8. Jesteś nikim...

488 34 4
                                    

- Wyobrażasz sobie, że jesteśmy tutaj już prawie drugi tydzień, a wy macie już całą choreografię? - powiedziałam stojąc przy oknie.

- No wyobraźni sobie, że to jest normalne - warknął mój chłopak.

- Dylan, to było pytanie retoryczne - przewróciłam niechętnie oczami. - O co ci chodzi ostatnio? Nic ci nie pasuje, wszystko jest źle! Wytłumacz mi to, bo inaczej się nie dogadamy.

- Dla mnie jest wszystko źle? Dla mnie?! - krzyknął i mnie złapał za włosy tak, że aż skuliłam się z bólu. - To ty siedzisz w tych głupich książkach, uważasz się za o wiele lepszą ode mnie i jeszcze śmiesz mnie poprawiać. Może jedź się teraz wyżalić swojemu kochanemu tatusiowi? - zrobił chwilę przerwy. - O jejku, zapomniałem. Przecież ty go straciłaś! - zaśmiał się szyderczo. - Teraz ma na pewno lżej, też bym na jego miejscu wolał wyjechać i nie użerać się z taką durną rodziną - rzucił mną na podłogę.

- Nie waż się tak więcej mówić o mojej rodzinie - oplułam go podnosząc się. - Jak coś ci się nie podoba, to zawsze możesz wyjechać! Nikt cię przy mnie nie trzyma!

- Nikt? A zapomniałaś już o tym, jakim wstrętnym pasożytem jesteś? Nie masz gdzie się podziać z bachorem i od razu lecisz do mnie, a jednocześnie do ojca. To pewnie z twojego powodu ten tępy Harry wyjechał.

Chłopak nagle skulił się z bólu, bo z całej siły walnęłam go kolanem w krocze.

- Nie masz prawa tak mówić o Lake, Harry'm, ani o nikim innym! Jesteś nikim Dylan, rozumiesz?! Jedyne na co cię stać, to przemoc. Nie chcę być z kimś takim - załkałam dość głośno.

- I tak stąd nie pójdziesz, nie masz gdzie. Tylko ja ci zostałem - mruknął. - Jesteś uziemiona Halley, taką jest prawda - otrzepał się i podszedł do mnie. - Mamy tygodniową przerwę. Ja wyjeżdżam, aby załatwić kilka spraw. Hotel jest opłacony na ten czas, więc jak chcesz możesz zostać albo pojechać ze mną - złapał mnie za ramię.

- Zostanę - wyrwałam się z jego uścisku. - Jedź sobie gdzie chcesz, ja się w między czasie może spotkam z mamą.

- Oczywiście, domysłem się, że taką decyzję podejmiesz - złapał za swój plecak i podszedł do drzwi. - Pamiętaj, że jesteś nic nie warta, tak samo jak inne puszczalskie się dziewczyny.

Po tych słowach wyszedł z pokoju, a ja rzuciłam się z płaczem na łóżko. Bolała mnie głowa i było mi niedobrze, ale nie mogłam nic zrobić. Czułam się jak spraliżowana. Jedne co udało mi się zrobić to napisać do osoby, która ostatnio podała mi swój numer.

Do: Pan Jackson
Hej, z tej strony Halley. Jest Pan zajęty?

Wzięłam do ręki bajkę, ale nie mogłam nic przeczytać. Ledwo co napisałam SMS-a, bo łzy zamazują mi cały obraz.

Od: Pan Jackson
Co się stało Halley? Mam przyjść?

Do: Pan Jackson
Nie, ma takiej potrzeby, dziękuję :))

Od: Pan Jackson
Za godzinę skończę. Przyjdę, dobrze?

Już nic nie odpisałam, potrzebowałam rozmowy z kimś, kto mnie zrozumie. Z kimś, kto zna całą sytuację. Moja przyjaciółką jest jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko. To nie tak, że mojemu rodzeństwu nie mogę, po prostu Sanem jest przy mnie od lat i wiemy o sobie wszystko.

Do: Sanem
Hej bejbi, co tam u ciebie? Wiem, że musisz się zajmować Maddy, ale może byś raz przyjechałaś do Nowego Jorku? Zostaw małą Justinowi i wbijaj. Spodobałoby ci się tutaj.

Po naciśnięciu wyślij, rzuciłam telefonem na ziemię tak, że się zbił. Łzy leciały mi cały czas. Porównywałam sobie jaki był Dylan na początku naszej znajomości, a jaki jest teraz. Gdybym go nie znała, to bym nie powiedziała, że go ten sam człowiek. Kiedyś delikatny, przyjazny i romantyczna, teraz surowy, bipolarny i wredny. Kiedyś był kochanym chłopakiem, teraz stał się kopią mojego ojca. Bardzo szybko zasnęłam z tymi myślami...

Siedziałam razem ze Scarlett na kanapie, kiedy Gwendolyn wyjechała. Jako najstarsza siostra zraniła nas bardzo mocno. Płakałam... Wtedy płakałam jak nigdy dotąd...

- Nie płacz, mała się obudzi - przytuliła mnie Scar, której też było ciężko.

- Layken...

- Co?

- Ona się nazywa Layken - wyszeptałam.

- Oh... Dobrze. Wiesz, że Gwen by tego nie zrobiła bez powodu, kocha cię, to twoja sios...

- Ona już nie jest moją siostrą - spojrzałam się wrogo na blondynkę. - Idę do Lake...

- Halley - dziewczyna chwyciła mnie za rękę. - Nie mów tak, wiesz jaka jest prawda!

- Ja wiem, ale ty najwyraźniej nie! To nie tobie skończyło się nastoletnie życie! To nie o tobie będą wszyscy plotkować! Ty dalej będziesz korzystała ze wszystkich uroków istnienia. Poznasz miłość swojego życia gdzieś, gdzie ja nawet nie będę miała okazji pojechać! Podczas gdy ja będę nieustannie w domu, ty mi będziesz wysyłać pocztówki. I takie będzie moje życie? Bez ciebie, całkowicie sama?

- Uspokój się! - krzyknęła ponownie. - Przecież cię nie zostawię!

- Nie wierzę ci - pokręciłam głową cały czas płacząc. - Nikomu z was już nie wierzę...

- Ona wróci, mówię ci - siostra położyła dłoń na moim ramieniu.

- Jak dla mnie, to już nie ma do czego wracać - prychnęłam w całkowitej złości. - Wybacz, ale Lay płacze, muszę do niej iść. W końcu matka jest od takich rzeczy - ostatnie zdanie powiedziałam sobie w myślach...

- Halley - usłyszałam cichy szept. - Halley, spokojnie, nie płacz...

Nagle czyjaś ręką znalazła się na moich włosach i zaczęła je głaskać. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam zmartwioną twarz Michaela. Patrzał na mnie bardzo zaniepokojony i skupiony. Nie widział co się dzieje, ale próbował opanować sytuację.

- Wszystko dobrze, jestem tutaj, jestem przy tobie...

Give In To Me✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz