-Hej, Natalka.- Przywitałam się z nią całusem w policzek.
-No hej.Wyglądała na lekko zmartwioną.
-Co się stało?- Zapytałam siadając przy stoliku.
Podeszła do nas ta sama kelnerka, która obsługiwała mnie i Igora. Poatrzyła na mnie takim wzrokiem, jakbym jej matke zabiła, serio.
-Co podać?- Zwróciła się do Natalki.
-Latte i duże ciastko czekoladowe.- Oho, coś się poważnego stało, jak chce duże ciastko czekoladowe.
-Ja poprosze kawałek sernika.- Powiedziałam, a kelnerka odeszła.- To co się stało?
-Chyba roztane się z Robertem.- Wspominałam, że Natalia spotyka się z takim chłopakiem od, bodajże, pół roku? Nie? To teraz mówie.
-Co? Dlaczego?- Potrząsnełam głową na boki.
-Traktuje go bardziej jak przyjaciela, niż chłopaka. Nie ma między nami tego co było wcześniej.- Westchneła.-Wydaje mi się, że oboje szukamy czegoś innego. On koleżanki do rozmów o zasadach dynamiki i oglądania programów naukowych. Ja chcę chłopaka, z którym będe mogła chodzić na imprezy, pośmiać się z moich i jego głupich żartów, obejrzeć horror albo komedie romantyczną. Albo ,,Kevina samego w domu” w wakacje.
-Oj, Natalka. Co ja mam z tobą?- Uśmiechnełam się do niej.- Jesteś pewna?Akurat kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Podziękowałyśmy i zaczełyśmy jeść.
-Jestem pewna. Boje się tylko, że będzie mu przykro. Wiesz, że mu zależy.
-Musisz być szczera względem niego. I przede wszystkim myśleć o sobie. Nie możesz być z nim, bo mu zależy.
-Dziękuje!-uśmiechneła się.-vA co u ciebie i Krzyśka?
-W sensie?- Spuściłam wzrok na ciasto.
-W sensie, w sensie… Wiesz o co mi chodzi.- Poruszyła znacząco brwiami.
-Nie! Przestań! Jesteś obrzydliwa!- Zaśmiałam się.
-No co? Ślicznie musicie razem wyglądać…- Rozmarzyła się.
-Nie, nic więcej nie było.***
Po dwóch godzinach wróciłam do domu. Z salonu dobiegały głosy naszej sąsiadki. Pani Basia jest ,,koleżanką” mamy. Nigdy jej nie lubiłam. To taki typ kobiety, która udaje przyjaciółkę, której coś powiesz, a na następny dzień pół Ciechanowa wie, co się dzieje u Grabowskich. Zawsze mówiła, jaki to jej Michałek jest mądry, przystojny, jak to za nim dziewczyny się za nim uganiają. Nigdy wprost, ale jednak, mówiła, że ze mnie, Kuby i Maćka nic nie będzie, tylko Karolina do czegoś dojdzie. Teraz mama może, ale tego nie robi, chwalić się Kubą. Od kiedy pamiętam, zawsze chciała, żeby Michał był ze mną, on z resztą też, tylko ja nie chę. Mam nadzieje, że Michała z nią nie ma.
W połowie drogi do salonu usłyszałam głos mamy.-A co tam u ciebie, Michale?- Zapytała.
-Ja pierdole.- Szepnełam.
-Emilka, to ty?- Pani Basia wychylił się, aby mnie zobaczyć.Weszłam do salonu i wymusiłam się na szeroki uśmiech.
Przy stole siedziała moja mama i jej goście.
Pani Basia to niska gruba, kiedyś blondynka, teraz czerwonowłosa piędziesięciolatka. Nosi okulary w panterke. Dzisiaj była ubrana w bluzke w kwiatki i spodnie w biało-różowe paski, to i tak jeszcze nie jest szczyt jej możliwości.
Jej syn Michał ma trzydzieści lat. Podobnie jak jego matka, nosi duże okrągłe okulary. Jest wysokim blondynem. Na jego twarzy jest wiele pieg. Dzisiaj przyszedł do nas ubrany w dżinsy i bordowy sweter. Prqcuje jako ogrodnik. Ogólnie to nie mój typ. Lubi komputery i takie tam. Nie lubie z nim gadać. Mówiłam, to nie mój typ.
Nie to, co Krzysiu.
Stop, zamknij się!-Dzień dobry.- Uśmiechnełam się do pani Milewskiej, a potem do jej syna.-Cześć.
-Hej.- Popatrzył na mnie.
-Ooo… Witaj, Emilio! Siadaj, siadaj… Porozmawiamy sobie.- Odsuneła krzesło, które stoi na przeciwko Michała.
-Znaczy… Miałam zadzwonić do Kuby…- Zaczełam się wykręcać.
-Za chwile zadzwonisz.Usiadłam na krześle.
-Co u ciebie?- Zapytała.- Jak na wakacjach?
-To nie były wakacje, prosze pani.
-Nagranie teledysku jest niby trudne?- Powiedziała z wyczuwalną kpiną.
-Noo… Do hotelu często wracaliśmy zmęczeni. Ale było bardzo ciekawie. RPA to naprawdę piękne miejsce.
-Mama wspominała, że szukasz pracy. To prawda?- Upiła łyk kawy.
-Yy… No tak. Rozglądam się za czymś.
-Mam propozycje.- Jezu Chryste, co znowu?!
-Słucham.- Oparłam łokcie na stole, a głowe na dłoniach.
-Ja cały dzień siedze sama w domu. Wiesz, Michał cały czas pracuje, to taki mądry chłopak. Ja mało zarabiam, a on dokłada się, mój chłopczyk.- Oh, no tak, bo Michaś jest taki kochaniutki i cudowny.
-Do rzeczy.- Powiedziałam zirytowana, a ona popatrzyła na mnie z oburzeniem.
-Ja jestem juź stara i nie mam siły robić wielu rzeczy, sprzątać, robić zakupy. Może byś mi pomogła, dotrzymała mi towarzystwa do powrotu Michasia? On ten tydzień miał wolny, ale od poniedziałku idzie do pracy. Oczywiście pomagałabyś mi za pieniądze.O nie, ja nie mam zamiaru spędzać z nią sam na sam nawet godziny. Po za tym ja szukałam czegoś w Warszawie, tam są lepsze możliwości.
-Wie pani, ja myślałam o czymś w Warszawie.- Powiedziałam zakłopotana.
-Wyjeżdżasz do Warszawy na studia, to ci nie wystarcza? Lepiej zostawić starą matke, tak?- Wskzała ręką na siedzącą na przeciwko niej mame.
-Basiu, spokojnie…- Uspokoiła, a raczej próbowała, ją mama.
-Co ,,spokojnie”? Wyjedzie i cię nie będzie odwiedzać, tylko dzwonić, i to nawet nie.
-Prawda, wyjeżdżam na studia do Warszwy. Właśnie tam mogę zarobić konkretną sumę pieniędzy, chcę odłożyć trochę. Po za tym chcę przyzwyczaić się do życia w stolicy.-Od Warszawy do Ciechanowa nie jest daleko.
-I tak zapomnisz o matce?! Będziesz choć raz w tygodniu przyjeżdżać tu?!- Wydarła się.
-Kuba często przyjeżdża do Ciechanowa. A jak nie on to Krzysiek.
-Nie łatwiej by ci było zostać tu? Znaleźć prace, chłopaka? Co cie tak ciągnie do tej Warszawy, dziecko?- Powiedziała już spokojniej.
-Możliwości jakie tam są, a tu nie ma. A chłopaka nie chcę mieć na siłe, tylko z miłości. Chcę się zakochać!- Rozłoźyłam ręce.
-Zakochać, zakochać… Wy, młodzi, tylko o tym. Popatrz na swoją matke. Związała się z twoim ojcem z miłości, a teraz została sama.
-To, że mój ojciec okazał się skończonym chujem, nie znaczy, że każdy facet musi taki być. Z resztą, niech pani nie miesza mojego ojca do tego!- Teraz zaczełam się denerwować.- A do Warszawy wyjade, czy podoba się to pani czy nie! Nie powinno to panią obchodzić.
-W tej Warszawie do niczego nie dojdziesz.
-Słucham?
-Nie masz do niczego talentu. Jesteś beznadziejna. Fajny chłopak się tobą zainteresował, a ty nic! Michał by ci pomógł. Ale ty nie! Bo po co?
-Baśka!- Krzykneła mama.- Nie obrażaj mojej córki!
-Ja talentu?! Niech pani spieprza! To moje życie i żadna obca baba nie będzie krytykować mojej decyzji!- Wstałam od stołu i ruszyłam do swojego pokoju.
-Co za bezczelność!Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Otworze. A wy, zbierajcie się.- Mama wstała i poszła otworzyć.
-Dzień dobry.- Usłyszałam głos Wojtka Koziary.
-Cześć, mamuś!- Kuba?
-Wejdźcie.- Powiedziała mama.Do salonu weszła mama, a za nią Kuba i Koziara.
-Ooo… A ty wczoraj przecież byłeś u nas, coś się stało?- Powiedziałam, ale skierowałam bardziej te słowa do pani Basi.
-Mamy z Wojtkiem do ciebie sprawe. Po za tym, w kwiaciarni zobaczyłem ulubione kwiaty mamy, i nie mogłe ich jej nie kupić i dać.- Dał dla mamy piękny bukiet goździków i podał je mamie, a mi dał dużą czekolade.- A tobie kupiłem czekoladke.
-Dzieki. To, co to za sprawa?
-Wojtek, czyń honory.- Kuba wskazał głową na Wojtka.
-Więc tak… Orzeglądałem zdjęcia jakie zrobiłaś. Mega mi się spodobały. Naprawdę masz talent. A Kuba ostanio wspominał, że potrzebuje fatografa. Zaproponowałem mu ciebie. Co ty na to?- Wojtek wszystko mi wyjaśnił.
-Ja? No wiecie, ja muszę się zastanowić, pomyśleć…
-Siostra, dawaj, nie pierdol. Za pomysłe Wojtka jest Roksana, Krzysiek, Adam, Igor, w sensie ReTo, ja…- Brat zaczął wymieniać na palcach.
-Ja.- Dodałam mama.
-No dobra.- Zgodziłam się.
Mam prace!
-Super!- Kuba mnie przytulił i obkręcił kilka razy, a ja przy tym śmiałam się jak jakaś nienormalna. Kiedy mnie postawił, przytuliłam Wojtka.
-My będziemy się zbierać.- Pani Basia i Michał wstali i wyszli.Jestem taka szczęśliwa!
***
Hejka!
Co tam u Was? U nas spoko.
Jak rozdział? Pani Basia wyszła zupełnie na spontanie, serio. Nie było jej w planach, no ale jednak. Spodobał się rozdział? Piszcie w komentarzach!
Do następnego!
CZYTASZ
Przygody Zakochanego Hypemana// Krzy Krzysztof
Fanfiction-To by nie wyszło... Zrozum to w końcu... On w trasie... podróże i mnóstwo fanek gotowych wskoczyć mu do łóżka...- mówiłam sama do siebie tą samą formułkę, którą powtarzam każdego wieczoru leżąc w łóżku.- Co ty możesz mu zaoferować? To by nie wyszło...