2. Twój przyjaciel ożył...

756 40 8
                                    

Razem z braćmi siedzę u nas w pokoju i czekamy na powrót ojca do domu. Każdy z nas jest niespokojny, ale ja wiem, że to mi się najbardziej oberwie, bo w oczach ojca jestem czarną owcą tej rodziny. Przynajmniej tak się czuje patrząc na to, jak nas traktuje.

Szybko usłyszeliśmy charakterystyczne kroki i otwieranie się drzwi. Zapach mocnych perfum dotarł już do moich nozdrzy, a skutkiem tego był nagły dreszcz. W brzuchu ściskało mnie ze stresu, bo wiem, co teraz ma się wydarzyć.

- Michael! - surowy głos rozebrzmiał w ścianach pokoju.

- Tak Joseph? - spytałem nerwowym głosem.

- Co to ma być za bałagan? Nie umiesz nic zrobić? Nie wyrośniesz na normalnego człowieka, jesteś beznadziejny i obrzydliwy. Trzeba cię nauczyć dyscypliny i normalnego życia! - uniósł w górę rękę, a ja jak na zawołanie skuliłem się czując, że zaraz będę musiał przejść przez to co ostatnio codziennie od kilku miesięcy jak nie lat...

Obudziłem się z szybkim biciem serca i łzami w oczach. Znowu ten sam sen, w którym moja przeszłość mnie prześladuje. Nienawidzę tego, ale nie potrafię zapomnieć o tym mimo wszelkich starań. Powrót mojego ojca potrafi mi się śnić codziennie i za każdym razem kończy się tak samo.

Spojrzałem na zegarek i dostrzegłem, że jest dopiero trzecia nad ranem. Postanowiłem iść dalej spać, ale bez skutku. Po już chyba kilkunastej próbie wstałem i z szafki wziąłem silną tabletkę nasenną z nadzieją, że pomoże. W razie co to mam jeszcze kilka w pudełku. Wróciłem pod kołdrę i zamknąłem oczy odpływając na drugą stronę...

***

Minęło już kilka dni, a ja już siedzę na planie do kręcenia teledysku. Dylan podobno już przyjechał i mam się z nim spotkać dopiero w sali ćwiczeń. Tancerze do tego teledysku mają akurat łatwą choreografię, więcej mają do aktorskiego zagrania.

Wziąłem do ręki jabłko i sprawdziłem ostatni raz, czy wszystko jest gotowe. Kiedy byłem już całkowicie pewny, powolnym krokiem udałem się w stronę sali tanecznej. Bardzo szybko dołączył do mnie mój przyjaciel, więc zrobiliśmy sobie mały spacerek. Nagle ku moim oczom ukazało się czarne auto, a opierała się o nie nieznajoma mi dziewczyna nieskiego wzrostu. Złote włosy sięgały jej do łopatek, długie i czerwone paznokcie rzucały się z daleka w oczy. Ubrana była w czarne rurki i czerwoną koszulę w kartę.

- Saul, widzisz tą piękność, która stoi przed samochodem? - spytałem zachwycony.

- Widzę co innego - zaśmiał się, a ja na jego słowa zmarszczyłem brwi.

- Co takiego?

- Twój przyjaciel ożył na jej widok - prychnął kręcąc głową, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.

O boże...

Zawsze taki bezpośredni...

- Idź coś z tym zrób, bo nie wytrzymasz - mój towarzysz już prawie zaczął się dusić ze śmiechu. - Twoja mina jest przepiękna, wyglądasz jak burak.

- Bardzo śmieszne - warknąłem. - Chodź, musimy iść. Ona na pewno na kogoś czeka.

- Jasne, jasne panie ciasne spodnie. Przyśpiesz kroku, bo się spóźnimy.

Kiedy doszliśmy na miejsce od razu zobaczyłem nową twarz.

- Dylan - odezwałem się, a wzrok chłopaka od razu spoczął na mnie.

- Dzień dobry - odezwał się. - Bardzo się cieszę, że mogę z panem pracować.

- Nie mów do mnie per pan, wystarczy Mike - uśmiechnąłem się i poklepałem go delikatnie po ramieniu. - Ja również się cieszę i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.

- Nie mam zamiaru.

Szybko wszystkich zebrałem i zacząłem tłumaczyć o co chodzi w tym teledysku oraz jakie będzie ich zadanie. Całe szczęście nie musiałem się powtarzać dwa razy, bo każdy zrozumiał, przynajmniej tak twierdzili. Wszystko się okaże, kiedy będziemy ćwiczyć, ale to dopiero jutro. Dzisiaj zależy mi, aby każdy zrozumiał piosenkę oraz swoją rolę. Po mojej dość krótkiej, jak na mnie, paplaninie przyszedł reżyser teledysku, który zna bardziej się niż ja na tym całym montażu filmu.

Usiadłem z boku i przyglądałem się moim ludziom. Wszyscy wyglądali na bardzo skupionych i ostrożnych co mi odpowiadało, bo w tej pracy liczy się dokładność. To nie jest tak, że staram się wywierać presję na pracownikach, po prostu chcę, abyśmy wszyscy jak najlepiej wypadli.

Spojrzałem przez szklane drzwi i ujrzałem mojego przyjaciela, który przystawiał się do tej pięknej dziewczyny. Ona ewidentnie go spławiała, ale on nie dawał za wygraną. Uznałem, że muszę tam iść i go uspokoić. Wstałem więc i powolnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia.

- Slash - odezwałem się, a on od razu się obrócił w moją stronę.

- Och - tylko tyle wydostało się z jego ust.

- Lepiej idź sprawdź do łazienki czy tam Cię nie ma - mruknąłem do niego.

- Sprawdzałem i wiesz co? Byłem tam, a nagle jestem tu! Nie rozumiem tego - wyrzucił niezrozumiale ręce w powietrze.

Dziewczyna tylko parsknęła śmiechem, a ja postanowiłem przejść inicjatywę.

- Nie zwracaj na niego uwagi - machnąłem ręką na czarnowłosego, a następnie podałem piękności rękę i się przedstawiłem chociaż pewnie niepotrzebnie. - Michael.

- Halley - uśmiechnęła się delikatnie, jak pocałowałam ją w dłoń.

- Co Ci się stało Halley? - spytałem pokazując na duży siniak na jej ręce.

- Och... Uderzyłam się o stół - ewidentnie się speszyła i nie była do końca wiarygodna.

- Na pewno? To wygląda poważnie - nie dawałem za wygraną.

- Tak, nie widzę powodu do kłamstwa. Do widzenia - mruknęła i szybko odeszła.

Okazało się, że w szybie stał Dylan, który się patrzył na nas z chęcią mordu. Czyli to pewnie ona jest jego osobą towarzyszącą... Tylko dlaczego on się tak zdenerwował? I skąd ten siniak na jej ręce? Wiem, że znam ją zaledwie kilka minut, ale już mnie zaintrygowała.

- Co jej powiedziałeś? - spytałem z ciekawości, kiedy ruszyliśmy przed siebie.

- Nic takiego, wspomniałem tylko, że specjalnie dla niej byś się przebrał w strój prosiaczka, bo będzie ci idealnie pasować.

Na jego słowa walnąłem się z otwartej dłoni w czoło niedowierzając temu, co właśnie usłyszałem...

Give In To Me✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz