-To co? Zawołać ich?- Zapytał Kondracki, odsuwając mnie od siebie.
-Yhy.- Wytarłam łzy z policzków.
Kiedy Krzysiek wstał, drzwi od sali otworzyły się, a w nich stanął Kuba.
-Emilka, możemy pogadać?- Poprosił.
-Tak, chodź.- Usiadłam po turecku na łóżku, a Kuba usiadł przede mną.
-To ja już pójde.- Krzysiek wyszedł.
-Posłuchaj...- Zaczął Kuba.- Nie rozumiem o co chodzi.
-Jestem adoptowana?- Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
-Nie.- Zaprzeczył szybko.- Przecież pamiętam, jak mama chodziła z tobą w ciąży.
-Czyli co? Mama zdradziła tate?- Boże... jak to niedorzecznie brzmi. Matka zawsze kurczowo trzymała się ojca.
-Na początku, też mi to przychodziło do głowy. Ale mama zaprzecza.
-To co w końcu, do cholery? Jestem jakimś wybrykiem natury, czy jak?- Zdenerwowałam się.
-Czytałem o tym wczoraj w internecie. Są przypadki, że dzieci są podmieniane na porodówce. Wychodzi na to, że ty też.
-Jak to? Przecież... mamy taki sam kolor oczu...- Próbowałam z tego jakoś logicznie wybrnąć.
-Kolor oczu może być czystym przypadkiem. Ale...- Kuba wziął mnie z ręke.- To nic nie zmienia. Ty i tak zawsze będziesz moją księżniczką, nawet jeśli nie jesteś moją biologiczną siostrą.Popatrzyłam w oczy Kuby, a po chwili przytuliłam się do niego i rozpłakałam. Mój brat tylko mnie głaskał po plecach.
Mój brat...-Przepraszam...- Do sali wszedł lekarz.
Odsuneliśmy się od siebie.
-Będzie pani mogła jutro wyjść do domu.
Popatrzyłam na Kube z wielki uśmiechem i przytuliłam się do niego.
-Panie doktorze...- Zatrzymałam lekarza.- Z tą krwią...
-Emilka, na sto procent, nie jest adoptowana.- Powiedział Quebo.
-Mama też nie zdradziła ojca.- Na chwile zamilkłam.- Czy jest możliwe, że zostałam podmieniona?
-Z tego co państwo mówią, wynika, że tak.- Spojrzał na mnie ze współczuciem.
-No trudno. Może pan zawołać moją mame i siostre?- Poprosiłam.
-Oczywiście.- Lekarz wyszedł z sali, a po chwili weszła mama i Karolina.
-Kochanie...- Zaczeła rodzicielka.
-Mamo... Przepraszam. Nie powinnam się tak zachowywać, ale zrozum też mnie. Dowiedziałam, się że nie jesteś moją matką. Ale teraz już wiem, że to jest bez zaczenia. To ty jesteś moją mamą.- Mama mnie tylko przytuliła. Po chwili odsunełam się od niej i popatrzyłam na Kub i Karoline.- Was też przpraszam. To wy jesteście moim rodzeństwem. No i Maciejka.***
-Igor, daj mi te żelki.- ReTo, jak obiecał, przyjechał do mnie.
-No już, już... masz.- Oddał mi paczke.- A powiedz mi...
-Co takiego?- Popatrzyłam na niego, wkładając żelka do buzi.
-Co jest między tobą a Krzyśkiem?- Zapytał.- Bo nie powiesz mi, że się tylko przyjaźnicie.
-Tak właście... to sama nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.
-Ale było coś ten tego?- zporuszył znacząco brwiami.
Zarumieniłam się i spuściłam głowe.
-Nie gadaj...!- Igor otworzył szeroko oczy.- Przespałaś się z nim?
-Dwa razy.- Powiedziałam cicho.
-Cooo...?!- Zapytał, a raczej się wydarł, uśmiechnięty Igor.
-Zamnknij ten pierdolony ryj, bo ktoś cię usłyszy!- Skarciłam go.
-To Kuba nie wie?
-Domyśl się.- Powiedziałam z sarkazmem.- Miałam do niego pójść i powiedzieć ,,Cześć, Kuba. Przespałam się z Krzyśkiem, co ty na to?"...? Pomyśl.- Popukałam się palcem w czoło.
-Dlaczego nie?
-Igor...- Westchnełam poirytowana.
-Dobra, dobra... już nie żartuje.- Podniósł ręce w geście obrony.
-Co ja mam zrobić, Iguś? Pomóż...- Zajęczałam.
-Aaa... co ja mogę?- Wyrzucił ręce w góre. Popatrzyłam.
Czy ja kocham Krzyśka? Czy ja kocham Krzyśka? Skąd ja mogę wiedzieć?!
Wzruszyłam ramionami, a Igor zajęczał.-Ale podoba ci się, tak?
-Noo... chyba tak.
-Kobieto, jak ,,chyba tak"?! Albo tak, albo nie!- Potrząsnął mnie za ramiona.
-No nie wiem! Nie jestem pewna.
-Załóżmy, że Natalka zaczyna zarywać do Krzyśka. Jak się z tym czujesz?-zapytał, siadając na łóżku obok mnie.
-Wkurwiłambym się, delikatnie mówiąc.- Szczerze odpowiedziałam, po chwili zastanowienia.
-No i masz odpowiedź!- Zadowolony kasnął w dłonie.
-Sugerujesz, że... zakochałam się w Krzyśku?- Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-No raczej!- Powiedział to takim tonem, jakby to było oczywiste.- Dobra, ja muszę lecieć.
-Już?- Zapytałam smutna.
-No niestety.- Wstał z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy.
-Szkoda...
-Kiedy będe mógł, przyjade do ciebie do Ciechanowa.- Pożegnał się ze mną całusem w policzek.- Pa.
-Pa.- Pomachałam mu, kiedy stał przed drzwiami.
Wychodząc, prawie, wpadł na Kube i Krzyśka.
-O, siema.- Przywitał się Igor.
-No cześć.- Uśmiechnął się Quebo.
-Kuba? Krzysiek? Co wy tu robicie? Mieliście pojechać domu.- Zdziwiona zmarszczyłam brwii.
-No tak. Ale nudziło nam się.- Powiedział Krzysiek, uśmiechając się do mnie.On ma taki uroczy uśmiech, że po prostu... kiedy on się uśmiecha, to ja też muszę.
-Ja lece. Pa.- Pożegnał się Iguś i już miał wyjść, ale mój brat go zatrzymał.
-Ej, ReTo, poczekaj.- Złapał go za ramię.
-Co tam?
-Chodź tam, pogadamy sobie chwile.- Wyszli na korytarz.
-O co chodzi?- Zapytałam Krzysia.
-Nie wiem.- Wzruszył ramionami.
-Nudziło wam się, tak?- Zaśmiałam się.
-A żebyś wiedziała.
Teorytycznie myśląc, mogłabym z nim teraz pogadać. Ale praktycznie, to Kuba może wrócić w każdym momencie.
-Jak się czujesz?- Zapytał z troską w głosie.
-Dobrze, dziękuje.***
-Wolność...!- Krzyknełam zadowolona, wyrzucając ręce w góre.
Tak! Dziś jest ten dzień! Dziś wychodze ze szpitala! A raczej już wyszłam.
-Fajnie, że się cieszysz, siostrzyczko.- Powiedział Kuba, otwierając mi drzwi do samochodu od strony pasażera.
-Dziękuje.- Uśmiechnełam się do niego i wsiadłam.
-Proszę bardzo.- Wysłał mi buziaczka w powietrzu.- Dla mojej księżniczki wszystko.
-Mówisz jakbym była twoją dziewczyną.- Powiedziałam, kiedy wsiadł o samochodu.
-Bo jesteś moją siostrzyczką.- Wyjaśnił.
I ruszyliśmy do Ciechanowa.***
Hejka!
Dziś tak krótko, niestety.
Jak dwa pierwsze dni w szkole? Strasznie, okropnie, tak jak u nas?
Mamy przykrą wiadomość...
Liczyłyśmy ile, tak mniej więcej, do końca. Około siedem rozdziałów. Dlatego piszcie, co chcecie, żeby jeszcze było!
Oczywiście będzie druga część, nie martwcie się!
Zapraszamy na one-shoty!
Do następnego, Jednorożca!
CZYTASZ
Przygody Zakochanego Hypemana// Krzy Krzysztof
Fanfiction-To by nie wyszło... Zrozum to w końcu... On w trasie... podróże i mnóstwo fanek gotowych wskoczyć mu do łóżka...- mówiłam sama do siebie tą samą formułkę, którą powtarzam każdego wieczoru leżąc w łóżku.- Co ty możesz mu zaoferować? To by nie wyszło...