usiadł przy biurku i zajął się wycinaniem. Wyglądał trochę jak mały chłopiec, który zaczął robić pracę z przedszkola, jaką zadała przedszkolanka. Nie starał się jednak jak cztero, czy pięcioletnie dziecko. Robił to wszystko bo musiał i chciał mieć to już po prostu za sobą. Kiedy list był już gotowy, złożył go i wrzucił do koperty, a także zakleił, aby nikt nie poza nim, a także odbiorcą nie mógł przeczytać treści. Rano ktoś inny zawiezie go pod wskazany adres, a Clifford będzie miał spokój na jakiś czas i nie będzie musiał się tym wszystkim przejmować na jakiś czas. 

~*~

tego rozdziału miało dzisiaj nie być, ale dobrze mi się go pisało, więc łapcie x


shades • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz