{22; blackmail}

77 10 4
                                    

Po tym, co Michael powiedział Red, zrobiła się dziwnie niespokojna. Zamykała się w sypialni na noc, kilka razy sprawdzała czy przekręciła klucze w zamku w drzwiach wejściowych i starała się trzymać z dala od okien. Było to dziwne, ale brunetka nie zamierzała ryzykować utratą zdrowia, czy nawet życia, bo jakiś psychopata chciał się na niej zemścić, aby odpłacić się Michaelowi. Starała się jednak pracować w typowy dla siebie sposób i przyzwyczaić do czegoś w rodzaju obstawy, którą załatwił jej Clifford. Średnio podobało jej się to, że ktoś za nią jeździ i do tego ten ktoś ma broń zdobytą w nielegalny sposób, ale wolała to niż paranoiczne sprawdzanie lusterek i kluczenie mniej znanymi uliczkami, aby spokojnie dotrzeć do domu. 

Tamtego poranka wypadała sobota. Red obudziła się dosyć wcześnie i nieco ją to zdziwiło, bo była dosłownie padnięta po całym tygodniu pracy i dwóch rozprawach, ale chociaż chciała, nie zmrużyła już więcej oka. Za to długo poleżała w łóżku. Porozmawiała z blondynem przez telefon, ustalając szczegóły na wieczór, bo się umówili i potem przeglądając głupie portale społecznościowe. Kiedy głód zaczął jej doskwierać postanowiła w końcu wstać i zejść na dół. Ubrała na siebie satynowy szlafrok, który dostała od Michaela jakiś czas temu i westchnęła pod nosem. 

W kuchni panował lekki zaduch, więc uchyliła okno, aby pomieszczenie się przewietrzyło i zabrała się za zrobienie sobie śniadania. Nie miała ochoty iść pobiegać, zresztą pogoda jej na to nie pozwalała. Padało i było wrednie, więc ostatnie, czego chciała, to mokre buty i mokre włosy po zrobieniu kilku kilometrów dobrym tempem biegu. 

– Słucham – powiedziała, odbierając telefon. Była w trakcie robienia sobie jajecznicy, gdy urządzenie zaczęło wibrować na blacie. Nie spojrzała nawet kto chciał z nią porozmawiać, co było trochę ryzykowne, ale był to odruch, który wypracował się przez lata pracy w kancelarii. 

Cześć, Red – przywitał się Booth. Brunetka uśmiechnęła się lekko i westchnęła cichym tonem, ciesząc się, że to ktoś znajomy. – Jesteś w domu?

– Tak, a co? – spytała, marszcząc brwi. Starała się jedną dłonią mieszać jajecznicę na patelni, aby się nie przypaliła. – Coś się stało?

Chciałbym z tobą porozmawiać – przyznał. – Masz czas i chęci, aby przyjechać do mnie do biura? To ważne i wolałabym ci przekazać to wszystko osobiście. 

– Hm, no dobrze. Mogę zjeść śniadanie i dopiero przyjechać? 

Jasne, co to za pytanie – Roześmiali się obydwoje. – W takim razie jesteśmy umówieni?

– Tak, myślę, że tak. Dam ci jeszcze znać, gdy będę do ciebie wyjeżdżać, dobrze?

Jasne, w takim razie czekam na telefon – powiedział zgodnie, po czym porozmawiali jeszcze trochę i detektyw się rozłączył. 

:::

Biuro Bootha mieściło się na pierwszym piętrze starszego budynku w jednej z dzielnic miasta. Red dobrze znała to miejsce i cieszyła się, że w końcu miała szansę odwiedzić przyjaciela w miejscu pracy. Nie pamiętała już, kiedy była w agencji ostatni raz, co oznaczało tyle, że na pewno było to dawno. Wbiegła z parasolem do środka budynku i zostawiła swoją jedyną ochronę przed deszczem pod schodami, aby nikomu nie przeszkadzał. Parasol był cały mokry, więc nie było w ogóle sensu, aby zabierać go na górę.

Wnętrze agencji detektywistycznej było utrzymane w stylu dwudziestolecia międzywojennego. Stylowe krzesła, obrazy i kolory na ścianach komponowały się razem w coś wspaniałego, na co Red nigdy nie potrafiła się napatrzeć. W prawdzie jej kancelaria niewiele odstawała od klimatu tego miejsca, ale jednak z ich dwójki, to jednak Booth miał lepsze wyczucie stylu. 

– Dzień dobry – przywitała się z sekretarką, która miała swoje biurko na korytarzu, po czym zapukała do gabinetu, gdzie powinien znajdować się Booth. Zajrzała do środka i uśmiechnęła się szeroko widząc bruneta zajmującego fotel, który był przysunięty do biurka. 

– Cześć, Red. Wchodź – Uśmiechnął się do niej i wstał, aby się z nią przywitać. Brunetka zamknęła za sobą drzwi i westchnęła z ulgą, mając pewność, że jest już bezpieczna. A przynajmniej na jakąś chwilę. – Co u ciebie?

– Stara bieda – stwierdziła, wzruszając ramionami, gdy usiedli na kanapie w kącie gabinetu. Brunetka założyła nogę za nogę i spojrzała na detektywa. Była ciekawa, co miał jej do przekazania i do czego doszedł. W dalszym ciągu pracował nad kwestią pogróżek, które dostawała regularnie i chociaż na razie przestały się one pojawiać, to jednak wcześniej było ich całkiem sporo i lepiej było nie ryzykować. Red próbowała nawet połączyć je jakoś z Adkinsem, ale nic sensownego nie wpadło jej do głowy. - Lepiej mi powiedz jak tobie idzie z agencją i w ogóle co u ciebie - dodała, uśmiechając się szeroko. Nie chciała mówić o tym wszystkim, co się działo u niej w życiu.

– Jakoś leci, nie narzekam – stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Zerknął na brunetkę, a ona wyczuła, że coś poważnego jest na rzeczy. Podgryzła wargę, zastanawiając się, o co tak naprawdę chodzi i na jak bardzo okropne wiadomości trzeba się nastawić. Nie była w stanie wyczytać niczego z twarzy detektywa, co dodatkowo wprawiało ją w zakłopotanie i zdenerwowanie. 

– Więc o co chodzi? – Zainteresowała się w końcu, zakładając przy tym kosmyk włosów za ucho. Zbierała się w takim pośpiechu, że zapomniała o włosach i rozczesywała je na szybko w samochodzie. Miała nadzieje, że jakoś się prezentuje i nie jest najgorzej. To nie było w jej stylu, ale tak bardzo chciała już wiedzieć o co chodzi, że wyszła z domu ubrana w to co było pod ręką, z byle jaką fryzurą i bez makijażu. Nie chciała męczyć swojej cery w dzień wolny od pracy, poza tym też nie miała głowy do tego, aby usiąść przy toaletce i nałożyć na siebie wszytko to co trzeba. 

– Znalazłem w końcu osobę, która wysyłała ci te pogróżki. Od pierwszej, aż po tę ostatnią, którą dałaś mi jakiś czas temu - powiedział, wstając na moment. Zabrał z biurka brązową kopertę i podał jej. – Nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć, więc myślę, że będzie lepiej jak to sama zobaczyć i połączysz wszystko w całość - przyznał, siadając z powrotem obok brunetki na kanapie. Westchnął ciężko, gdy spojrzeli na siebie, a potem starał się wybadać jej reakcje. Niestety żaden scenariusz, który sobie wymyślił, nie miał miejsca.

~*~

druga część maratonu się zaczyna!!!

shades • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz