{29; new chapter}

76 11 2
                                    

Od momentu, w którym małżeństwo się zakończyło, Red poczuła się o wiele lepiej. Nareszcie zrzuciła z siebie ciężar tego nieudanego związku i mogła w pełni skupić się na Michaelu i Melanie. Nie mogła się tym wszystkim nacieszyć i zorientowała się, że nawet te najmniejsze i najgłupsze rzeczy sprawiały jej radość. Piosenka w radiu w drodze do pracy, kawa na przerwie, czy nawet spacer wieczorem w towarzystwie blondyna. Ten nowy rozdział w jej życiu zaczął się naprawdę dobrze i liczyła na to, że ten dobry nastrój będzie się utrzymywał jeszcze jakiś czas, a najlepiej to już w nieskończoność, bo było jej bardzo dobrze i nie zamierzała tego zmieniać. 

Tamtego dnia miała kilka rozmów z klientami i była w trakcie tej ostatniej, gdy zorientowała się, że tych kilka osób wypełniło jej dzień od początku do końca i nie zorientowała się, że tak naprawdę jeszcze kilka minut i będzie mogła wychodzić do domu. Odkąd wyprowadziła się od siebie i przeniosła do Michaela, wszystko nabrało nowego wyrazu i przez cały ten czas próbowała wprowadzić do domu nieco kobiecego wystroju, aby sprawdzić dzięki temu, żeby wnętrze wyglądało bardziej przytulnie i przyjaźnie dla oka. Michael nie protestował, a czasem nawet pomagał jej w lekkiej reorganizacji poszczególnych wnętrz. 

– Bardzo dziękuje za tę rozmowę, panno Davenport – zaczął pan Jones, gdy odprowadzała go już do wyjścia. Red posłała mu uśmiech i założyła kosmyk włosów za ucho. Cieszyła się z tego, że mogła mu pomóc.

– Naprawdę nie ma za co – odpowiedziała w końcu i przystanęła na chwilę. – Proszę pozdrowić ode mnie żonę – dodała uprzejmie. Żona pana Jonesa była w zaawansowanej ciąży i w zasadzie już niewiele dzieliło ich od tego, aby na świecie pojawiła się ich córeczka. W prawdzie widziały się tylko raz i to jeszcze wtedy, gdy brzuszek kobiety nie był zbyt duży, ale Red czuła się w obowiązku dopytywania tego, czy wszystko w porządku. Zawsze dbała o swoich klientów i starała się mieć z nimi możliwie jak najlepsze relacje. 

– Dobrze, pozdrowię – Uśmiechnął się i wyciągnął do niej dłoń. Uścisnęli je, po czym Jones się pożegnał i opuścił kancelarię. Red odprowadziła go wzrokiem, a potem odwróciła się na pięcie, aby zabrać swoje rzeczy i wyjść do domu. Michael ostatnio był nieco zajęty - nie wiedziała czym i wolała tego nie wiedzieć - więc nie mógł po nią przyjechać, czego nawet nie oczekiwała, ale zawsze gdy to robił robiło jej się bardzo miło i czuła się tak jakoś bezpieczniej. 

– Zbierasz się już? – spytał James, wyglądając ze swojego gabinetu. Miał w dłoniach jakieś dokumenty, ale Red nie widziała, co to jest, więc postanowiła nie pytać. Nie chciała być wścibska.

– Chyba tak – westchnęła, zgarniając przy tym plastikowy kubek z dystrybutora na wodę. Nalała sobie trochę i upiła kilka łyków. Od przerwy nie miała nic w ustach i czuła się nieco odwodniona. – Ale mogę zostać, jeśli mnie potrzebujesz. Michael będzie dopiero wieczorem, więc nie śpieszy mi się do pustego domu – dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

– To jakaś nowa sprawa, nawet nie wiem jeszcze, o co do końca chodzi, więc nie będę ci tym zawracał głowy. 

Brunetka skinęła głową, po czym posłała przyjacielowi uśmiech i zawróciła w kierunku swojego gabinetu. Dopadło ją lekkie zmęczenie i westchnęła cicho, pocierając przy tym kark. W zasadzie to chciała znaleźć się już w domu i położyć się na kanapie w salonie przed jakimś serialem, czy filmem. Ostatnio właśnie tak spędzała czas, gdy Michaela i Melanie nie było. Czytała lub coś oglądała, a czasem gotowała, ale na gotowanie musiała mieć nastrój, bo nie zawsze chciało jej się stać przy kuchence i coś pichcić, a potem zmywać. Chociaż ze zmywaniem było różnie, bo Clifford uważał, że skoro ona ich żywiła, to on będzie sprzątał. 

Zabrała swoją torebkę spod biurka i poprawiła pomadkę na ustach, chcąc się jakoś prezentować. Nie wyglądała źle i ostatnio zaczęła nawet doceniać swoje kształty, a także ubierać się elegancko i w taki sposób, aby je podkreślić. Wiedziała, że Michaelowi spodobało się to jeszcze bardziej, a ona sama nie narzekała. Polubiła samą siebie, czego nie było w małżeństwie z Willem i w końcu zrozumiała, co to znaczy w pełni siebie akceptować i dostawać wsparcie od osoby, którą się kocha ponad życie. 

– Cześć, Red – usłyszała, prawie podskakując przy tym ze strachu. Znała ten głos aż za dobrze. To był Will. 

– Cześć – przyznała, odwracając się na pięcie. Przybrała kamienny wyraz twarzy i przy okazji się wyprostowała. Fakt, że była u siebie w pracy i niedaleko był Aubrey, który zawsze był gotów jej pomóc dodał jej nieco odwagi. – Czego tu chcesz? – dodała, unosząc brew. Miała dość tego, że ją nachodził, bo nie był to pierwszy raz, kiedy widziała go w kancelarii. Miała tego dość i zastanawiała się, czy przypadkiem nie wnieść do sądu o zakaz zbliżania się. To nie było normalne, aby cały czas zawracał jej głowę.

– Chciałem porozmawiać... – zaczął, podchodząc do niej, ale przerwał im Michael, który również pojawił się jakby znikąd. 

– Ale ona nie chce z tobą rozmawiać – powiedział Clifford i minął go, zagradzając mu przy tym drogę do brunetki. Przewyższał Willa o ponad głowę, więc miał prawo wzbudzać postrach i właśnie to robił. – Zrozum to w końcu i spieprzaj stąd. Nie mam zamiaru cię tu więcej oglądać, tylko dlatego, że coś sobie upierdoliłeś. Wasze małżeństwo jest skończone, a jeśli tego nie chciałeś, mogłeś wcześniej zauważyć, że to wszystko idzie nie w tę stronę, co trzeba. Ewentualnie nie słuchać tak bardzo matki, maminsynku – dodał sarkastycznie i skinął głową na drzwi od gabinetu. Will szybko wyszedł nie oglądając się za siebie, co spowodowało śmiech u blondyna.

– Nigdy go nie widziałam tak wystraszonego – Red podeszła do niego i zachichotała. Michael pocałował ją na przywitanie i objął czule ramionami. – Dziękuje, może w końcu będę mieć od niego spokój – dodała, kręcąc przy tym głową.

– Nie ma za co, kochanie – Puścił jej oczko, po czym zabrał jej torebkę, aby wyszli już do domu. – Polecam się na przyszłość. Jeśli będzie ci się naprzykrzał i tu przychodził, to mi o tym powiedz. Porozmawiam z nim w inny, dosyć sugestywny sposób.

~*~

w sumie to jestem podekscytowana tym, że to już koniec shades

shades • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz