17. To porwanie...

404 32 2
                                    

*Halley*

Szybko wyszłam ze stołówki, aby uniknąć konferencji z Michaelem. Po tym co Saul powiedzieł na kolacji, nie wiem co mam myśleć. Mike ma w sobie coś, co sprawia, że jest niepowtarzalny. Dzisiaj był wyjątkowo dziwny, więc postanowiłam się wycofać. Najlepiej będzie wyciszyć uczucia i zapomnieć o wszystkim. Jesteśmy tylko znajomymi z pracy.

Wysłałam Gwen adres, który dostałam w wiadomo, po czym znalazłam w walizce mój strój kąpielowy. Nie wiem, czy ubrać jedno czy dwuczęściowy, więc wezmę oba i się spytam dziewczyn na miejscu jakie biorą.

Mój telefon nagle zaczął wibrować co oznaczało, że ktoś do mnie napisał. Był to Dylan, a treść mnie trochę bardzo zdziwiła.

Od: Mój Dylan
Kochanie, wyjeżdżam na kontrakt na co najmniej trzy miesiące. Twoje wszystkie rzeczy z mieszkania przewiozę do twojego domu. Myślę, że powinniśmy zrobić sobię przerwę na ten czas, abyśmy oboje odpoczęli. Nie tęsknij są mną </3

W głębi duszy zaczęłam się cieszyć, bo po raz pierwszy od bardzo dawna będę wolna i niezależna. Niestety albo stety będę musiała wrócić do rodzinnego miasta, ale przynajmniej będę bliżej mamy i rodzeństwa. Teraz też mogę się umawiać z kim chcę i wychodzić gdzie chcę.

Na przykład z Michaelem...

Szybko odgoniłam te myśli i odpisałam mojemu teraz już byłemu chłopakowi, że mi "przykro" ale tak będzie lepiej. On oczywiście mi uwierzy, bo uważa, że jest najlepszy na świecie i każdy musi za nim tęsknić.

Po wysłaniu wiadomości spakowałam do torby ręcznik, stroje, szczotkę do włosów i bieliznę na zmianę. Dodatkowo wzięłam jeszcze butelkę wody i banana.

Kiedy byłam już praktycznie gotowa, usiadłam sobie na kanapie z książką. Sanem ze swoim chłopakiem mają przyjechać po mnie niedługo, więc przez tą chwilę mogę sobie coś poczytać. Postanowiłem, że skończę Piotrusia Pana tak, jak Mike mi polecił.

Nie minęło nawet piętnaście minut, kiedy ktoś zaczął pukać do moich drzwi. Zmarszczyłam brwi, bo moja przyjaciółka nic nie pisała, że już jedzie. Wstałam więc i podeszłam do wejścia, aby wpuścić albo nie daną osobę.

- Mam nadzieję, że jesteś już gotowa.

- Pan Jackson? - zdziwiłam się. - Co pan tutaj robi?

Chłopak westchnął głośno na moje słowa, co mi dało jeszcze większą satysfakcję, bo dalej to go denerwuje. Tym razem jednak postanowił tego nie skomentować.

- Jedziemy do Aquaparku, zapomniałaś?

- Nie, nie zapomniałam - powiedziałam. - Ale jadę z Sanem i Justin'em.

- Jedziesz ze mną - odezwał się stanowczo.

- Nie - wzruszyłam ramionami.

- Tak, jedziesz.

- Nie, nie jadę z panem.

- Jedziesz ze mną i koniec kropka.

- Powiedziałam, że ni... - nie dokończyłam, ponieważ Mike przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków, wziął z ziemi moją torbę i zakluczył drzwi. - To porwanie, zostaw mnie!

- Nie krzycz tak - zaśmiał się. - Ja nigdy nie odpuszczam.

- Ja też nie! Puść mnie! Jesteś za chudy, aby mnie nosić! Gdzie pana maniery, panie Jackson?! Brak kultury! Całkowity brak kultury!

- Jejku, siedź już cicho - zasłonił moje usta dłonią. - Żeby nie było, wychodzimy tylnym wejściem. I przestań tak się wierzgać, bo to ci w niczym nie pomoże.

Kiedy w końcu zostałam doniesiona do samochodu, mogłam napisać do Sanem, że jednak z nią nie jadę. Postanowiłam też udawać obrażoną całą drogę. Wiem, że to dziecinne, ale cóż poradzić.

Celowo usiadłam z tyłu, aby nie mieć kontaktu z Michaelem, ale się okazało, że on usiądzie obok mnie, a z przodu Saul i Nick. Spojrzałam na Jacksona pytająco, a on tylko wzruszył ramionami.

- Jestem beznadziejnym kierowcą.

Prychnęłam na te słowa, po czym odwróciłam się w stronę okna.

- Czyli teraz jesteś na mnie obrażona? - spytał, a ja wydałam z siebie dźwięk, który miał zaprzeczać jego słowom. - Nie, wcale. Na twojego chłopaka też się tak obrażasz?

Spojrzałam na niego, a on chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.

- Dylan już nie jest moim chłopakiem - mruknęłam. - Możemy już jechać?

- Och... Nie jest?

- Nie, nie jest panie Jackson. Ale uważam, że takie pytanie nie powinno paść z pańskich ust.

- Czyli od teraz będziesz się do mnie zwracać tak formalnie?

- Oczywiście panie Jackson. Jest pan moim szefem, nie mogę do pana mówić po imieniu - odrzekłam. - Jest pan także porywaczem.

- Możecie przestać się kłócić się jak dzieci? - spytał Nick odwracając się do nas.

- Nie - odpowiedzieliśmy w tym samym momencie patrząc się na siebie z mordem w oczach.

- Dobra, gorzej niż dzieci - westchnął Saul.

- Wypraszam to sobie - wtrąciłam się. - To nie ty zostałeś przerzucony przez ramię jak worek ziemniaków i wsadzony to auta bez możliwości wyboru.

- Dalej nie mogę uwierzyć w to, że ją uniosłeś - pokręcił głową Nick.

Ała...

- Oczywiście nie twierdzę, że jesteś ciężka - odezwał się do mnie. - Po prostu Mike nie potrafi nawet własnej torby z ubraniami unieść.

- To nie prawda! - Jackson zaprotestował.

- Mam ci przypomnieć, jak raz na lotnisku...

- Możemy już po prostu w ciszy dojechać do tego aquaparku? - mruknął.

- Kiedyś ci opowiemy wszystko - Slash puścił do mnie oczko, a ja z dezaprobatą pokręciłam głową.

Give In To Me✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz