W firmie Willa co roku odbywało się przyjęcie. Niby nic specjalnego, ale akurat wtedy wypadał jubileusz założenia i wszyscy mieli się pokazać z jak najlepszej strony. Oczywiście Red nie miała zamiaru się tam pojawiać, ale jej mąż, w połączeniu z własną matką dał jej jasno do zrozumienia, że jeśli nie zacznie się zachowywać tak jak tego od niej oczekują, będzie źle. Przez to brunetka nie miała wyboru. Unikała męża niczym ognia, a w jej laptopie znalazło się już nawet miejsce na dokument, w którym pozew rozwodowy zostanie sformułowany. Cała sytuacja z Michaelem niesamowicie ją męczyła i marzyła po prostu o tym, aby mieć święty spokój, w szczególności od mężczyzn. Will działał jej na nerwy i nawet nie starała się już tego ukrywać. Z czystej litości znalazła sukienkę, przygotowała się i pojechała z nim na przyjęcie, choć przez ten zmarnowany czas mogła zrobić wiele innych, ważniejszych dla niej rzeczy. Poza tym ciągle czekała na telefon od Clifforda, czy Bootha. Nie miała pojęcia, kiedy zadzwonią i czy w ogóle to zrobią - w przypadku Michaela raczej można było o tym mówić - ale liczyła, że jednak tak będzie i wolała być dostępna na okrągło. Na szczęście nie było niewygodnych pytań i wszyscy dookoła rozumieli, że była na tyle rozchwytywana, że potrzebowała mieć telefon tuż obok.
Przyjęcie było nudne. Red wiedziała, że raczej nie ma liczyć na to, że czymś się tam zainteresuje. Jeszcze z czasów narzeczeństwa doskonale pamiętała jak to wszystko wyglądało. Najpierw niewielka kolacja, potem deser, a później już cygara, papierosy i brandy. A także wmawianie sobie, że są królami świata i nim władają niezależnie od wszystkiego i wszystkich. Brunetka wiedziała, że Will podbudowywał tym sobie swoje marne ego, ale postanowiła tego nie komentować. Przeczuwała, że i tak w domu zaczną się kazania na temat tego, że nie przykleiła sobie sztucznego uśmiechu na twarz. Jednak to nie chodziło o to, że Red bała się swojego męża. Nic z tych rzeczy. Ona po prostu była nim zmęczona i miała go serdecznie dość. A Will był tym typem człowieka, który potrafił kłócić się o wszystko i wymyślać niestworzone powody. Czasem naprawdę absurdalne i głupie. Gdyby tylko nie był po dobrych studiach i nie wywodził się z szanowanej rodziny, Red zaryzykowałaby stwierdzeniem, że jest po prostu wieśniakiem bez kultury i obycia.
– Uśmiechnij się, wyglądasz jakbyś była tu za karę – szepnął Will, gdy właśnie bili brawo po jakimś toaście, który swoją drogą adwokat puściła wokół swoich uszu.
– A nie jestem? – Uniosła brew, odsuwając się od niego. Spojrzała na niego wymownie, po czym przewróciła oczami i założyła nogę za nogę. Wybrała różową sukienkę, średniej długości, która nawiasem mówiąc należała do jej ulubionych. Dobrze podkreślała kształty i uwydatniała je. Michael ją uwielbiał. A jeszcze bardziej uwielbiał ją zdejmować z Red. – Daj spokój, Will. Nie będę udawać, że mi się tutaj podoba, więc daj mi spokój – dodała, prychając pod nosem.
– Nie zaczynaj znowu.
– Nie zaczynam, po prostu mówię, że mam daleko gdzieś to przyjęcie i nie chce tu być, dobrze o tym wiesz. Ale jestem tu tylko po to, żebyś dał mi spokój. Nie mam zamiaru potem wysłuchiwać twojego pieprzenia jaką to jestem okropną żoną - powiedziała otwarcie, krzyżując dłonie na piersi. Nawet niczego nie mogła się tam napić, bo Will uważał, że to nie wyglądałoby odpowiednio. – Mówię ci ostatni raz - daj mi spokój i zajmij się sobą.
– To przynajmniej zachowuj się tak jak należy i nie rób mi wstydu – rzucił, po czym poprawił marynarkę i oparł się wygodniej o swoje krzesło. Red przewróciła kolejny raz oczami, po czym założyła kosmyk włosów za ucho. Zostawiła je rozpuszczone i lekko pofalowane. Nie zamierzała się wysilać. Chodziło o Willa, więc nie czuła potrzeby robienia się na bóstwo. Co innego, gdyby mowa była o Michaelu.
– Idę do łazienki – oznajmiła wymownie, po czym wstała i zabrała ze sobą dopasowaną kolorystycznie torebkę. Chciała poprawić makijaż i skorzystać z toalety, aby się uspokoić. Zorientowała się, że dłuższe przebywanie w obecności Willa naprawdę ją denerwuje i bardzo szybko wyprowadza z równowagi.
Czuła na sobie wzrok mężczyzny, gdy oddalała się od niego, ale nie wysiliła się na to, żeby spojrzeć na niego przez ramię. Miała go dość, a to jak się zachowywał względem niej tylko dolewało oliwy do ognia. Może i ona sama nie była wzorową żoną - a przecież nie była - ale przynajmniej nie robiła robiła mu problemów z nie wiadomo czego.
Łazienka na szczęście była pusta. Red odłożyła torebkę na blat, w którym osadzone zostały umywalki i przyjrzała się swojemu odbiciu. W domu starała się nadać swojej twarzy jakiegoś wyrazu, ale nie wyszło. Róż miał nadać trochę koloru, ale prawie w ogóle nie było go widać, a jej skóra pozostała blada w dalszym ciągu. Brunetka promieniała tylko i wyłącznie przy Michaelu, a gdy go nie było, to wyglądało to tak jak wyglądało. Aby jakoś odwrócić od niego swoje myśli, poprawiła usta czerwoną szminką i przeczesała palcami włosy. Na samym końcu skorzystała jeszcze z toalety i w zasadzie mogła wracać. Łazienka była jednak na tyle interesująca, a przede wszystkim cicha, że chciała zostać tam jak najdłużej. Poza tym podjęła decyzję, że wraca do domu, czy to się podobało Willowi, czy nie. Nie wiedziała jak na to zareaguje, ale wiedziała, że na pewno nie zrobi szopki w otoczeniu swoich pracowników. Nie mógł przecież wyjść na dupka na ich oczach i to ją pocieszyło.
Szybko pokonała odległość, jaka to dzieliła ją od męża i spojrzała na niego. Akurat wstali, aby przejść do innego pomieszczenia, które było mniejsze, ale przytulniejsze. Było tam więcej kanap i stół wypchany po brzegi dobrą brandy. Red dobrze to zapamiętała.
– Wracam do domu – oznajmiła, zaciskając dłoń na torebce. – Nie udław się brandy – dodała na pożegnanie, zmierzyła wzrokiem mężczyznę i odwróciła się na pięcie, aby odejść. Will jednak złapał ją za nadgarstek i nieco brutalnie przyciągnął do siebie. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie Red, mówiące, aby ją puścił, bo inaczej zacznie krzyczeć. Prychnęła potem pod nosem i roztarła obolałe miejsce. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła z powrotem i pojechała do domu, mając dość tamtego dnia.
~*~
dodaje w ramach uzupełnienia, bo kiedyś zapomniałamXD
![](https://img.wattpad.com/cover/112534838-288-k402181.jpg)
CZYTASZ
shades • clifford
FanfictionTo nie było tak, że on miał dwie twarze i miałam okazję poznać każdą z nich. Po prostu Michael Clifford i jego odcienie to była jedna wielka zagadka, którą los kazał mi rozwiązać. ~*~ [zakończone ✔] © text and cover by xrainbow_007x (2017/18/19) ©...