7. On też za tobą tęskni...

550 33 4
                                    

- Scarlett!

- Halley! - dziewczyna podbiegła do mnie i rzuciła mi się na ramiona. - Jak ja za tobą tęskniłam.

- Uwierz mi, ja też - uśmiechnęłam się. - Co ty na to, aby na razie zostawić twoje bagaże u mnie w pokoju i iść się gdzieś przejść?

Brunetka entuzjastycznie pokiwała głową, więc udałyśmy się do wcześniej wspomniano miejsca. Idąc rozmawiałyśmy na wiele różnych tematów, ja głowie mówiłam o Layken, ona o swoich podróżach. Kocham ją, ale czasami denerwuje mnie jej beztroskość w wieku prawie dwudziestu lat.

- Widzę, że cię irytuje - stwierdziła. - Wiem, że instynkt macierzyński cię zmienił, ale bardzo tęsknię za starą Halley.

- Scar, ona ma trzy latka, a po Gwen dalej nie ma śladu - westchnęłam.

- Właśnie! - nagle ją olśniło. - Gwendolyn pisała do mamy, że chce przyjechać.

- Co? Skąd wiesz? - zdziwiłam się i to bardzo. - Przecież nigdy nie pisała bez okazji.

- Lottie mi mówiła, bo byłam u nich przejazdem. Najbardziej jej zależy, aby się spotkać z tobą.

- Nie wiem czy będę jej potrafiła spojrzeć w oczy po tym wszystkim - spuściłam wzrok. - Idziemy na miasto?

- Jasne. A możesz mi tylko powiedzieć, czemu czytasz Piotrusia Pana? - zaśmiała się. - Już cofasz się w rozwoju?

- Spadaj, wiesz jaka ona jest fajna? Sama powinnaś ją przeczytać.

- A skąd ją masz? Kupiłaś w sklepie dla dzieci? - nie mogła opanować śmiechu.

- Dostałam, ale nie interesuj się od kogo - wytknęłam siostrze język. - Chodź, idziemy. Nie chce mi się cały czas siedzieć w pokoju.

Scarlett poszła do łazienki, a ja przebrałam spodnie, po czym obie wyszłyśmy na korytarz. Z naprzeciwka szedł sobie tanecznym krokiem Michael, ale chyba myślał, że nikt go nie widzi. Jak nas zobaczył, od razu się zarumienił i spoważniał.

-Witaj Halley - uśmiechnął się.

- Dobry wieczór panie Jackson. To jest moja siostra, Scarlett - wskazałam ręką na dziewczynę, która miała oczy jak pięć złoty.

- Miło mi cię poznać Scar - pocałował ją w dłoń. - Idę na ostatnią dzisiejszą próbę, pomóc wam w czymś?

- Jakby PAN mógł tylko przypomnieć Dylanowi, że wyszłam z siostrą na miasto - uniosłam kąciki ust delikatnie w górę.

- Oczywiście - powiedział i się pożegnał, po czym nachylił mi się do ucha. - Czy wiesz, dlaczego jaskółki budują gniazda pod strzechami? - spytał, a kiedy nic nie powiedziałam, on sam sobie odpowiedział na pytanie, po czym odszedł. - Aby posłuchać bajek.

- Co to miało być? Ale on jest wspaniały! Skąd się znacie? Czemu nie jesteście na ty? - Sky zaczęła skakać ze szczęścia.

- Dziewczyno, uspokój się - złapałam ją za ramiona. - To było zwykłe, przypadkowe spotkanie. Jesteśmy na ty, o co ci chodzi?

- Nie jesteście, mówiłaś do niego per pan - spojrzała na mnie krzywo, po czym znowu zaczęła dotrzymywać mi kroku.

Właśnie wtedy nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Pytanie niby proste i logiczne, no ale... Mam jej powiedzieć, że mówię do niego tak celowo, bo on tego nie lubi? Czy wymyśleć coś innego?

- Po prostu... - zamyśliłam się. - Uważam, że jest on osobą, do której nie wypada mówić po imieniu.

- Halley - znowu spojrzała się na mnie jak na nienormalną. - Michael może i staje coraz bardziej popularny, ale dzieli was tylko kilka lat. On by mógł być twoim przyjacielem, albo chłopakiem. Mogę się założyć, że jest o wiele lepszy od Dylana - założyła ręce na piersi.

- Ej, nie przeginaj. Nie zapominaj, że on jest moim chłopakiem i nie zmienią tego twoje uprzedzenia.

Wychodząc z budynku poczułam powiew wiatru, takiego orzeźwiającego. Szłyśmy wzdłuż Wall Street i rozmawiałyśmy na różne tematy. Siostra zaczęła mi opowiadać jak to było w Anglii, Niemczech i na Malcie. Ona uwielbia podróżować po świecie, ja niestety nie mam takiego komfortu. To nie tak, że mi się nie chce albo mnie nie stać, ja po prostu jestem uziemiona w Teksasie z pewnych powodów.

- Chodźmy coś zjeść, jestem mega głodna - jęknęłam wiedząc przed nami restaurację.

- A masz pieniądze? - uniosła brew.

- Nie jestem taka jak ty, ja zawsze mam przy sobie pieniądze - mruknęłam i weszłam do środka.

Razem ze Scar zajęłyśmy dwuosobowy stolik w kącie sali. Ja zamówiłam spaghetti bolognese, a ona penne z mozzarellą i suszonymi grzybami. Obie uwielbiamy makarony, bo mama nam je bardzo często gotowała jak byłyśmy małe. Nasza matka jest pół włoszką, pół amerykanką, a ojciec to w pełni amerykanin.

- Cieszysz się, że Gwen przyjedzie? - spytała dziewczyna.

- Wiesz... - westchnęłam. - Pewnie gdyby nie Lake, to bym się cieszyła. Ty możesz cieszyć się korzyściami ze swojego życia, a ja właśnie wyjechałam gdzieś po raz pierwszy od trzech lat. Gdyby Gwendolyn była bardziej odpowiedzialna, to moje życie też byłoby inne. Wiem, że ty nie zbyt to rozumiesz, ale to jest naprawdę duży obowiązek.

Scarlett nie odzywała się po moich słowach przez dość długi czas. Nie wiem co powiedziałam źle, ale przynajmniej byłam szczera. Nie chcę się użalać nad własnym losem, bo Layken jest jedną z najlepszych rzeczy, która mnie spotkała, ale moja siostra w końcu musi zrozumieć, że bardzo się od siebie różnimy i życie nas bardzo zmieniło, mnie bardzo zmieniło...

- Przepraszam - powiedziała, kiedy była w połowie posiłku. - Może i nie zrozumiem ciebie i twojej sytuacji, ale przynajmniej się postaram. Kocham cię i nie chcę się z tobą kłócić o takie rzeczy. Harry zawsze mówił, że ludzi trzeba szanować i nie podważać ich decyzji.

- Harry był najlepszą osobą, jaką mogliśmy spotkać. Kocham go całym sercem, nawet nie wiem jakie miałam szczęście, kiedy znowu go spotkałam - uśmiechnęłam się. - Jak go spotkasz, powiedz mu jak bardzo za nim tęsknię.

- On też za tobą tęskni i cię kocha - złapała mnie za rękę, widząc łzę spływającą po moim policzku. - To jest Harry, doskonale wiesz, jaki jest. A ja wiem jedno na pewno, on nie chciałby, abyś przez niego płakała...

Give In To Me✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz