Drrr....drr.... o nie! Ponieważ mój budzik miał wobec mnie inne plany, musiałam szybciej wstać z łóżka niż myślałam.
Była godzina 8.30- no ładnie, ustawiłam budzik na godzinę, kiedy chodziłam do szkoły na 10. Super.
Chwilę jeszcze tak leżałam rozmyślając, gdy wreszcie stwierdziłam, że nie ma co marnować dnia i może chodź raz w wakacje się ruszyć...
To był mój pierwszy tydzień w nowym domu. Z początku nie zbyt chciało mi się tu mieszkać, ale po paru dniach zmieniłam zdanie...
Kiedy otworzyłam drzwi, zaszokowało mnie. Dom Dezedrów, na ogół był głośny, pełny hałasu i różnych dźwięków. Dziś jednak było coś nie tak. Nie słyszałam nic prócz tykającego, kuchennego zegara, albo mojego? Hymm sama nie wiem, ta cisza była wręcz zagłuszająca.
- Aha, rozumiem, że wraz z przeprowadzką, wyprowadził się hałas od nas- mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę kuchni. Kolejną niespodzianką było to, że mama pierwszy raz w życiu zostawiła mi karteczkę na lodówce.
„Nill, ja i tata pojechaliśmy do pracy, Chloe i Dominika wybrały się na zakupy a Braian gdzieś wyszedł. Nie czekaj na obiad, bo późno wrócimy. Za koszykiem na lodówce masz 100 zł na te swoje treningi i przy okazji załatw wreszcie książki do szkoły"
- Bella.
No tak, mama nigdy nie podpisywała się znacznikiem słowa „mama" tylko niczym kobieta biznesu, swoim imieniem, i to w całości.
Pewnie was rozbawiło te"nie czekaj na obiad"? Bo mnie nie. Wiecie co to oznacza? Dwa słowa... Chińska Zupka! Nienawidziłam tego, ale sama też z gotowania powinnam mieć pałę. Dlaczego w szkole zamiast na przykład gotowania uczymy się algebry i funkcji? Co za kraj.
Dobra, dziś musiałam załatwić mnóstwo spraw, a wciąż byłam nieprzytomna. Wróciłam się do łazienki. Umyłam twarz, ogarnęłam jakiś out fit i gdy już miałam rozczesywać włosy, moją uwagę zwróciła pewna karteluszka na biurku.
- O nieeee!- klepnęłam się w czoło!
To była moja lista zadań na dziś i teoretycznie z wczoraj na dziś.
1. Zawieść podręczniki do antykwariatu.
2. Kupić nowe.
3. Powtórzyć słówka z angielskiego.
4. Kupić lampkę do pokoju.
5. Zapłacić za treningi.
6. Zadzwonić i umówić się z Laskami.
7. Ogarnąć swój pokój.
No te ostatnie miałam w miarę zrobione, nie licząc paru ciuszków na moim łóżku, ale to się jeszcze wykalkuluje.
Boże! Zaczynam gadać jak Miśka. O nie, zabieram się do roboty.
Zjadłam szybkie śniadanie, umówiłam się z Klarą, Melą i Danielem na mieście i ogarnęłam bałagan w kuchni. Spakowałam na szybko torebkę, Emm klucze...portfel...okulary...jakaś guma (pewnie przeterminowana)...pawer bank....coś od kleszczy(Chryste, po co mi to?!!!) i wreszcie mój strój treningowy.
Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i pobiegłam na autobus.
Miałam tylko 5 minut i 500 metrów do pokonania. Pomimo mojego sportowego trybu życia, biegi były dla mnie najgorsze. I tak od tego roku będę miała zwolnienie warunkowe więc. Co tu więcej mówić.
Biegłam ile miałam sił w nogach, ale przynosiło to marne rezultaty. Spojrzałam w telefon, żeby sprawdzić godzinę i ała! Nawet nie wiedziałam kiedy, a już leżałam na chodniku.
- O matko! Sorry mała...- podał mi rękę chłopak, na którego w padłam.
- Ahh... spoko, nic mi nie jest. Chyba...
- Okej... emm... twoje klucze i jakiś sprej...- o rany sprej na komary! Ale obciach!
- Hej... ja ciebie z skądś kojarzę. Czy ty czasem nie chodziłaś do 3c w 14 gimnazjum?
- Tak, a co ?
- Uczyłaś się z Roksaną nie?
- O rany, tak.
- Spoko, to moja była... ja byłem w 3e więc pewnie mnie nie kojarzyłaś nigdy. A tak w ogóle jestem Igor.
- Miło mi... Nilla.
- Om... ładnie... . Czy ty czasem się gdzieś nie śpieszyłaś?
- Tak...o nie...mój autobus. No już nic.
- Okej. Sorry. Dobra wiesz co, muszę spadać. Narka!
- Pa- i po prostu mnie zostawił, samą na przystanku.
Ahh. Ci mężczyźni. Wytarłam potłuczone kolana i wybrałam na telefonie numer do Klary.
- Hej...mogę się delikatnie spóźnić.
-Nic nowego. To dokłanie, o której będziesz?
- Aha i ty myślisz, że ja wiem? Coś pewnie koło 11.30.
- Okej czekamy na ciebie w naszej kafejce... wiesz tej na Lipowskiej.
Rzuciłam „okej" i rozłączyłam się. Nie cierpię się spóźniać a zdarza mi się to ostatnio dość często.
Autobus przyjechał podobnie jak ja „spóźniony" więc moja 11.30 się przesunęła na 12.00, przez co dziewczyny były na mnie wściekłe.
- No sorry. Wiem, nie wyszło jak trzeba- próbowałam się usprawiedliwić.
- Dobra, już ogarnęliśmy. To jak? Dopijamy kawkę i jedziemy po te książki nie?- zaproponowała Mela.
- Chyba tak. Szkoda, że nie zdążyłam z wami posiedzieć. Cóż może innym razem.
Niestety nie byłam z siebie dumna. Wręcz przeciwnie, zła i wściekła. Dodatkowo było nieludzka temperatura, 34 stopnie. Można się było zagotować.
Wyszliśmy z kawiarni i już miałam opowiedzieć dziewczynom go spotkałam, gdy Daniel coś zauważył.
- Ej, patrzcie tam. Przy fontannie. Czy kogoś wam ta osoba nie przypomina?
- Bez kitu. To Dorucka i Filipek. Ha ha ha -mowa była o naszej pani od niemieckiego z gimnazjum i wychowawcy Daniela, panią Iwonkę Dorucką i pana Filipa Florczyka. Oboje byli singlami, a już w szkole krążyły potężne ploty o ich romansie.
- Nie no ładnie, ładnie. Zapowiada się chyba nie długo wesele, oj współczuje nowej klasie pani Iwonki- zażartowała Klara i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Mam nadzieje, że nie będę miała takiej wrednej baby od Niemca w liceum, bo się chyba zastrzelę- powiedziałam.
- Nie przesadzaj Nill, może będzie dobrze- odparła Mela.
Oby, szczerze? W gimnazjum nie cierpiałam niemieckiego. Najgorszy przedmiot, jaki mógł być. Nigdy wcześniej go nie lubiłam i liczyłam na porządnego nauczyciela który, chociaż zmusi mnie nauki.
Idąc do księgarni jeszcze parę razy wspominaliśmy nasze gimnazjum, mój pierwszy dzień szkoły, początki tańca i wszystko coś dotyczyło naszej ekipy.
- Wiecie co, może my powinnyśmy się jakoś nazwać co? No wiecie jako ekipa? - rzuciła nagle Mela.
- No. Całkiem niezły pomysł. A no właśnie miałam wam powiedzieć kogo dziś spotkałam. W życiu byście nie zgadli. Wpadłam dziś na chłopaka.
- Ha ha to całkiem nieźle Nill. Hymm to z tond te rumieńce na policzkach i SPÓŹNIENIE!!!
- Ha ha ha ha ha, nie to nie tak. Wiem, spieszyłam się strasznie na ten cholerny autobus i wpadłam na Igora. Okazało się, że to były Roksany.
W tym momencie Daniel, który trzymał w ustach kawę nagle ja wypluł na chodnik i się zakrztusił.
- Ek... co... ehh... Co? Natknęłaś się na Igora Sochwczyka? Kurde przecież to największy flirciarz po tej stronie globu. Nie dziwie się, że to ex Roksany, on zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć więc nie skomentowałam tego, co powiedział Daniel, ale z drugiej strony taki przystojny chłopak w sumie nie mógł się marnować tylko przy jednej Roksanie. Boże, o czym ja myślę! Przecież mi się podoba Kamil i tylko Kamil.
Szybko zmieniłam temat, gdy weszliśmy do księgarni. Tego, co tam robiliśmy chyba nie muszę wam opisywać w szczegółach więc przejdę już do rozmowy z trenerką.
Zapach sali treningowej dla większości kojarzył się z przykrym zapaszkiem spoconych sportowców, dla mnie było to coś w rodzaju zapachu morskiej bryzy, której używa się jako spraj to łazienki. Brzmi jak szaleństwo? Totalnie nie dla mnie.
- Nilla! Jak miło cię widzieć! - pani Weronika była jak widać w cudownym nastroju.
- Dzień dobry.
- Co u ciebie? Trenowałaś ostatnio? I jak zdecydowałaś się na te zawody, o których ci mówiłam ostatnio?
-U mnie wszystko dobrze, nie trenowałam, bo miałam przeprowadzkę i nie było czasu a co do zawodów to jeszcze myślę.
- Powinnaś się podjąć tego. Jesteś niezła, ale wiesz, że pokora to klucz do sukcesu- uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, tak wiem.
Po rozmowie z panią trener, doszło do tego, że musiałam mieć 3 dni z rzędu treningów po 5 godzin. Jezu ja chyba zejdę po tym! A co do moich zawodów to jeszcze nie wiem. Ostatnie zawody udało się wygrać, ale teraz będzie trudniej. Zmienili się jurorzy i przede wszystkim kryteria oceniania występów, nie będzie już tak lekko...Do domu wracałam zadowolona i pełna energii, szkoda tylko, że to były ostatnie sekundy szczęścia.
- Jestem w domu!- otworzyłam z radością drzwi od domu. Halo, jest ktoś w domu?
Zauważyłam, że cała moja rodzina siedziała na kanapie w salonie i o czymś debatowała. A oczym to było to nie wiem, bo przestali szybko, kiedy pojawiłam się na horyzoncie.
- O Nilley, jak miło, że jesteś. Musimy porozmawiać- wcale mnie nie przerażał sposób, w jakim mówił mój tata.
- Chodzi o waszą przyszłość...to znaczy twoją i Chloe - i wtedy doszło do mnie ,,INTERNAT"!!!
- Chyba się domyślam, o co chodzi...- o kurde nie mogę się wygadać, że mi toChloe powiedziała.
- Co znaczy że się domyślasz? Coś wiesz?- podejrzanie spojrzał na mnie tata.
- Nie, nie to znaczy domyślam się, że chodzi pewnie coś ze szkołą-Tak, i nie tylko. Razem z mamą doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, abyście ukończyły obie liceum w Warszawie. Obie jesteście uzdolnione, a to liceum artystyczne.
Zamurowało mnie. A o tym już moja siostra mi nie powiedziała. Kurcze, liceum artystyczne? W sumie czemu nie? Tylko jest mały problem, co ja powiem dla moich przyjaciół ? ,,Sorry wyjeżdżam" i tyle ? Nic z tego zostaje w Poznaniu.
- Nie. Nigdzie nie jadę.
- Słucham?- tym razem coś powiedziała mama.
- No, to co słyszałaś nigdzie nie jadę. Wolę nie i tyle.
- Nilla, ale nikt cię o zdanie nie pytał. My was tylko informujemy.
- Hahaha, nie no dobre tato. Czy wy naprawdę czasami o nas myślicie? Nie mówię oChlo, bo to wasza domowa księżniczka, ale chodzi o mnie! Jestem waszą córką do cholery!!
- Nilla, spokój. Nie rozumiem, o co ci chodzi. Przecież razem z tatą stwerdzilśmy, że będziesz chodzić na te swoje głupie tańce, pomimo tego, że i tak tańczyć nie umiesz.
No nie, tego było za wiele.
- Wy serio tak myślicie? No tak, po co robić wielka banie nie wiadomo z czego. No tak. Wiecie, na czym mi zależy?! Na tym, że chociaż raz mnie docenicie, będziecie ze mną rozmawiać, będziemy coś razem robić jak rodzina, a nie jak obcy ludzie. Wiecie co to znaczy sport! Mnóstwo wyrzeczeń, nawet o takich, których nie macie zielnego pojęcia. Przez ten cały czas non stop gdzieś się wyprowadzaliśmy, praktycznie od wyprowadzki z USA, tutaj w Polsce nie możemy się ogarnąć. Czy wy zapytaliście mnie, kiedykolwiek, czy mam problemy? Nie. Nigdy!
Mam was dość! Ja nigdzie się nie przenoszę! Mam na głowie zawody i swoje problemy, a nie wasze chore plany na życie. Może wreszcie jak przestaniecie obmyślać te swoje głupie komplikacje życiowe zacznę was uważać jak rodziców.
Po tym długim monologu ze łzami w oczach wybiegłam z domu. Nie wiedziałam nawet która była godzina. Co oni sobie wyobrażają! Nawet nie próbowali, nic.... nienawidzę ich.
Zaczął padać deszcz, tak gęsty i tak obfity, że nie dość tego jak byłam mokra to jeszcze nie widziałam co było przede mną. Miałam wszystkiego dość. Jeszcze moje kolano, na którym miałam kontuzje znowu zaczęło dawać o sobie znać. Kuźwa, najlepiej niech wszystko się na mnie zemści.
- Pierdole to!- krzyknęłam z całej siły, jak weszłam na inną ulicę. Dwie starsze kobiety ruszyły się szybciej przerażone moim wrzaskiem. Pewnie myślały, że jestem jakimś dresem Sebusiem, bo szłam zakryta kapturem w czarnej bluzie, nie no odznaka typowego menela.
Nagle zza rogu zauważyłam jak idzie w moją stronę grupka dziewczyn, a na czele? Roksana!!! Super, tego mi brakowało.
- Oho, kogo moje oczy widzą! Panna Dezerd!- zrobiłam kwaśną minę.
- To samo mogę powiedzieć o tobie- zablefowałam.
- Ahh i jak tam wakacje ? Świetnie się bawisz z tymi swoimi hymm z tym plebstwem?
- A to już nie twoja sprawa- byłam zła, ile ja bym dała, żeby być niewidzialna i mieć w nosie tę debilkę.
- Dobrze już dobrze, uważaj, bo się boje, nie mów mi co jest moją sprawą a co nie!
- Serio, Roksana nie mam ochoty z tobą gadać, wiesz muszę mieć naprawdę porządny powód z tobą gadać. Nie zadaje się z kimś, kto nie widzi własnej dupy!
No i tyle. Roksana otworzyła buzię podobnie jak jej koleżanki. Mam wrażenie, że już to kiedyś robiły! Ha ha ha. Czasami mam wrażenie, że są manekinami Roxi. Ha ha.
- Zamknij buźkę kochaną bo ci wpadną do niej śmieci. Ha ha- i odeszłam. Szczerze to nawet poprawiło mi to humor.
Niestety to, że byłam mokra jak po niezłej powodzi, już nie przynosiło tak szczęśliwych emocji. Byłam w opłakanym stanie i w takim wracałam do domu.Hej. Tym razem udało mi się dodać dosyć szybko rozdział . Liczę na pozytywny odzew.
CZYTASZ
Taniec I Gimnastyka To Moje Marzenie
Teen FictionDrodzy czytający, Tutaj Nilla Zapraszam was w swoje życie. Jeśli chcecie dowiedzieć się kim jestem, jak walczę z tańcem, gimnastyką i samą sobą to opowiadanie w sam raz dla Was! Tak właśnie, do was mówię. Czy wygram walkę i dojdę na szczyt? Jacy...