,,Błagam cię, zostaw te cholerne naleśniki."

1.2K 80 20
                                    

-E, laski, wstawać!- Do naszego pokoju wpadł Adam.
-Spierdalaj.- Powiedziałam w poduszke.
-Ej, nie no, serio.- Doszedł do niego Krzysiek.
-Pieprzcie się.- Natalka pokazała im środkowego palca, mimo tego, że leży na brzuchu..
-Z tobą zawsze, skarbie. Ale trzeba iść na zakupy, a najbliższy sklep jest pół godziny stąd, plus dwie godziny w sklepie, więc no…- Adam ściągnął z nas kołdrę. Wpomniałam, że mamy jedno łóżko? Nie? To teraz mówię.
-Wieprdalajcie stąd, ale już!- Wrzasneła Natalia, siadając.
-Ale wstaniecie?- Zapytał Adam, kiedy rzucił kołdre na podłoge.
-Tak!- Krzykneła.
-Spierdalamy…- Szepnął Krzyś i wyszli z pokoju.

Natalka padła na łóżko i głośno jękneła.

-Dobra, chodź.- Zeszłam z łóżka, podobnie jak Natalia.

Poszłyśmy di kuchni, gdzie siedziała calutka ekipa.
Widać, że Kuba i Bartek dopiero wstali, podobnie jak ja i moja przyjaciółka.

-Cześć.- Przywitałam się, ziewając.
-Yhy.- Kondracki przetarł twarz dłońmi.
-Ktoś musi zostać, żeby zrobić śniadanie.- Powiedziała Roksana.
-Emilcia, siostrzyczko kochana…- Zaczął Kuba, ale mu przerwałam.
-Nie.
-Dlaczego?- Zajęczał.- Damy ci Krzycha do pomocy.
-Ale co?- Chłopak od razu się ożywił.
-Zostaniesz z Emilką, żeby pomóc jej zrobić naleśniki.
-No okej.
-Ale ja się nie zgodziłam!- Krzyknełam oburzona.
-Już nie masz wyjścia.- Zaśmiała się Roksana.
-Ale nie ma rzeczy.- Założyłam ręce na piersi.
-Akurat na naleśniki są.- Odpowiedział Adaś.

Natalka, Kuba i Bartek poszli się ubrać, a ja siedziałam zaspana przy stole w jadalni.

-Dobra, my lecimy.- Powiedział Kuba, bawiąc się kluczami.- Klucze wam zostawiamy, a wy nie spalcie mieszkania.

I dopiero teraz zdałam sobie sprawe z powagi sytuacji.
Zostaje sama w  w mieszkaniu z Krzyśkiem.

Ja, w czerwonej, krótkiej koszuli nocnej i rozwalającym się koku. Krzysiek, w samych dresach. Sami w miszkaniu.

Szlak… Cholera. Kurwa! Ja to mam to pierdolone szczęście!
To źle się skończy.

-Pa.- Wojtek, jako jedyny, pożegnał się i wyszli.
-Nosz, kurwa, pięknie… ja pierdole…- Szepnełam.- To co? Robimy naleśniki?- Krzyknełam do chłopaka, który siedzi na kanapie w salonie.
-Już.- Przyszedł do mnie.
-Poczekaj chwile.- Pobiegłam do pokoju mojego i Natalii i zabrałam telefon.

Napisałam do przyjaciółki sms'a.

Ja: Jak będziecie wracać, napisz mi.
Natalka: A co? Planujecie coś więcej z Krzysiem, niż tylko naleśniki?
Ja: Czy Ty coś sugerujesz?
Natalka: Ja? Niee, skąd (wyczuj sarkazm)?
Ja: Uprzejmnie proszę, abyś zamneła swóją pierdoloną morde.
Natalka: Sama masz "pierdoloną morde"!
Postanowiłam już nic nie odpisywać, tylko wziąć się za śniadanie.

Zaczełam robić ciasto i samżyć placki, a Krzysiek twaróg.

-Ty jesteś niepoważna.- Powiedział w pewnym momencie.
-Dlaczego?- Popatrzyłam na niego.
-Chodzisz w takiej piżamie po kuchni.
-Co z nią?- Przyjrzałam się swojej ulubionej koszuli nocnej.
-No pomyślmy.- W jego głosie spokojnie można wyczuć sarkazm.
-Ale o co chodzi, bo nie rozumiem?
-Nie rozumiesz?- Podszedł do mnie i stanął na przeciwko mnie. Byliśmy blisko siebie, za blisko.
-Nie.- Pokręciłam głową.

Delikatnie mnie pocałował. Oczywiście oddałam każdy pocałunek.

-Dalej nie rozumiesz?- Pokręciłam głową na boki i przygryzłam dolną warge. Boże… co mi przyszło do tego pustego łba?- To ci zaraz wytłumacze.

Cały czas całując mnie, umieścił swoje dłonie pod moimi pośladkami, podniósł mnie do góry i posadził na blacie, przez co byłam wyższa od niego.

-A teraz rozumiesz?
-Nie.- Wyszeptałam w jego usta.-A ty bez koszulki chodzić możesz?
-A przeszkadza ci to?- Podniósł brwii do góry.

Oparłam swoje czoło o jego i uśmiechnełam się, wplatając palce w jego włosy.

-Dalej mam ci tłumaczyć?
-Tak.- Jestem tępa. Popierdoliło mnie do końca.

Znów złączył nasze usta, położył swoją prawą dłoń na moim udzie i sunął nią do góry.
W pewnej chwili do moich nazdrzy doszedł nieprzyjemny zapach… jakby spalenizny. Spalenizny…?

-Cholera jasna, naleśniki!- Oderwałam się od niego, zeskoczyłam z blatu i szybko dorwałam patelnie.- Całe szczęście tylko jeden placek.

Zdjełam nieszczęsnego placka z patelni, wrzuciłam go do kosza i nalałam nową porcje ciasta.

-Błagam cię, zostaw te cholerne naleśniki.- Krzysiek obrócił mnie twarzą do siebie i wpił się w moje usta.

Zarzuciłam mu ręce na szyji.
Durne śniadanie, nie możemy go tak zostawić, ale…

-Szybko zrobimy naleśniki, okej?- Popatrzyłam mu w oczy.- Sam słyszałeś, pół godziny do sklepu. W tą i zpowrotem, to godzina. W sklepie samym dwie godziny.

-No właśnie, zdążymy je zrobić.- Zajęczał.
-Teraz damy twaróg, a potem, jak będą wracać, zaczniemy smażyć drugi raz, żeby były ciepłe.
-Okej.- Westchnął.
Robienie naleśników zajeło nam jeszcze piętnaście minut.
-Widzisz? Bardzo długo było?- Zapytałam, wycierając ręce.
-Za długo.- Wpił się w moje usta.

Podobnie jak wcześniej, położył swoje dłonie pod moimi pośladkami i podniósł mnie do góry. Nogi owinełam wokół pasa, palce wplotłam we włosy chłopaka i ciągnełam za końcówki.

Krzysiek poszedł w strone drzwii od naszych sypialni.

-Do ciebie, czy do mnie?- Zapytał, odrywając się ode mnie.
-Do mnie.- Odpowiedziałam.- Ale masz…?
-Kuba ma.

Złączyłam nasze usta w namiętnyn pocałunku.

Krzysiek trzyma mnie plecami do drzwi, więc na ślepo musiałam otworzyć drzwi.

W końcu udał się. Weszliśmy, a raczej Krzysiek wszedł, do pokoju.
Chłopak położył mnie delikatnie na łóżku.

-Zaraz wróce.- Powiedział i miał wyjść, ale go zatrzymałam.
-Czekaj!- Odwrócił się w moją strone.- A co powiesz Kubie, jak zorientuje się, że brakuje mu jednej prezerwatywy?
-Powiem, że pewnie zużył jedną z Roksaną i nie pamięta, albo, że zgubił przypadkiem.- Odpowiedział wymijająco i wyszedł.

Usiadłam i zdjełam gumke z włosów.
Boże…
Biore prezerwatywe od mojego brata, bo zaraz pójde drugi raz z jego przyjacielem do łóżka.
Gdyby zabrać to pierwsze, to by mi się baardo podobało.

-Już jestem.- Wrócił.
-Chodź tu.

                        ***

-Wróciliśmy!- Krzykneła Roksana.
-Hej.-przywitałam się z nimi.- Naleśniki już są. Jeszcze ciepłe.
-Ciepłe? Pojechaliśmy cztery godziny temu.- Kuba wszedł do kuchni, kładąc torby z zakupami na blat. Tam, gdzie posadził mnie Krzysiek.
-No tak. Ale przed chwilą smażyliśmy drugi raz.- Wyjaśniłam.
-Okej.

                           ***

             NASTĘPNY DZIEŃ
Krzysiek:

-Wiesz co?- Zagadnął Kuba, kiedy zostaliśmy sami w salonie.
-Co tam?
-Nie ma jednej prezerwatywy.

O kurwa… Myśl, Krzysiek, myśl. Wcześniej byłeś taki mądry, a teraz języka w gębie zapomniałeś?

-Pewnie zużyłeś z Roxy po pijaku i teraz nie pamiętasz.- Zaśmiałem się.
-No właśnie nie.
-Jesteśmy tu od tygodnia, a wy nic?- Podniosłem brwii do góry. U Kuby to nie jest normalne. Może jest chory?
-Przestań. Serio, zastanawiam się o co może chodzić?- Popatrzył w moją strone.
-Może zgubiłeś?
-Pewnie masz racje.- Wstał z kanapy.-  Chcesz piwo?
-Nie, dzięki.
Jezu… Całe szczęście, że uwierzył.

***
Hejka!
Tam tam tam…
Pozdrawy osoby, które na to liczyły od początku wyjazdu do Toronto.
Miało się kończyć na spalonym naleśniku, no ale… To chyba nie szkodzi, że troche dłuższe wyszło?
Do następnego, Jednorożce.

Przygody Zakochanego Hypemana// Krzy KrzysztofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz